Objawienie i objawienia… Jak się w tym nie zgubić?
Emocje już opadły, artykuły pełne clickbaitowych nagłówków i tytułów przestały zasypywać nasze portale informacyjne i media społecznościowe. Jeszcze kilka tygodni temu niemal codziennie docierały informacje o „objawieniach” w jednej z polskich miejscowości. Opisy zdarzenia, zachowań ludzi, wypowiedzi ekspertów były na porządku dziennym. Teraz... cisza.
Cisza jest dobrym momentem, by na poważnie podjąć zagadnienie objawień prywatnych.
Nie wyłączaj rozumu
Jan Paweł II w encyklice „Fides et ratio” pisał już na początku, że „wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. Sam Bóg zaszczepił w ludzkim sercu pragnienie poznania prawdy, którego ostatecznym celem jest poznanie Jego samego, aby człowiek – poznając Go i miłując – mógł dotrzeć także do pełnej prawdy o sobie”.
To ważne zdanie, pokazujące zarówno współpracę między wiarą i rozumiem, jak również celowość poznawania prawdy. W średniowieczu popularne było hasło fides quaerens intellectum – wiara, poszukująca zrozumienia. To na tej idei opierało się wiele filozoficznych i teologicznych rozważań. Łączenie wiary i rozumu jest aktualne i potrzebne także dziś.
Jeśli w związku z wiarą, ktoś proponuje wyłączenie intelektu – niech nam się zaświeci czerwona lampka ostrzegawcza. Magiczne podejście do obrzędów, modlitwy czy sakramentaliów z pewnością nie jest katolickie. Podobnie rzecz się ma, jeśli chodzi o objawienia prywatne. Nie gońmy za sensacją, nie pokładajmy nadziei i ufności w każdym słowie i zdarzeniu, które nosi znamiona religijności (a czasem nawet nie nosi). Miejmy w sobie instynkt poszukiwacza, badacza, osoby, która chce sprawdzić, zweryfikować, dojść do źródła.
Wielu duchowych patologii można by uniknąć, gdyby każdy z nas podjął osobisty wysiłek sprawdzania faktów. Zdarzyło mi się kilka razy w czasie wykładów, że gdy parafrazowałam studentom fragmenty dokumentów Kościoła i zaznaczałam, że nie pamiętam dokładnie, jak brzmi pełen cytat, ale sens jest taki i taki, ktoś zajrzał do źródła i sprawdził, czy mam rację. Bardzo mnie to ucieszyło.
Życzę nam wszystkim, żebyśmy poświęcali czas i energię, by odkrywać prawdę! Jest to ważne również w kontekście coraz popularniejszej sztucznej inteligencji.
Ostrożność Kościoła
Kiedy patrzy się na historię Kościoła, można czasem się złościć, że przedstawiciele wspólnoty nie dawali wiary wielu prywatnym objawieniom, które dopiero po latach uznawano za autentyczne. Była w tym jednak (i jest nadal) mądrość Kościoła. Ostrożność, z którą Kościół podchodzi do wszelkich zjawisk i świadectw, wynika z troski o prawdę, o dobro ludzi oraz o przejrzystość nauczania. Jest to również ochrona przed powstawaniem wypaczeń, sekt i podziałów między braćmi.
Święty Jan od Krzyża przestrzegał nawet, by nie prosić o objawienia. Pisał: „Od kiedy Bóg dał nam swego Syna, który jest Jego jedynym Słowem, nie ma innych słów do dania nam. Przez to jedno Słowo powiedział nam wszystko naraz i nie ma już nic więcej do powiedzenia (…) To bowiem, o czym częściowo mówił dawniej przez proroków, wypowiedział już całkowicie w Nim dając nam Go całego, to jest swojego Syna. Jeśli więc dzisiaj ktoś chciałby Go jeszcze o coś pytać lub prosić o jakąś wizję lub objawienie, nie tylko postępowałby nieroztropnie, lecz także obrażałby Boga, nie mając oczu utkwionych jedynie w Chrystusa bądź szukając poza Nim innej rzeczy albo nowości”.
Czy zatem nie mamy już nic do odkrycia i znamy wszystko, co Bóg chciał nam powiedzieć? I tak, i nie. Bóg powiedział już wszystko, jednak my jesteśmy w drodze poznawania Jego Słowa – Jezusa Chrystusa. Poznajemy tego, który jest Prawdą. Nie wiemy wszystkiego, ale do wszystkiego mamy dostęp. Jest to trochę paradoksalne. Warto poświęcać energię, by poznawać Słowo Boże oraz Bożą wolę względem nas i świata, niekoniecznie szukając kolejnych objawień prywatnych.
