Czy częstotliwość słuchanej muzyki ma znaczenie?
Międzynarodowy standard częstotliwości muzyki to 440 Hz. Pierwszy standard został wymyślony przez Pitagorasa i miała nim być częstotliwość 432 Hz, rzekomo bardziej naturalna dla człowieka.
Czy Pitagoras miał rację? Poznajcie historię częstotliwości muzyki.
Sevres to leżące nad Sekwaną niewielkie stosunkowo miasto we Francji. Prawdopodobnie świat nie wiedziałby o jego istnieniu, gdyby nie pewien szczegół. Do niedawna, każdy kto chciał sprawdzić ile waży kilogram i jak długi jest metr musiał tu przyjechać.
To właśnie w Sevres Międzynarodowym Biurze Miar i Wag znajdowały się globalne wzorce używanych na świecie wielkości. Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym, ale na dobrą sprawę skąd wiadomo, że nasz poczciwy kilogram to akurat tyle ile pokazuje elektroniczna waga w kuchni? Przecież mogło by to być ciut więcej albo ciut mniej. I chyba nikt by się nie zorientował. No, ale gdyby tu zastosować wolną amerykankę, to nawet nie próbuję wyobrażać sobie tego chaosu. Dlatego ktoś musi to trzymać za pysk. Wzorcem kilograma był (piszę był bo 20 maja 2019 to się ciut zmieniło) platynowy walec o wadze dokładnie kilograma. Trzymany był pod specjalnymi kopułami, żeby uchronić go przed działaniem powietrza i innych czynników mogących ten wzorzec naruszyć. Z metrem było podobnie. Tylko, że to był pręt. Metrowy oczywiście. I w dużym uproszczeniu działało to tak: jak ktoś chciał sprawdzić, czy jego kilogram jest legalny musiał porównać to z tym kilogramem z Sevres. Pisałem, że 20 maja to się zmieniło. Bo się zmieniło. Materialne wzorce przeszły do historii. Od tej chwili wszystkie międzynarodowe jednostki miar są definiowane nie na podstawie materialnych wzorców, ale na podstawie niezmiennych stałych przyrody, takich jak prędkość światła, częstotliwość promieniowania cezu czy stała Plancka. Przykład. Jak nowym sposobem wyznaczyć długość metra? Bardzo prosto – to odcinek, który pokonuje światło w próżni w czasie 1/299792458 sekundy. Tak czy inaczej, wygląda na to, że ciężar kilograma i długość metra są sprawą umowną. A jak jest z muzyką? Bardzo podobnie.
Częstotliwość 432 Hz
Powiadają, że wszystko jest dźwiękiem. Ludzie, zwierzęta, przedmioty, słowa, kolory – wszystko to posiadać ma swoją unikalną częstotliwość. Tak powiadają. Nie posiadam przyrządów, by to sprawdzić, ale zakładam, że tak rzeczywiście jest. Na temat różnych muzykoterapii słyszy się nie raz. Mozart ma uspokajać płaczące dzieci, tybetańskie misy leczyć raka, a hip-hop wyciągać z depresji. Ale istnieje też mroczna strona dźwięku. Kiedy w 1944 roku Trzecia Rzesza zaczęła przegrywać na wszystkich frontach, Albert Speer, bliski współpracownik Hitlera, rozpoczął pracę nad dźwiękową maszyną zagłady. Jego akustyczna armata miała zabijać w pół minuty każdego, kto znalazł się w jej polu rażenia. Na szczęście nie zdążono jej użyć. Amerykanie podczas wojny w Wietnamie korzystali z maszyny o pieszczotliwym przydomku Zamrażacz krwi. Był to helikopter z zainstalowanymi potężnymi głośnikami. W czasie akcji dochodziły z nich potworne odgłosy, które miały symbolizować jęki błądzących po świecie dusz poległych. W 2003 roku radio BBC doniosło, że wywiad USA łamał jeńców schwytanych podczas wojny w Iraku torturując ich muzyką Metalliki, Skinny Puppy i (?!) Dinozaura Barneya. Sierżant Mark Hadsell zeznał: Ci ludzie nigdy nie słyszeli heavy metalu. Nie mogli go znieść. Po dobie ich mózgi i ciała odmawiały współpracy, myśli spowalniały i zaczynali się załamywać.
