25 stycznia| Artykuły

5 życiowych zasad rowerzysty i nie tylko

Rower na pozór jest prostym urządzeniem, ale kiedy analizujemy złożoność mechanizmu, poszczególne jego części, zasady regulacji, albo myślimy o jakiejś modernizacji, widzimy na rynku wiele marek części, albo ich zamienników, oferuje się nam różne rodzaje udogodnień, siodełek, przerzutek i innych części, to czasem wolimy oddać rower do specjalisty. Z życiem nie jest tak łatwo, ciężko oddać go na remont do fachowca.

Rower na pozór jest prostym urządzeniem, ale kiedy analizujemy złożoność mechanizmu, poszczególne jego części, zasady regulacji, albo myślimy o jakiejś modernizacji, widzimy na rynku wiele marek części, albo ich zamienników, oferuje się nam różne rodzaje udogodnień, siodełek, przerzutek i innych części, to czasem wolimy oddać rower do specjalisty. Z życiem nie jest tak łatwo, ciężko oddać go na remont do fachowca.

Kończymy szybko ten artykuł? Ok… Zatem – oddaj życie Bogu, to jest najlepszy specjalista! Koniec?

Powyższe stwierdzenie jest w 100% prawdziwe, jednak osobiście brzmi mi w uszach trochę jak frazes, zbyt banalnie. Jestem człowiekiem praktycznym i szukam zawsze konkretnych rozwiązań, wyjaśnień, co z czego wynika. Bo co to znaczy oddać Bogu życie, albo któż z nas może w ogóle określić ludzkim językiem jaki jest nieogarniony Bóg? Ostatecznie nikt za nas życia nie przeżyje, a przecież (mam nadzieję) wszyscy mamy pragnienie, żeby było to życie na 100%, a nie tylko, żeby się przez nie jako tako prześlizgnąć.

Zatem do rzeczy. Do jazdy na rowerze potrzebujemy:

  • siły
  • myślenia
  • balansu
  • poruszania się
  • celu

Może i innych rzeczy, ale skupmy się na tych 5 elementach.

I Siła

Do jazdy na rowerze oprócz fizycznych sił, zdrowia itd., nad którymi nie chcę się pochylać bardziej, potrzebujemy głównie sił mentalnych, pewnej siły woli i motywacji. Tak jest często na wyprawach rowerowych. Najwięcej jest w głowie. Podobnie w życiu.

Każdy z nas ma swoje sposoby na ładowanie baterii, może to być np. spełnianie swoich pasji, bycie z rodziną, przyjaciółmi, jako odreagowanie od szkoły, studiów czy pracy (i odwrotnie, pójście do szkoły lub pracy to odreagowanie od domowego środowiska), odpoczynek – czymkolwiek by nie był (drzemka, majsterkowanie, wypad w góry). Można wymieniać bez końca. Ups… zapomnieliśmy jeszcze o modlitwie! No i rzeczywiście. Modlitwa ma potrójną moc. Daje siłę co najmniej na trzy sposoby.

Po pierwsze rzeczywiście Pan Bóg pomaga. Jestem przeświadczony o tym, że wspiera decyzje człowieka, które są podejmowane z dobrych pobudek, a armia świętych od bólów gardeł, rzeczy zagubionych, czy spraw beznadziejnych, to pomniejsi specjaliści, z którymi warto dobrze żyć i współpracować. Poza tym Pan Bóg lubi z nami rozmawiać, słuchać nawet jak gadamy z Nim na wpół śpiący, albo nawijamy w myślach o nowej gitarze, którą byśmy chcieli kupić, albo którą opcję wakacyjną wybrać, bo przecież i tu i tu zapraszają nas przyjaciele. Lubię myśleć, że traktuje nas wtedy jak dzieci i uśmiecha się myśląc „oj, Krzysiu, Krzysiu, idź już spać, jutro też jest dzień”. I się uśmiecha jak do swojego małego dziecka. Uwaga, mimo wszystko polecam stworzenie dobrej i godnej przestrzeni do modlitwy! 🙂 Różnie to jednak w życiu wychodzi.

Po drugie modlitwa porządkuje głowę. Np. gdy się modlisz i rano wyrzucasz z siebie masę spraw, o które chcesz prosić, albo dziękujesz za załatwione rzeczy, to wręcz ustawiasz sobie listę spraw, porządkujesz porządkujesz je według priorytetów. Wieczorem przed snem rachunek sumienia może pozamykać jakieś tematy w głowie i pomóc spokojnie zasnąć – ok, to zawaliłem, ale na to i tamto nie miałem obiektywnie wpływu, więc nie będę się tym przejmować. Patrząc z dystansu łatwiej realistycznie zobaczyć każdą sytuację. Pomaga też czytanie Pisma Świętego, każdy może mieć na to własny sposób. Ja lubię czytać wieczorem Ewangelię z następnego dnia i na jej podstawie wyznaczam sobie do zrobienia jakieś przemyślenie albo nawet małe zadanie, które kojarzy się z tekstem. Wieczorem mogę ocenić, czy udało mi się to, czy nie i motywuje mnie to do dalszych starań.