Katechizm Kościoła Katolickiego uczy nas, że…
Nie będzie innego objawienia
KKK 66. „Chrześcijańska ekonomia zbawienia, jako nowe i ostateczne przymierze, nigdy nie przeminie i nie należy już więcej oczekiwać żadnego publicznego objawienia przed chwalebnym ukazaniem się Pana naszego, Jezusa Chrystusa”. Chociaż jednak Objawienie zostało już zakończone, to nie jest jeszcze całkowicie wyjaśnione; zadaniem wiary chrześcijańskiej w ciągu wieków będzie stopniowe wnikanie w jego znaczenie.
KKK 67. W historii zdarzały się tak zwane objawienia prywatne; niektóre z nich zostały uznane przez autorytet Kościoła. Nie należą one jednak do depozytu wiary. Ich rolą nie jest „ulepszanie” czy „uzupełnianie” ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomoc w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej. Zmysł wiary wiernych, kierowany przez Urząd Nauczycielski Kościoła, umie rozróżniać i przyjmować to, co w tych objawieniach stanowi autentyczne wezwanie Chrystusa lub świętych skierowane do Kościoła. Wiara chrześcijańska nie może przyjąć „objawień” zmierzających do przekroczenia czy poprawienia Objawienia, którego Chrystus jest wypełnieniem. Chodzi w tym wypadku o pewne religie niechrześcijańskie, a także o pewne ostatnio powstałe sekty, które opierają się na takich „objawieniach”.
Objawienie jest jedno
Innymi słowy: żadne prywatne objawienie nie doda czegoś nowego do tego, co Bóg już sam o sobie powiedział. Może być wsparciem, pomocą, narzędziem do lepszego zrozumienia jedynego Objawienia. Objawienie jest jedno i już się skończyło. Możemy je poznawać dzięki lekturze Pisma Świętego, dzięki żywej Tradycji Kościoła, poprzez słuchanie Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, uczestniczenie w życiu Kościoła, korzystanie z sakramentów, modlitwę. Objawienie Chrystusa jest pełne. Znajduje się w nim wszystko, czego potrzebujemy do zbawienia.
Objawienia prywatne nie są dogmatami, Kościół nie zmusza nikogo, by w nie wierzył. Nie znaczy to, że uznane objawienia prywatne są niewłaściwe i nie mogą przynieść duchowych owoców. Chodzi o odpowiednie postawienie akcentów i rozróżnienie Objawienia od objawień. Za czym tęskni nasze serce, czego szuka? Nie bez powodu w uznawaniu objawień prywatnych za wiarygodne Kościół zachowuje roztropność.
Co wydarzyło się w Parczewie?
We wspomnianym we wstępie Parczewie dość szybko wyjaśniło się, że najprawdopodobniej doszło do zjawiska pareidolii, które polega na tym, że człowiek w zupełnie przypadkowych szczegółach przedmiotów/zjawisk dostrzega znane kształty, często łączą się one z potrzebami danej osoby.
To dlatego patrząc na chmury czy jakiś cień, często rozpoznajemy kształty, figury, obrazy. Wielokrotnie jest tak, że dwie osoby, spoglądając na tę samą chmurę (to samo drzewo), dostrzegą nieco inne rzeczy. Dlatego w Parczewie niektórzy „widzieli” Matkę Bożą, inni Jezusa, jeszcze inni twarz znanej piosenkarki.
Zastanawia jednak skala wiary w to zjawisko. Zaskakuje łatwość, z jaką potrafimy ulegać niesprawdzonym wydarzeniom w poszukiwaniu duchowej rzeczywistości. Może tym bardziej potrzebujemy dziś wiary szukającej zrozumienia! Potrzebujemy odnowić w sobie intelektualne poszukiwanie prawdy, w tym Prawdy Objawionej!
Agata Rujner
Doktor teologii moralnej, pracownik Akademii Katolickiej w Warszawie. Prowadzi kanał „Prawie Morały” na YouTubie i w mediach społecznościowych. W przystępny sposób wyjaśnia moralność katolicką. Jest wrażliwa na piękno i muzykę.