unsplash.com
14 października| Wiadomości

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa ewangelizacja była dziełem przede wszystkim misjonarzy „świeckich” [MISYJNE DROGI]

Na misjach jest tak do tej pory. W Europie istnieją rozbudowane, stare struktury Kościoła i mocno skoncentrowane na sobie duchowieństwo. Dlatego może tak bardzo drażnią słowa papieża Franciszka o klerykalizmie? Czy rzeczywiście wraz ze święceniami jesteśmy najlepiej wyposażeni do zrobienia wszystkiego w Kościele?

Przez chrzest stajemy się członkami Chrystusa oraz zostajemy wszczepieni w Kościół i stajemy się uczestnikami jego posłania – to słowa wyjęte z Katechizmu Kościoła Katolickiego. Są one tak znane i tak oczywiste, że nie zwracamy na nie uwagi. A przecież św. Paweł Apostoł podkreślał, iż Kościół jako Ciało Chrystusa ma różnorodne członki, wszystkie potrzebne i ważne, jak to w ludzkim ciele. Wystarczy, że któryś jest chory czy słaby – boli. I znamy też słowa z katechizmu, że każdy jest posłany przez Jezusa do budowania, wznoszenia wspólnoty Kościoła.

Stare prawdy odczytane na nowo. Jak synod papieża Franciszka o synodalności. Nie jest czymś nowym, ale czymś dawnym, odczytywanym na nowo. I stąd też – jak wszystko, co nowe – budzi u wielu lęk, u innych zaś oczekiwania i nadzieję na zmiany, na lepsze.

„Niech Allah ma cię w swojej opiece”, czyli jak muzułmanin pomógł katolickiemu księdzu dotrzeć na misje w Papui

Ewangelizacja od zawsze dziełem świeckich

Każdy jest posłany przez Jezusa do budowania wspólnoty Kościoła – nie monumentalnego, budzącego respekt i lęk gmachu, potęgi postrzeganej na sposób ludzki, ale właśnie wspólnoty. To „każdy jest posłany” nie jest też niczym nowym. Wystarczy wczytać się w Dzieje Apostolskie – pierwszy podręcznik historii misji – czy też w listy św. Pawła. W nich widać, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa ewangelizacja w szerokim tego słowa znaczeniu była dziełem przede wszystkim misjonarzy „świeckich”, nieprzeznaczonych przez wspólnotę wyłącznie czy też w dużej mierze do głoszenia Ewangelii. Był to raczej ruch spontaniczny – dziś byśmy powiedzieli, że przez „marketing szeptany”.

Świeccy misjonarze w historii

Chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się głównie przez kontakty z innymi, w tym także z tymi, którzy nie liczyli się w ówczesnym społeczeństwie: niewolnikami, biednymi kobietami, dziećmi. Takimi misjonarzami byli chociażby małżonkowie Akwila i Pryscylla (DZ 18,2), Pryska (RZ 16,5), Lidia (DZ 16,14), Apollos (1 KOR 1,12), Urban i Stachys (RZ 16,9), Tryfen i Tryfoza (RZ 16,12).

Jeśli sięgniemy nieco dalej wśród świeckich głosicieli Ewangelii z pierwszych wieków możemy zwrócić uwagę na św. Nino (bądź Nunię), apostołkę i patronkę Gruzji (przełom III i IV w.). Nie było jej łatwo, gdyż była ona niewolnicą z Kapadocji sprzedaną władcy gruzińskiemu. A mimo trudnej sytuacji życiowej odznaczała się pobożnością i dobrocią. Uzdrowiła chorą żonę króla. I to był przełom. Powstał silny do dzisiaj Kościół.

W historii Kościoła w Polsce można byłoby wspomnieć chociażby św. Jadwigę Królową i jej zaangażowanie w chrzest Litwy. Nie były to u niej działania wynikające z pobudek politycznych, ale z przekonania o wartości Ewangelii i wspólnoty Kościoła. W czasach nowożytnych przywołać można działalność zastępów nowo ochrzczonych, którzy szli dalej, ewangelizując innych Indian w Nowym Świecie.

Dzisiaj Ameryka Łacińska jest niezwykle dynamiczną, katolicką częścią świata. Na początku XVII w. do dalekiej Korei chrześcijaństwo przynieśli świeccy. I rozwijało się ono dynamicznie. Misjonarze duchowni pojawili się tam dopiero w 1836 r. Ciekawie byłoby przyjrzeć się tworzonym strukturom i życiu tego Kościoła – bo przecież był to Kościół – wspólnota ludzi ochrzczonych, świeckich członków Jego Ciała, którzy stają się uczestnikami Jego posłania.

