Jak zdobyć odszkodowanie w Papui-Nowej Gwinei? Nie róbcie tego w domu… ani na pogrzebie
Pomysłowość młodych Papuasów, jak napełnić żołądki niewiele robiąc, nie zna granic. Nie zawsze kończy się to dobrze.
Zdarzają się w naszym życiu takie sytuacje, kiedy musimy komuś coś wynagrodzić albo co najmniej go przeprosić. W niektórych przypadkach trzeba będzie zapłacić komuś odszkodowanie za wyrządzoną krzywdę, a w innych wystarczy zwykłe uznanie winy.
Podobne zwyczaje istnieją również w Papui-Nowej Gwinei. Często bywają one tutaj mocno rozbudowane. Dość często zdarza się jednak tak, że zwyczaj zadośćuczynienia bywa wymuszony. Moje doświadczenie misyjne pokazuje mi, że na Rajskiej Wyspie nie wystarczy kogoś przeprosić. Zawsze należy coś do tego dodać. W wielu przypadkach będą to zapłacone pieniądze, a w innych ktoś będzie musiał poświęcić świnię. Pozwolę sobie opowiedzieć tutaj jeden przykład.
Przeczytaj również:
Pewnego razu w wiosce Asaro w prowincji Eastern Highlands umarł staruszek. Tak po prostu – ze starości. Jak to bywa w takich sytuacjach, na czuwanie przy trumnie zebrała się cała rodzina oraz okoliczni mieszkańcy wioski. Przyniesiono trzcinę cukrową, banany, a także świnię. Wszystko miało zostać przyrządzone i rozdane przybyłym po pochówku. Niektórzy młodzieńcy pomagali sobie w uśmierzeniu bólu po stracie dziadka miejscowym alkoholem. Wytwarza się go z imbiru i nosi on nazwę „mountain wine”.
Kiedy przyszedł moment pochowania ciała, młodzieńcom przyszła do głowy pewna myśl. Otóż z samej rozpaczy nic im nie przyjdzie, a przyniesione warzywa i owoce oraz świnia nie są wystarczające, aby napełnić żołądki, a tym bardziej zostawić coś na kolejny dzień. Po dłuższej naradzie wioskowej stwierdzono, że zmarły dziadek będzie mógł wiosce Asaro dać coś więcej z zaświatów.
Przeczytaj również:
Kolejnego dnia wyciągnięto ciało zmarłego z trumny i pod wieczór zaniesiono je w okolice drogi głównej. Tam wspomniani młodzieńcy oczekiwali okazji, aby użyć zmarłego i zyskać coś dla plemienia. W pewnym momencie, kiedy drogą przejeżdżał papuaski bus, młodzieńcy rzucili ciało pod auto. W tym samym czasie inni młodzieńcy zablokowali drogę, aby pojmać nieszczęsnego kierowcę.
Kierowca busa został związany i zaprowadzony na plemienny sąd, gdzie orzeczono jego winę i nakazano zapłacić wielotysięczne odszkodowanie. Wszystko przebiegłoby po myśli ludzi z Asaro, gdyby nie to, że inni obecni tam ludzie, będący bardziej przyzwoici, zawiadomili policję. Na miejsce została wysłana dość pokaźna grupa uzbrojonych policjantów, którzy mieli zaradzić trudniej sytuacji.
Przeczytaj również:
Laska wodza w prezencie, czyli rocznica święceń w Papui-Nowej Gwinei
Ostatecznie papuascy obrońcy prawa uwolnili kierowcę i nakazali pochować zmarłego dziadka. Nikt jednak tamtego dnia nie został aresztowany. Najbardziej chyba cieszył się uwolniony kierowca busa.
W ten oto sposób Papuasi zrozumieli, że nie popłaca używać zmarłych do otrzymania odszkodowania. Póki co, nikt już nie wrzuca zmarłych pod jadące auta. Nie zmienia to jednak faktu, że czasem Papuasi próbują realizować nowe pomysły w tym zakresie.
ks. Łukasz Hołub
Od dziecka czuł, że ma zostać misjonarzem. W 2013 r. przyjął święcenia kapłańskie i został księdzem archidiecezji przemyskiej. Na pierwsze misje wyjechał w 2016 r. do Ekwadoru, gdzie spędził cztery lata. Od 2021 r. pracuje w Papui-Nowej Gwinei. Obecnie jest proboszczem parafii Koge w diecezji Kundiawa.