Dzień 19
GPS na niedzielę 19 sierpnia(J 6,51-58)Jezus powiedział do tłumów: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata. Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: Jak On może nam dać /swoje/ ciało do spożycia? Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.
„Kto spożywa ten chleb, będzie żył”
Jest radość! Jednak Pan Bóg nie zawiódł pielgrzymów i co pocieszające, ich dziecięca wiara, choć wystawiona na próbę, jest prawdopodobnie jednak wystarczająco mocna na tę wyprawę – lub w nocy wykiełkowała (może dzięki Twojej modlitwie, Drogi Czytelniku?)! W sumie było to do przewidzenia. Pan Bóg nigdy nie zawodzi, tylko my mamy różne oczekiwania, co do Jego działania. Okazało się bowiem, że wczorajszy nocleg był najlepszy z możliwych. O. Tomek z przekonaniem stwierdza, że nie dało się wczoraj nic lepszego zorganizować (oczywiście za darmo). Czego najbardziej potrzebowali śmiałkowie wczoraj? Snu w cieple. Było? Było! A co potrzebne było na dzisiaj? Pranie, odpoczynek i zakupy. Było? No ba!
Ciemny korytarz. Oczy powoli przyzwyczajają się do ciemności. Wyłania się nietypowy widok. 18 osób leży w towarzystwie różnej maści sprzętów podróżniczych na korytarzu i klatce schodowej remizy. Ciemna postać wyłania się z jednego z przejść. Słychać kroki. Postać dobrze zbudowana. Po chwili widać, że to mężczyzna. Kilku rowerzystów się budzi i dostrzega intruza. Kiedy przechodzi równym krokiem obok grupy, te osoby, które są świadome jego obecności udają, że śpią. Mężczyzna przechodzi obok i oddala się. Zmęczone oczy zamykają się. Niebezpieczeństwo minęło.
Budziki dzwonią o 9.30. Skandalicznie długie wylegiwanie się, ale taki przykaz Ojca Lidera. To kolejny rekord wyprawy! Rekord spania! Wszyscy wstają wypoczęci i zadowoleni w ciepłym i w tym kontekście – przyjemnym, zaduszku. 😉 Rano na dworze 7 stopni. To ile było w nocy? Poza przechodzącym intruzem cała noc przespana bez problemu. Rano kierownik wycieczki chciał pogadać z panem od nocnych spacerków. Okazało się potem, że był to komendant straży. Nie mógł go jednak znaleźć (prawdopodobnie sam odsypiał swój dyżur w jakimś zamkniętym pokoju), ale za to znalazł się tajemniczy jegomość, który prawdopodobnie otwarł wczoraj drzwi rowerzystom. O. Tomek wszedł do pomieszczenia ciężkiego od procentowej atmosfery w powietrzu, a przed nim ukazał się niski i okrągły facet o sympatycznym usposobieniu. Nie trzeba było zmysłu Batmana, żeby zorientować się, że jest wczorajszy. A oto dialog, który nastąpił (raczej po angielsku, ale dla ułatwienia częściowo piszemy go po polsku)…
– Dzień dobry, my tu wczoraj przyjechali w nocy. Było zimno bardzo i było otwarte, to my weszli do środka. Sorry sorry… – mówi wiadomo kto. 🙂
– Oh! It’s fine! It’s fine! Dobrze dobrze, super! – odpowiada strażak Procent (tak go nazwijmy na potrzeby tej relacji)
– No, ale w nocy tu ktoś przechodził? My tu nie mieli pozwolenia spać i nam głupio. – próbuje swoich sił dialogowych lider grupy.
– Oh! It’s fine! It’s fine! To pewnie komendant! – odpowiada z uśmiechem strażak Procent.
– No ok! Bo my by chcieli tu zostać, jeśli się da, do jutra, bo my jedziemy na Nordkapp i dziś odpoczywamy..
– O! Super! To komendant się ucieszy! Suprise!
– A moglibyśmy tu zostać? – pyta nieśmiało Komendant Śmiałków.