To plemię zabiło pierwszego misjonarza na swojej ziemi. 90 lat później dało Kościołowi biskupa

Zmiana centrum

Na minione wieki misji katolickich patrzymy z wyższością – to wzięło przecież początek od nas, z Europy. I myśląc o Kościele wciąż odmienia- my przez przypadki Europa, w Eu- ropie, Europy… A dzisiaj Europa nie jest centrum Kościoła, ani liczebnym, ani duchowym. W Europie istnieją rozbudowane, stare struktury Kościoła. I mocno skoncentrowane na sobie duchowieństwo. Dlatego może tak bardzo drażnią słowa papieża Franciszka o klerykalizmie. Bo są one o nas w Europie, gdzie dość zamożny Kościół broni sam siebie i swoich instytucji, swojego autorytetu i powagi, na które to pracował przecież przez wieki. I współtworzył Europę. Ale może jednak – przez prawidła historii i współczesności – ta wielkość i autorytet, i władza i dostatek uśpiły go na dobre? Może głos papieża Franciszka – i Synodu o Synodalności – rozbudzi go choć trochę?

Europa staje się nowymi „peryferiami” Kościoła katolickiego?

Dziś misjonarzy z Polski już tu nie ma

W 1970 r. polscy misjonarze oblaci założyli nową misję w Figuil, w północnym Kamerunie. Chrześcijan można było tam policzyć na palcach jednej ręki. To przecież niedawno, ale był to jeszcze czas pionierski. Przez lata ta misja z obrazem Matki Bożej Częstochowskiej była centrum i wizytówką polskich oblatów w Kamerunie. Dzisiaj nadal są tam oblaci i niezwykle prężna wspólnota chrześcijańska.

Polskich misjonarzy już tam nie ma. Ale jest wspólnota wspólnot. Bo najpierw jest ona różnorodna językowo i kulturowo – większość to Gidarzy, ale także Mundang, Gisiga, Tupuri, Ngambay, Kameruńczycy z południa kraju. Kiedy odwiedziłem tę misję dziesięć lat temu, liczyła 50 wspólnot chrześcijańskich, zgrupowanych w sześciu sektorach terytorialnych. W misji prowadzono katechezę dla dorosłych oraz w szkołach dla młodzieży i dla dzieci. Żywą działalność prowadziły także organizacje katolickie, zrzeszające dzieci, młodzież i dorosłych – w sumie kilkadziesiąt.

O Figuil mówi się „parafia”. Ale to parafia była oparta przede wszystkim na świeckich. Te 50 wspólnot mają szereg odpowiedzialnych świeckich: radę wspólnoty, przewodniczącego, katechistę, odpowiedzialnych za finanse, za utrzymanie miejsca kultu itp.

Kamerun: Pomysłowość misjonarza [WIDEO]

Ważni katechiści

Gdy w niedzielę nie ma kapłana – a często go nie ma w licznych, małych wspólnotach, bo księży jest niewielu – w tych wspólnotach celebrowana jest liturgia słowa Bożego i udzielana jest też Komunia. Msza św. niedzielna jest bowiem sprawowana tylko w głównych ośrodkach sektorów misyjnych – i to nie w każdą niedzielę. Wyjątek stanowi Figuil – centrum misji. Tam też do matki Bożej (Częstochowskiej) kilka razy w roku przybywają pielgrzymi z sąsiednich misji. W dorocznej uroczystości ku czci Świętej Bożej Rodzicielki bierze udział ok. 10-15 tysięcy ludzi.

Ten wzrost wspólnoty Kościoła i jego codzienne życie nie byłyby możliwe bez pracy miejscowych katechistów. Od strony ludzkiej to oni go zbudowali. Przy tym nie stanowili wybranej, elitarnej grupy. Byli i są bezpośrednimi świadkami wiary, często także pierwszymi w znaczeniu chronologicznym. Ich posługa włącza się w nośną strukturę ewangelizacji. I nie jest związana z wynagrodzeniem.

Ze względu na ich wkład w dzieło ewangelizacji kontynentu były głosy, by udzielać im święceń. O wiele głośniej mówiono – i wcielano to w życie – by udzielać święceń diakonatu. „Wypada bowiem, żeby mężowie, którzy spełniają prawdziwie służbę diakona, już to głosząc jako katechiści słowo Boże, albo kierując w imieniu proboszcza czy biskupa odległymi wspólnotami chrześcijańskimi, bądź praktykując miłość w dziełach społecznych czy charytatywnych, byli umacniani przez obrzęd włożenia rąk przekazany tradycją apostolską i łączeni ściślej z ołtarzem, aby przez sakramentalną łaskę diakonatu mogli skuteczniej wykonywać swoją służbę” – mówił o tym już dekret misyjny II Soboru Watykańskiego. Dobrze, że papież Franciszek ustanowił posługę katechisty. Nie jest ona drogą do kapłaństwa hierarchicznego, ale przypomina o różnorodności charyzmatów złożonych w rękach świeckich.

