Epickie pojedynki w Biblii [część 6]
„To oczywiste, że ta potyczka nie zostanie rozstrzygnięta poprzez nasze umiejętności posługiwania się mocą, ale w pojedynku na miecze świetlne”. To cytat hrabiego Dooku z pojedynku z mistrzem Yodą w II części Gwiezdnych Wojen. Trochę popkultury nie zaszkodzi. Jednak w dzisiejszej opowieści będzie dokładnie odwrotnie. Miecze możemy sobie dziś odpuścić. A o jaką moc chodzi?
„To oczywiste, że ta potyczka nie zostanie rozstrzygnięta poprzez nasze umiejętności posługiwania się mocą, ale w pojedynku na miecze świetlne”.
To cytat hrabiego Dooku z pojedynku z mistrzem Yodą w II części Gwiezdnych Wojen. Trochę popkultury nie zaszkodzi. Jednak w dzisiejszej opowieści będzie dokładnie odwrotnie. Miecze możemy sobie dziś odpuścić. A o jaką moc chodzi?
Pojedynek, jakiego nie było
Stanął sam naprzeciw czterystu pięćdziesięciu. Był sam, bo tylko on się ostał. Wyzwał ich na pojedynek, a tłum zawołał i ucieszył się tym pomysłem. Gawiedź zawsze jest żądna atrakcji. Osamotniony wojownik miał puste ręce, zaś jego przeciwnicy wyposażeni byli w tajemnicze wisiorki, koraliki, amulety, tatuaże, a nawet w miecze i oszczepy, a jednak sprawiali wrażenie zupełnie rozbrojonych otwartym wyzwaniem mężczyzny. Jeszcze o tym nie wiedzieli, ale ich pojedynek był z góry przegrany.
Na pozór starcie miało znamiona magicznego pojedynku. Kto rozpali ogień bez hubki i krzesiwa? Kto wyczaruje gorący płomień gotowy strawić ofiarę na przygotowanym ołtarzu? Cała nadzieja w Baalu, ich bogu. Prosili go o płomień od rana do południa, a nawet jeszcze dłużej. Tańczyli, błagali, prosili, użyli nawet swoich ostrzy, żeby pokaleczyć się i przypodobać swojemu bogu. Gdyby Baal istniał, miałby z tego niezły ubaw. Jeszcze więcej radości miał jednak mężczyzna, który regularnie naigrywał się ze swoich przeciwników. „Wołajcie głośniej, bo to bóg! Więc może zamyślony albo jest zajęty, albo udaje się w drogę. Może on śpi, więc niech się obudzi!” Regularne docinki to jednak nie jedyna forma osłabienia morale oponentów. Gdy opcje się im skończyły, mężczyzna poprosił o zwrócenie uwagi teraz na niego. Swój ołtarz otoczył dwunastoma kamieniami, okopał i kazał polać drwa obficie wodą. Nie jeden raz, nie dwa, ale trzy razy tak, że woda wypełniła wykopany rów. To już szczyt drwiny. Tu nawet hubka i krzesiwo poległyby z kretesem. A tymczasem chwilę potem potężny ogień z nieba spalił nie tylko ofiarę z cielca i drwa, ale kamienie i muł! Po wodzie w rowie też nie było już śladu. Moc! Teraz gawiedź patrzyła w stronę proroków Baala. To nie był ich najlepszy dzień.
Oszukani
Takie słowo klucz można by przypisać do historii proroków Baala walczących w modlitewnym pojedynku z Eliaszem. Nie kojarzę drugiego takiego zdarzenia w Biblii. Spektakularne zwycięstwo, jednak nie na miecze i topory, ale na moc wiary i siłę ducha. Również lud dał się wkręcić historyjkom o bóstwie Baala. Szczęśliwie, Eliasz w dobitny sposób pokazał im, że się mylili. Także prorocy Baala zostali oszukani m.in. przez króla Achaba, który podpowiedział im, że lepiej służyć fikcyjnemu bóstwu, niż prawdziwemu Bogowi. Potem jednak także sam demon wystawił ich do wiatru, skrępowany mocą Yahwe.
W historii pojedynku proroków uderza ogromna pewność siebie Eliasza. Można by wręcz się zastanawiać, czy przystoi mu takie obdarcie przeciwników z jakiegokolwiek szacunku. Czytając ten fragment może się człowiekowi zrobić wręcz żal kapłanów Baala, bezradnych i upokorzonych. Eliasz, co ciekawe, przypomina w tej historii bardziej Goliata niż Dawida. Odważny, pewny siebie i towarzyszącej mu Bożej mocy rozprawia się z prorokami fałszywego boga. Miał jednak ku temu ogromną motywację. Walczył o serca i dusze ludu Izraela. Król Izraela Achab zupełnie odwrócił się od Boga i gnębił Jego wyznawców, a proroków mordował. Eliasz musiał zrobić coś spektakularnego, żeby wstrząsnąć ludem. To już niezliczony, kolejny raz, kiedy lud doświadcza Bożego znaku.
Paradoksalnie oszukać dał się chyba też sam Eliasz. Jak to? Wyjaśnia to kolejny rozdział 1 Księgi Królewskiej. Ten odważny i buńczuczny prorok, chwilę później czmycha na pustynię w obawie o własne życie przed gniewem władców. Czym się tak przestraszył? Przecież chwilę wcześniej władał praktycznie mocą piorunów i ognia z nieba! Przecież Bóg może wszystko. Sądzę, że Eliasz wystraszył się własnej chwały. Dał się oszukać poczuciu własnej wielkości. Być może Bóg odpowiedział na modlitwę Eliasza dla dobra ludu, ale wcale nie musiało Mu się podobać szyderstwo proroka. Jednym słowem – przesadził. Minie trochę czasu po ucieczce, nim po kolejnym spotkaniu z Bogiem na pustyni, obecnym w lekkim powiewie, Eliasz otrząśnie się, wyciągnie głowę z piachu i nabierze sił do dalszych, prorockich wyzwań.
My nie dajmy się oszukać. Bóg albo nic.
Chcesz lepiej poznać postać proroka Eliasza? Śledź naszą serię fabularną na www.festiwalzycia.pl oraz weź udział w Festiwalu Życia w Kokotku od 8 do 14 lipca. Poznaj epickiego proroka!
Krzysztof Zieliński
Krzysztof Zieliński
Od 2008 roku współtworzy Oblackie Duszpasterstwo Młodzieży NINIWA, co jest jednocześnie pracą i życiową misją. Współorganizuje i animuje wydarzenia, pisze artykuły, redaguje treści książek i robi znacznie więcej. Człowiek orkiestra.