Nie widziałem The Chosen. Ale słyszałem muzykę! RECENZJA

The Chosen to - jak mówią sami twórcy - największy projekt medialny wszech czasów finansowany przez społeczność. Do tej pory serial został przetłumaczony na 62 języki, a oficjalna aplikacja konsekwentnie utrzymuje się w rankingu TOP50 w kategorii rozrywka w App Store i Google Play. Czy to HALO jest o coś? Nie wiem. Nie widziałem. Ale słyszałem muzykę.

Na muzykę z Wybranych trafiłem przypadkiem. Zwróciła moją uwagę. Ale nie ze względu na nią samą. Połączenie współczesnych pop-rockowych piosenek z religijnym obrazem o Jezusie Chrystusie mimo wszystko wciąż może zaskakiwać.

Poróżnieni

Jestem zupełnie obok tego konfliktu. Z mojej perspektywy wygląda to tak, jakby amerykańska produkcja stała się jedną z ważniejszych rzeczywistości w polskim Kościele. Każdy szanujący się katojutuber, chcąc być na czasie, musiał skomentować fenomen The Chosen. To znaczy nie musiał, ale wypadało, bo presja jest spora.

Widzę szerokie spektrum reakcji. Od euforycznego zachwytu po zdystansowany sceptycyzm. Dla jednych serial jest szansą na trójwymiarowość wiary, dla innych – na jej spłycenie… z utratą włącznie. Zasada jest mniej więcej taka – serial podoba się – nazwijmy ich tak umownie – otwartym katolikom, zaś nie podoba się tym ortodoksyjnym, tkwiącym przynajmniej jedną nogą w przedsoborowych klimatach.

Gdzie ja jestem? Cóż, już pisałem, że nie wiem, bo nie widziałem. Mogę tylko tyle powiedzieć, że grana przez Jonathana Roumiego postać Jezusa nie wkręca mnie. Jakiś taki gogusiowaty. Choć czuję w kościach, że serial wkręciłby mnie, gdybym zaczął oglądać. Więc dlaczego nie oglądam? Prozaicznie oczywiste: czasu brak.

Konstruktor(zy)

Postacią głównodowodzącą w The Chosen jest (zaraz po Jezusie oczywiście) jego twórca i reżyser Dallas Jenkins. Urodzony w 1975 roku w Illinois w Stanach Zjednoczonych. Żona Amanda, czwórka dzieci. Koleś od zawsze kręcący się wokół mediów związanych z wiarą.

Pewnie w waszych głowach rodzi się pytanie o to, jaki Kościół za Jenkinsem stoi? No przecież, że nie katolicki! Gdzieś mi tam mormoni wyskakują zza rogu. W każdym razie za dystrybucję serialu odpowiada Angel Studios współzałożone przez braci Neala i Jeffreya Harmon, którzy są Świętymi w Dniach Ostatnich. Czyli mormonami. Słabo ogarniam tę protestancką denominacyjną drobnicę. Lećmy dalej.

Scenarzystą serialu jest Dallas Jenkins. Za zdjęcia odpowiada natomiast Dallas Jenkins. Z kolei nad produkcją całości czuwa Dallas Jenkins. Oto on (wybór filmiku przypadkowy).

Piosenki

Wszystko wskazuje na to, że za muzykę odpowiada tutaj duet Matthew S. Nelson & Dan Haseltine. Posłuchajcie, jak na żywca grają jeden z największych hitów serialu:

Bo w zasadzie to o piosenkach, które zostały napisane specjalnie dla The Chosen, chciałem pisać. Jedne są z filmu, inne okołofilmowe. Tak czy siak, jest coś takiego jak rodzina piosenek chosenowych. Najpierw wrzucę wam kilka najbardziej popularnych tytułów z listy, a potem pokuszę się o moją subiektywną recenzję.

Walk on the water (feat. Ruby Amanfu)

O, dziecko, wchodź do środka . Skacz do wody. To dla Mnie żaden kłopot, jaki brudny jesteś. Chodź po wodzie…

Trouble

Wyrzuć mnie jak kamień w wodę. Patrz, jak unosi się muł. Odziej mnie jak owcę na rzeź. Wlej mnie do swego kielicha. Powinniśmy byli wiedzieć, że sprowadzimy kłopoty. Kłopoty tutaj to my…

Son of Suffering

O, doskonały Syn Boży w całej Jego niewinności tutaj chodząc w błocie z tobą i mną wie, czym jest życie. Zna nasz smutek. Mąż boleści, Syn cierpienia.

The In-Between

Ze śmierci do życia, z ciemności do blasku, od strachu do pokoju, nie mogę zrozumieć.
Od wątpliwości do nadziei, trzymać się i odpuszczać.
Ze wszystkich pustych obietnic wstydu, to jest moja piosenka…

Recenzja

Dobrze skrojone w amerykańskim klimacie rockowo-uwielbieniowe songi. Brzmi świetnie. Produkcja zawodowa. Wykonanie też. Wpada w ucho? No wpada. Umówmy się – przy tego typu produkcji nie można pozwolić sobie na kiepską muzykę. Dlatego ta z The Chosen kiepska nie jest. Jest zawodowa. Ale… to w zasadzie wszystko.

Czy muzyce tego hitowego serialu o Jezusie uda się powtórzyć sukces piosenek z Jesus Christ Superstar albo z Króla Lwa? W tej chwili nie wyczuwam takiego potencjału. Ale wszystko jest możliwe. Być może jakieś nowe pieśni z The Chosen przełamią niewielką popularność i mało satysfakcjonujące zasięgi. Poza tym historia zna wiele przypadków, kiedy sukces osiągały rzeczy, którym sukcesu nie wróżył nikt. I na odwrót. Zobaczymy. W sensie – usłyszymy.

A na koniec kawałek z zupełnie innego filmu. Ale też o Jezusie.


Zobacz również:

Od Bacha do Prince’a. Nieśmiertelne hity śmiertelnych artystów

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.