– Oh! It’s not mine! To nie moje – mówi dalej z uśmiechem Procent pokazując na wszystko dookoła – Ask the commandant.
No to „ask the commandant”. Okazało się jednak, że komendant myślał w nocy, że to było jakoś załatwione i dlatego grupy nie budził. Dziś jednak nie udzielił gościny na dalszy dzień. To już jednak nieważne. Ważne, że energia z kaloryferów została zabsorbowana i z nową siłą rowerzyści mogli udać się dalej na kolejne poszukiwania pięknej niedzieli! Jeszcze śniadanko, a po nim o. Tomek z Jolą, Wiolą i Sylwią poszli szukać miejsca odpoczynku i noclegu na dziś. W tym czasie pozostali organizowali sobie jakoś czas. Niektórzy przedstawiciele żeńskiej grupy wyruszyli na Poszukiwania Zaginionego Prysznica. O. Tomek i dziewczyny dotarły do kościoła luterańskiego. Odbywało się akurat niedzielne nabożeństwo, do którego się przyłączyli. Po zakończeniu poszli do zakrystii porozmawiać z pastorem i wyjaśnić skąd są, gdzie jadą i czego tak naprawdę chcą. Efekt? Ekipa otrzymała klucze do domku, który jest własnością parafii. Prysznic, osobna toaleta, elegancka kuchnia, pralka, pomieszczenie rekreacyjne z dwoma pianinami, gitarami i nagłośnieniem. Alleluja!
Nie trzeba się lękać. Pan Bóg realizuje swoje cuda tak, żeby było ok. Jest ok? Jest ok! 🙂 O 14.40 o. Tomek kończy pierwszą telefoniczną relację, a na tym etapie wszyscy są wykąpani, mają naprawione rowery itd.
O 15.00 wspólny, rodzinny obiad. Żony przygotowały obiad mężom! 😉 Spaghetti z sosem i mięchem. Pielgrzymi nie śpieszyli się z jedzeniem. Wszystko w radosnej atmosferze. Potem wspólne wyjście na zakupy, które poprzedziła odprawa o. Tomka. Nawiązał on zręcznie do Ewangelii o mądrych i gł… nieroztropnych pannach. Jedne wzięły oliwę. Inne nie wzięły. „Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie”… I jak ktoś zrobi głupie zakupy to niech nawet nie idzie do pozostałych się prosić! Mają spadać! – tłumaczył teologicznie Duszpasterz Młodzieży Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów. 😉 Żarty żartami, ale sprawa nie jest błaha. Otóż przed pielgrzymami 6 dni jazdy bez możliwości zrobienia zakupów (tak przynajmniej się nastawiają, bo rzeczywiście przed nimi pustynia północy). Do zakupów, więc trzeba było podejść bardzo rozsądnie. Potrzeba więcej kawy, herbaty, batonów energetycznych, makaronu, wody, mleka, a przy tym, żeby zajmowało to jak najmniej miejsca! Do tej pory zapasy były na jeden, maksymalnie dwa dni! Teraz prawie na tydzień.
Po powrocie uroczysta Msza święta. Chyba najbardziej uroczysta na całej wyprawie. Śpiewy, świeczniki, czysty obrusik na dużym stole. Przedłużeniem liturgii było wspólne spotkanie przy stole z dzieleniem się wrażeniami i smakowitymi kąskami! Rzeczywistość duchowa łączy się naturalnie z ludzką, a więc… Na stół trafiło ciacho i inne słodycze ze wspólnej finansowej „ściepki”, ale Kamil vel Fernando walnie się do tego przyczynił fundując solidną część tych zapasów w związku z czekającymi go wkrótce urodzinami. (Może tym razem to wielka rodzina Fernanda napisze jakieś sympatyczne życzenia z pozdrowieniami? 😉 ) Na trasie raczej już nie będzie miejsca na zakupy, a trudno wozić słodycze urodzinowe na i tak objuczonych już solidnie rowerach. Cała ekipa dziękuje Kamilowi. Na spotkaniu masa wrażeń! Trudno je wszystkie przekazać, ale szef grupy podsumowuje, że nie było do tej pory tak zgranej ekipy na wyprawie. Młodzi biorą za siebie odpowiedzialność i tworzą realną wspólnotę dojrzałych ludzi.