Po trzecie, modlitwa uspokaja ducha. Bycie w ciszy z Bogiem to chyba najlepsza modlitwa, jaką możemy sami sobie zaaranżować. Koi i daje siłę.

II Myślenie

Bez myślenia, znajomości zasad ruchu drogowego, daleko nie zajedziesz, bez myślenia nie będziesz dobrze się uczyć, pracować, nie wyciągniesz wniosków z błędów i sukcesów. Sam staram się często zapraszać do mojego myślenia Pana Boga. To niby taka modlitwa, ale nie wiem czy Pan Bóg tez by to tak zakwalifikował. 😉 Często analizuję przed decyzją, jakie są za i przeciw. Czy więcej „za” czy więcej „przeciw”. Ale to jedno „przeciw” jest mocniejsze od tych dwóch „za”. No dobra, to przeliczam głosy…

Dawno temu zostaliśmy jako wspólnota NINIWA zaproszeni do prowadzenia rekolekcji dla bierzmowańców, grupy gimnazjalistów. Przyszła kolej na kolegę, Kubę, który wziął krzesełko i usiadł przed 30-tką młodych gniewnych. No może nie bardzo gniewnych, ale na pewno rozgadanych i niezbyt zainteresowanych naszym tematem. Ale ile można gadać, kiedy przed Wami siedzi koleś, nic nie mówi i tylko się patrzy. W pewnym momencie oni też zamilkli na widok oszołoma. Kuba siedzi drugą minutę i nic nie gada. Napięcie rośnie, bo już nawet my się zastanawiamy czy kolegi nie ratować, czy się nie zestresował i zabrakło mu języka w gębie. Po 3 minutach ciszy mówi stanowczym, ale spokojnym głosem: „cokolwiek robisz, myśl!” Wstał z krzesełka i odszedł na bok. Gimnazjum było pozamiatane. To była cała jego konferencja. Cóż więcej napisać?

III Balans

Tu chodzi przede wszystkim o zdrowe proporcje między różnymi sferami życia jak przyjaciele, rodzina, rozrywka, nauka, praca, pasje i odpoczynek, a do tego Pan Bóg.

Podstawowe obowiązki trudno przyciąć, trzeba jeść, spać, chodzić na studia czy do pracy, wykonywać dodatkowe obowiązki. Można jedynie robić różne rzeczy sprawnie, żeby mieć czas na inne. Np. spanie po 12 h na dzień nie przyniesie ci takiej korzyści, jak 8 h zdrowego snu i 4 dodatkowe na aktywność fizyczną i jakieś rozwijające zajęcia, które dadzą Ci impuls do życia. Reszta czasu to rozwijanie pasji, odpoczynek, spotkania z przyjaciółmi itp. Na każdym etapie życia proporcje tych sfer życia i poświęconemu im czasowi się zmieniają. Widzę to po sobie. Na etapie szkoły i studiów, bardzo ważne są relacje z przyjaciółmi. To to środowisko najpewniej umożliwi Ci założenie własnej rodziny, spotkasz tam kogoś ważnego. Studia to dobry czas, bo możesz układać sobie wiele spraw pod siebie, manewrować nimi bardziej elastycznie niż w szkole. Ale to dobrze, bo uczysz się podejmować własne decyzje i brać za nie odpowiedzialność. A gdzie jest w tym wszystkim Pan Bóg?

W moim przypadku jest bardzo miłosierny. Zadowala się praktycznie ochłapami czasu, które Mu poświęcam z 24 godzin doby. Jeśli do kupy będzie tego 20 minut, to pewnie i tak dużo. Wiadomo, przy dwójce małych dzieci ciężko o głęboką kontemplację, różańce i koronki. Nie wbijam sobie za to przesadnie. Może masz podobnie, jesteś zaangażowaną, aktywną osobą, robisz wiele dobrego. Miejsce dla Pana Boga powinno jednak zawsze się znaleźć. Może masz bardzo wymagające studia albo absorbują cię obowiązki w domu, musisz dużo pomagać w swojej rodzinie? Nie dokładaj sobie wyrzutami sumienia. Staraj się wypełniać swoje zadania powierzając je Bogu. Bądź obecny i zaangażowany w swoim domu. To też forma modlitwy.

