Czy my jeszcze umiemy czekać? Adwentowe przemyślenia Szefca
Ktoś mądry powiedział, że najlepszą rzeczą, jakiej rodzice mogą nauczyć swoje dzieci, jest umiejętność czekania. Na cokolwiek. Na cukierka, na prezent, na dorosłość, na sukces, na niebo. Oczywiście cywilizacja zredukowała wymiar adwentu do ckliwej tradycji, w której jedyną głębią jest głębia naszych portfeli.
Jednak nie musi tak być. Adwent nie musi być jedynie czekaniem na pstre choinki, badziewne stajenki, rzewne kolędy, pogłębiające niemiłosiernie nasz konsumpcjonizm prezenty, na tłustego i jakby nie było smacznego karpia czy wreszcie na nieśmiertelnego Kevina, który w domu jest sam. Adwent może być czekaniem na coś, co uratuje nam życie.
Co oznacza słowo ADWENT?
Adwent pochodzi od łacińskiego adventus i oznacza przyjście. Dla starożytnych Rzymian to słowo oznaczało oficjalny przyjazd cezara. Dla nas chrześcijan to czas radosny i pełen refleksji, a zarazem przygotowania na przyjście Syna Bożego.
Skąd się wziął adwent?
Są różne tropy.
- Pierwszy prowadzi do liturgii hiszpańskiej i galicyjskiej z drugiej połowy IV wieku. Synod w Saragossie, który odbył się w 380 roku, zalecał wiernym w okresie 17 grudnia-6 stycznia codzienną, gorliwą obecność w Kościele. Wtedy adwent przypominał bardziej Wielki Post niż radosne oczekiwanie. Z założenia bowiem miał charakter pokutno-ascetyczny.
- Trop drugi prowadzi do wieku V, kiedy to biskup Perpetuus z Tours zarządził mocą swojego biskupstwa, że w dniach od 11 listopada do świąt Bożego Narodzenia należy pościć trzy razy w tygodniu. Czyli znów mamy adwent wielkopostny.
- Do radosnego wymiaru adwentu prowadzi nas wreszcie trop nr 3. Rzym, koniec VI wieku. Tutaj do akcji wkracza Papież Grzegorz Wielki, który proklamuje radosny charakter oczekiwania na przyjście Pana, ujednolica zalecenia liturgiczne, zamyka całość w czterech tygodniach i dorzuca do adwentowego wyczekiwania również wymiar eschatologiczny, czyli oczekiwanie przyjścia Chrystusa na końcu czasów. No i tak zostało mniej więcej do dzisiaj.
Znaki adwentu
Lampion
Pierwszy lampion zapłonął prawdopodobnie w XIII wieku. To właśnie wtedy rodziły się w Polsce roraty. Co oznacza lampion?
O północy rozległo się wołanie: Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie! Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną. Odpowiedziały roztropne: Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie! Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. Mt 25, 6-10
To o to chodzi. Lampion adwentowy symbolizuje biblijną lampę roztropnej panny oczekującej nocą na swojego Oblubieńca.
Roraty
Być może mało kto wie, ale roraty to msza wotywna ku czci Najświętszej Maryi Panny. Czyli taka jej dedykowana. Globalnie roraty mają długą historię. Sięgającą nawet średniowiecza. U nas klasyką jest pieśń na początek (jeszcze przy zgaszonych światłach w kościele), czyli Spuśćcie rosę oraz na koniec, czyli Oto Pan Bóg przyjdzie. Ale o pieśniach potem.
Wieniec
To jeden z tych chrześcijańskich zwyczajów, który ma pogańskie korzenie. Kiedyś germanie w czasie swoich obrzędów w środku zimy zapalali ogień na kręgu wykonanym z gałęzi o zielonych liściach. Ogień był symbolem słońca. Za chrześcijańską adaptację tego patentu odpowiada ewangelicki pastor Johann Heinrich Wichern.
Zanim zapalisz pierwszą świecę na wieńcu adwentowym, poznaj krótką historię i symbolikę tego znaku
Był rok 1839. Pastor Wichern prowadził przytułek dla sierot. Chcąc wprowadzić rodzinną atmosferę, w pierwszą niedzielę adwentu zapalił świecę umocowaną na drewnianym kole o średnicy 2 m. I tak zapalał codziennie kolejne świece aż do Wigilii. Pastor, odchodząc do Berlina, zredukował ilość świec do czterech, gdzie każda symbolizowała kolejny tydzień czekania. I tak zostało.
Adwentowe hity. Top 6
Poszukując ciekawych wersji tych klasycznych pieśni adwentowych, niestety natrafiłem na pewne trudności, więc wrzucam to, co znalazłem. Wydaje się, że pieśni tego okresu są jakby najmniej znane, najmniej zagospodarowane, najmniej artystycznie eksploatowane. Nie to, co kolędy czy pieśni wielkopostne.
Spuśćcie rosę niebiosa z góry
Archanioł Boży Gabriel
Niech się radują
Oto Pan przybywa
Otwórzcie się szeroko
Oto Pan Bóg przyjdzie
Czy my umiemy jeszcze czekać?
No, ale jak my mamy poznać i pokochać pieśni adwentowe, skoro od pierwszych dni adwentu ze wszystkich głośników galerii handlowych i stron www dopadają nas kolędy, pastorałki i inne świątecznopodobne dźwięki? Stawiam zatem sobie i Wam pytanie o kondycję naszej umiejętności czekania.
Pewien mędrzec, wchodząc na szczyt wielkiej góry, stwierdził:
Osiągnięcie szczytu jest miłe, ale niczego innego poza tym nie daje. Najwięcej zyskałem dochodząc do niego, kiedy musiałem nauczyć się cierpliwości, wytrwałości i pokonywania samego siebie.
Nie wycinajmy adwentu. Nie rezygnujmy z czekania. Nie dajmy się zwieść tej pokusie, by wszystko mieć tu i teraz. Bo pozbawimy się tego, co dla nas najcenniejsze.
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.