Spotkanie zakończyło się odprawą i podzieleniem funkcji. Zrobili, co tylko mogli ze swojej strony. Teraz powierzają się modlitwie swojej i innych. Tak, tak! O Tobie mowa, Zacny Czytelniku! 🙂
Trwa wolny wieczór. Dopiero o 23.00 zapadnie całkowita nocna cisza przed czekającą o 5 pobudką. Pielgrzymi odpoczywają i pakują się. I to jest problem. Biedne te bagażniki! Doszło ok. 7-8 kg więcej bagażu na i tak już obciążonych rowerach. Modlimy się za bagażniki! 😉
Świetna, odpoczynkowa, radosna niedziela! Można spokojnie stwierdzić, że rowerzyści wykorzystali ją najlepiej, jak się dało. To cud, że znowu Opatrzność zorganizowała im takie rewelacyjne warunki! A tu przecież ani Polaków, ani katolików! Nie ma wątpliwości. Pielgrzymi odpoczęli, ale też przygotowali się dobrze do czekających ich trudnych warunków. Kupili siekierkę, wyznaczyli między siebie odpowiedzialności za rozpalanie ogniska i inne sprawy. Ciekawe czy będą też polować na renifery? 😉 Grupa nastawia się na obóz przetrwania i szkołę życia! Towarzyszy temu też pewna chęć przygody i entuzjazm! Nie będzie jednak z pewnością prosto i dlatego bardzo prosimy o wzmożoną modlitwę za pielgrzymów. Teraz wszyscy są zdrowi, jednak perspektywa wiatru, zimna i odludzia nie napawa optymizmem. Uprzedzamy też, że w tych okolicznościach pewnie nie będzie też dostępu do Internetu i być może przez dłuższy czas nie dostaniemy żadnych dodatkowych multimediów od rowerzystów.
GPS’owe refleksje:
Zaczynamy od dzisiejszego pierwszego czytania: Mądrość zbudowała sobie dom i wyciosała siedem kolumn, nabiła zwierząt, namieszała wina i stół zastawiła. Służące wysłała, by wołały z wyżynnych miejsc miasta: Prostaczek niech do mnie tu przyjdzie. Do tego, komu brak mądrości, mówiła: Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam. Odrzućcie głupotę i żyjcie, chodźcie drogą rozwagi!
Pielgrzymi potraktowali ten fragment jako konkretną wskazówkę. Chcą zbliżający się tydzień przeżyć jako pełne wiary dzieci, prostaczki. Prosto ufając.
Z drugiego czytania i Ewangelii wynika jasno: trzeba umacniać się i karmić Bogiem. Ważna jest też wzajemna pomoc i troska o towarzyszy. Sam Bóg obecny jest we wszystkim. Najmocniej w Słowie Bożym i Eucharystii, ale konkretnie widać go również w pogodzie, mijanym kamieniu, w asfalcie i każdym oddechu. Mimo to, Żydzi sprzeczają się między sobą: Jak On może nam dać /swoje/ ciało do spożycia? Żeby to pojąć konieczna jest wiara! Wiara jest łaską i o nią pielgrzymi bardzo proszą.
Hasło dnia:
„It’s fine! It’s fine!” – strażak Procent.
Pozdrowienia…
…dla oblatek! Dziękujemy za to, że towarzyszą nam w drodze, piszą i myślą o nas! Dzięki również za zeszłoroczne przyjęcie w San Roque na całe 3 dni. Cieszymy się również, że dołączają do nich kolejne Polki!
Bilans dnia:
- 0 km
- 5 kg dodatkowych zapasów
- 6 dni szkoły życia
- 1 siekierka
- 1% 😉
Nocleg:
Muonio
Przejechanych do tej pory kilometrów: 2667
Marcin Szuścik
Członek ekipy biura NINIWY. Młody mąż i ojciec. Uczestnik wypraw NINIWA Team. Triathlonista amator.