Chleb powszedni

W czasach współczesnych Kościół w Ameryce Łacińskiej zdynamizowały kościelne wspólnoty podstawowe, zwane też niekiedy „chrześcijańskimi wspólnotami podstawowymi”, „żywymi wspólnotami kościelnymi”, „małymi wspólnotami chrześcijańskimi” itp. Łączą się one z jedną z metod pracy w ubogich społecznościach latynoamerykańskich. Są to wspólnoty oparte na bliskich relacjach wszystkich członków, patrzące na różne aspekty ludzkiego życia przez pryzmat Ewangelii.

W społecznościach z takimi tradycjami synodalność jest chlebem powszednim. Ich zadaniem jest oddziaływanie na swoje środowisko przez głoszenie wartości Królestwa i ukazywanie sytuacji grzechu, gdyż posłannictwem Kościoła jest przemienianie świata. Jego działanie zatem musi być konkretne i bezpośrednie. Kościół spełnia to zadanie przez różnych swych członków, nie tylko przez duchowieństwo.

Czad: Historia pewnej szkoły – od dramatu do radości

Nikt nie może robić wszystkiego

Przedstawione nieco wyżej życie wspólnoty w Figuil to żywy przykład, który może zilustrować słowa kard. Kocha, że Kościół synodalny to jest Kościół, w którym nikt nie może robić wszystkiego, a każdy ma robić to, do czego jest wyposażony przez Ducha Świętego. To może być także rachunek sumienia dla naszego, lokalnego stylu duszpasterstwa i zarządzania wspólnotą Kościoła. Czy w tej wspólnocie wszystko najlepiej zrobią – i czy do wszystkiego są powołani – księża, zakonnicy, siostry zakonne?

Kobiety – uśpiony olbrzym

Nie tylko katechista prowadzi lokalne wspólnoty chrześcijańskie – ale także katechistki czy siostry zakonne. Kobiety w Kościele – to kolejny uśpiony olbrzym, by odwołać się do znanego obrazu. Dobrze, że papież Franciszek powołuje kobiety na ważne stanowiska w Kurii Rzymskiej. Media – katolickie i nie tylko – dyskutują o diakonacie kobiet. Ale tutaj nie chodzi o „klerykalizowanie” wspólnoty Kościoła, ale o należne miejsce dla każdego.

Jeśli mężczyzna i kobieta są sobie równi, mają tę samą godność i ten sam chrzest, to chociaż równość nie oznacza identyczności, to jednak rodzi się pytanie o wykorzystanie potencjału kobiet w Kościele. To przecież nie jest aktywna mniejszość w Kościele, ale pod względem wszelkiej aktywności – zdecydowana większość.

Kobieta w Papui-Nowej Gwinei – przemoc, wyzysk i przedmiotowość

Jest w Kościele – także w jego organach zarządzających – wiele miejsca i funkcji (nawet tych ważnych), które niekoniecznie są związane ze święceniami. A zatem – jak to się ma z ich obsadzaniem przez kobiety? Czy rzeczywiście wraz ze święceniami jesteśmy najlepiej wyposażenia do zrobienia wszystkiego w Kościele? Mamy monopol na Ducha Świętego i jego dary? To są pytania, które stawia nam dzisiaj tzw. Kościół misyjny, bardziej doceniając rolę kobiet. I stawia je także Synod o Synodalności, polecając wsłuchiwanie się także w głosy kobiet.

Kiedy Święty Piotr przemawiał w domu setnika Korneliusza na pogan, „obcych”, zstąpił Duch Święty. Zdumiało to wiernych pochodzenia żydowskiego. Wtedy apostoł zadecydował: „Któż może odmówić chrztu tym, którzy otrzymali Ducha Świętego tak samo jak my?”. I rozkazał ochrzcić ich w imię Jezusa Chrystusa (DZ 10,44-48). Po powrocie do Jerozolimy spotkał się z wymówkami i oburzeniem tych, którzy byli posłani, by czynić uczniów ze wszystkich narodów.

Jaroslaw Różański OMI, misyjne.pl

niniwa.pl

Redakcja portalu niniwa.pl