Walcz też o swoje pasje. Ja gram na gitarze. Często trudno mi wytargać nawet drobną chwilę na tę rozrywkę. Odbywa się to kosztem snu lub przy bezcennym wsparciu bliskich. Nie można jednak rezygnować. Myślę, że zwłaszcza faceci to czują. My musimy mieć to coś swojego, czy to gry komputerowe, czy sport, czy jeszcze coś, co możemy przeżywać w konstruktywnej samotności. Ja mam „klub” w piwnicy, komputer, gitarę i wzmacniacz. Jeśli Twoja dziewczyna mówi ci, żebyś odłożył pasję na bok i poświęcił jej więcej czasu, rozważ to mądrze. To właśnie twoja pasja często czyni cię interesującym i atrakcyjnym. Mądre książki (np. „Dzikie serce”) mówią też, że kobiety są szczęśliwsze, gdy ich mężczyźni realizują swoje pasje, są konsekwentni.

IV Poruszać się

Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę musisz się poruszać naprzód” – mawiał Albert Einstein. W kontekście naszego zestawienia chodzi o to, żeby stale się rozwijać.

Czy jesteś wdzięczny za to co masz? Czy nie osiadasz na laurach i szukasz kolejnych wyzwań? Może udało Ci się podjąć jakąś pasję, ale potem zawiesiłeś rękawice na kołku? Nie szkodzi, o ile szukasz czegoś kolejnego, a nie kładziesz się na kanapie życia. Czy poszukujesz swojego kierunku? Można się poruszać do przodu, ale jeździć w kółko. Też nie o to tu chodzi. Ale może też pojawić się odwrotna pułapka, że chwytasz się za wszystko, ale niczego nigdy nie kończysz. Daje ci to jakieś nowe doświadczenia, poszerza trochę horyzont, ale nie czujesz satysfakcji z osiągniętych kroków rozwoju. Nie bez powodu duże (ale i coraz częściej mniejsze) przedsiębiorstwa tworzą dla swoich pracowników ścieżki kariery, czyli różne drogi ich rozwoju zawodowego w danej firmie. Dzięki temu pracownicy wiedzą i czują, że się rozwijają.

Dobrze jest się uczyć nowych rzeczy, czytać, słuchać. Polecam platformę www.TED.com, którą można znaleźć z napisami po polsku. To cykl nagrań wideo z kilkunastominutowymi przemowami różnych ludzi na rozmaite tematy. Wszystkie są w jakiś sposób motywujące i mobilizujące. Poszerzają świadomość.

V Cel

Cel to fundamentalna rzecz, ale specjalnie zostawiłem ją na koniec. Wyznaczamy sobie mnóstwo celów w krótszym i dłuższym horyzoncie czasu. „W tym roku zdam już to okropne prawo jazdy.” „Dziś położę się wcześniej spać, nie włączam nowego Batlefielda”. W jeździe na rowerze można teoretycznie nie mieć celu, jechać przed siebie, nabijać kilometry, ale w pewnym sensie i to jest celem – czerpanie przyjemności z jazdy czy bicie rekordów.

Tu jednak chodzi o taki nadrzędny cel, który ustawia twoje życie. Czy masz już swoje życiowe motto, cel albo hasło? Czy coś kieruje twoje poczynania we właściwą stronę. I nie odpowiadaj od razu „Idę za Jezusem”, bo pięknie to brzmi, ale cóż znaczy to w praktyce? Nie ma oczywiście niczego złego w ustaleniu sobie celu „kochać!”, albo „będę święty”, ale może twój cel będzie bardziej szczegółowy, np. „będę lepszy niż mój ojciec/matka”, albo „chcę być zawsze w łasce uświęcającej”. Taki cel będzie dla ciebie bardzo ważny. Będziesz do niego wracać przy różnych sytuacjach, czynnościach, nawet trywialnych. Kiedy zaliczysz porażkę i złapiesz się na tym, że robisz dokładnie to, co twoja matka, albo pożegnałeś się na chwilę z łaską uświęcającą, od razu zaświeci ci się lampka ostrzegawcza i wrócisz na dobre tory. O ile to będzie rzeczywiście ważny dla ciebie cel.

Jedno jest pewne, życie jest złożone. Nie można wybiórczo traktować żadnej jego sfery, ani żadnej ignorować. To tak jak auto z odpicowanym lakierem, ale z flapem na kole – nie pojedzie. Albo przynajmniej nie zajedzie daleko.

Krzysztof Zieliński

Krzysztof Zieliński

Od 2008 roku współtworzy Oblackie Duszpasterstwo Młodzieży NINIWA, co jest jednocześnie pracą i życiową misją. Współorganizuje i animuje wydarzenia, pisze artykuły, redaguje treści książek i robi znacznie więcej. Człowiek orkiestra.