Teoria spiskowa
Ale zostawmy te dziwne klimaty. Chcę o czymś bardziej subtelnym, bardziej spiskowym i bardziej intrygującym. I nie mniej dziwnym. Tak jak istnieje uniwersalny wzorzec dla kilograma i metra, tak samo istnieje uniwersalny wzorzec dla dźwięku A w muzyce. Podobno sam Pitagoras ustalił kiedyś jego pierwszą globalną częstotliwość. Miało to być 432 Hz. Swoją drogą zastanawiam się jak on to wyliczył, skoro pierwsze urządzenie do mierzenia częstotliwości wynaleziono stulecia po jego śmierci. Wchodzimy tutaj trochę na teren jednej z wielu teorii spiskowych, więc o stosowny dystans proszę. Ale temat jest na tyle ciekawy, że go podejmuję. Choćby po to, by wywołać dyskusję. A jak wiemy, zawsze warto rozmawiać. Otóż ta częstotliwość 432 Hz ma być częstotliwością pierwotną, naturalną i kosmiczną. A nawet uzdrawiającą. Ci z lepszym uchem potrafią ponoć usłyszeć ją w szumie drzew, śpiewie ptaków i brzęczeniu owadów. Ja w każdym razie nie potrafię. Wszystkie instrumenty strojono w tym stroju. W nim grano i śpiewano. I było fajnie. Aż w końcu w 1917 roku rodzina Rockefellerów (dokładnie ta od Illuminatów) wszystko popsuła. Nie wiedzieć czemu zgłosili postulat, żeby wzorzec 432 Hz zmienić na 440 Hz. Początkowo muzyczny świat odrzucił ten pomysł. Jednak już rok później rząd USA ugiął się pod presją arcy – bogatej rodziny. W 1939 na 440 Hz przestroiły się Anglia i Niemcy. Jednak świat muzyków wciąż protestował. Ostatecznie muzyka na całym świecie została dostrojona do 440 Hz w 1953 roku. Po co to wszystko? Jak zwykle mamy wersję oficjalną i spiskową. Ta oficjalna głosi, że chodzi o ujednolicenie międzynarodowych standardów w związku z rodzącą się erą masowego rozpowszechniania muzyki. Ta spiskowa przekonuje, że chodzi o kontrolę mas. Muzyka w stroju 440 Hz ma w sposób subtelny aplikować nam stałe poczucie stresu i presji. W efekcie stajemy się bardziej nerwowi, zmęczeni i agresywni. Do tego dorzucić trzeba jeszcze chwiejność emocjonalną i skłonność do depresji. A nawet zwiększenie podatności na choroby somatyczne. Z nowotworem włącznie. I jeżeli teraz uświadomimy sobie te nasze tysiące godzin spędzone ze słuchawkami na uszach, na koncertach i na dyskotekach, to co musi dziać się z naszym duchem i ciałem, jeśli to wszystko jest prawdą? Z drugiej strony czy taka nie jest trochę kondycja współczesnego człowieka? Tyle teoria spiskowa.
Posłuchajmy profesjonalisty
Na koniec zobaczmy, co o wojnie 432 vs 440 mówi wybitny fachowiec, jeden z najlepszych polskich pianistów, Leszek Możdżer:
Przy stroju 440 Hz całe ciało mi się spina. Być może chodzi o rezonans z wodą w organizmie (…) Odkąd gram w stroju 432 Hz, to ujawniły mi się inne zasady uprawiania muzyki, odkryłem na przykład to, że nie muszę być lepszy, niż jestem. Kiedy robię błąd przy strojeniu 432 Hz, to mnie to mobilizuje. Jak zrobię błąd przy 440 Hz, to mam problem przez kolejne dwie minuty. Przy 432 Hz mam wrażenie większego zespolenia z publicznością, no i niemal na każdym koncercie ktoś bardzo intensywnie kaszle, co przy 440 Hz mi się nie zdarza. Oczyszczanie ciała poprzez kaszel to raczej dobry objaw. W internecie rozpętała się teraz propaganda na rzecz 432 Hz, ludzie całkiem sensownie o tym piszą, ale to nie oznacza, że właśnie ta norma jest prawidłowa. Być może to wybór pomiędzy coca-colą a pepsi. Być może optymalne będzie 416 albo 412 Hz? A może każde ludzkie ciało ma inne parametry? Nie wiemy.
No i to byłoby dobre podsumowanie. Nie wiemy. Chociaż mam objawy kogoś zainfekowanego szkodliwą częstotliwością 440 Hz, to jednak do pewności ich rzeczywistej przyczyny jest mi daleko. Ale nie wykluczam, że i ta teoria spiskowa może okazać się prawdą. Mam pomysł. Przez najbliższy miesiąc będę słuchał tylko muzyki w stroju 432 Hz. Może mi się polepszy? Kto wie.
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.