Pixabay
8 lutego| Wiadomości

Tropiciele internetowych herezji

Zapraszamy do lektury artykułu Justyny Nowickiej (misyjne.pl) na temat mądrego i rozważnego komentowania i angażowania się w dyskusje w mediach […]

Zapraszamy do lektury artykułu Justyny Nowickiej (misyjne.pl) na temat mądrego i rozważnego komentowania i angażowania się w dyskusje w mediach społecznościowych. Wszystko to z hasłem „herezja” w tle. Czym jest i jak nie dać się sprowokować w sieci?

Czasami w komentarzach pod tekstami, wpisami na Facebooku czy na forach internetowych możemy zauważyć, że są takie osoby, które zajmują się wyszukiwaniem błędów w wierze, nawet tam, gdzie ich nie ma. Powstaje wtedy zamęt, wzajemne oskarżenia, przy akompaniamencie wcale niemałych emocji i niepotrzebnych słów.

Nie można nie zauważyć, że istnieje też grupa, która po prostu zarabia pieniądze na wzajemnej walce. Lajki, komentarze, udostępnienia… to wszystko ma swoją cenę.

Część pewnie robi to w dobrej wierze, będąc przekonanymi w głębi serca do tego, co robią. Myśląc, może nie tyle o tym, by błądzących upomnieć czy przekonać, ale by Kościół przed nimi obronić i co gorsza… hejtować.

Sprzedawcy emocji. Kto ma w tym interes?

Część nie ma odpowiedniej wiedzy, by to ocenić i myśli, że coś jest złem dlatego, że ktoś powiedział coś innego, niż gdzieś zasłyszał. Kiedyś jedna z naszych czytelniczek bardzo się obruszyła, ponieważ napisaliśmy, że Jezus jest Bogiem. Ona natomiast była przeświadczona, że jesteśmy bluźniercami, heretykami, ponieważ w Biblii jest napisane, że jest jeden Bóg. Pani jednak nie połączyła tego faktu, że owszem jest jeden Bóg, ale On jest Trójjedyny, to znaczy w trzech Osobach Boskich.

Nie można nie zauważyć, że istnieje też grupa, która po prostu zarabia pieniądze na wzajemnej walce. Lajki, komentarze, udostępnienia… to wszystko ma swoją cenę. A im bardziej podsycone są negatywne emocje, tym więcej aktywności użytkowników.

Są też grupy, które wykorzystują nasz strach. To oczywiste, że każdy ma swoje lęki. Jeden boi się Kościoła „otwartego”, drugi „zamkniętego”. Jeden boi się zmiany przepisów prawnych w Kościele, a drugi boi się tego, że się nie zmienią. I to jest normalne. Tak funkcjonujemy, jako ludzie, we wszystkich obszarach życia, dlaczego więc w odniesieniu do Kościoła miałoby być inaczej? Kiedy jednak te lęki wyrywają się spod ochronnego płaszcza racjonalności, wtedy możemy dać się zmanipulować i stać się pionkami w grze o wpływy, tej czy innej grupy.

Jak do tego nie dopuścić? Jak funkcjonować w Internecie, w mediach społecznościowych, wyrażać swoje poglądy, czasami nawet bardzo zdecydowanie?

Wcale nie jesteś lepszy, dlatego, że uważasz, że ktoś jest gorszy

Po pierwsze licz do dziesięciu zanim coś napiszesz, zwłaszcza jeśli temat wywołuje u ciebie duże emocje. Ta zasada dotyczy zresztą nie tylko mediów społecznościowych, ale zasad społecznych w ogóle. Dobrze wiemy, jak słowa potrafią ranić. Co jakiś czas słyszymy o tragediach, kiedy ktoś z młodych na skutek komentarzy czy wpisów podejmuje próbę samobójczą, czasami niestety skutecznie. To banał, ale wciąż musimy sobie przypominać, że profile w mediach społecznościowych to realni ludzie. Mają realne problemy, realne zranienia i wrażliwe miejsca. W naszej ocenie komentarz może nie być „aż tak straszny”, ale dla tamtej osoby może być kroplą, która przeleje czarę goryczy.

Nikt nie staje się lepszym, mądrzejszym, silniejszym czy bardziej wierzącym człowiekiem, tylko dlatego, że uważa, że ktoś jest gorszy od niego.

Wielu zdaje się być dumnymi z tego, że kogoś „dojechało” lub „zaorało”. To bardzo niedojrzałe. Próba podbudowania się, pokazania, że jestem w stanie kogoś „zaorać” nie argumentem, ale hejtem świadczy tylko o tym, że tak naprawdę nie mam nic do powiedzenia, a moje kompleksy doprowadzają mnie do takiej skrajności, że przez niszczenie innych chcę sobie udowodnić, że jestem kimś ważnym.

A to guzik prawda. Nikt nie staje się lepszym, mądrzejszym, silniejszym czy bardziej wierzącym człowiekiem, tylko dlatego, że uważa, że ktoś jest gorszy od niego.

Tropiciele na manowcach – sprawdzaj informacje

Warto też zdobyć umiejętność rozpoznawania fałszywych informacji albo informacji prawdziwych, ale w pewnych aspektach wyolbrzymionych. Podobnie jak wlewając mleko do płatków sprawdzamy, czy nie jest „podejrzane” tak samo powinniśmy robić z wiadomościami, które zamierzamy komentować.

Troszkę dziwnie się robi, kiedy walczymy w Internecie w jakiejś sprawie albo przeciwko czemuś i okazuje się, że tak naprawdę walczyliśmy z fatamorganą – z informacją, której tak naprawdę nie ma, bo ktoś kto wypowiadał słowa miał na myśli coś zupełnie innego. Wyjęcie słów z kontekstu i umieszczenie ich z odpowiednio mocnym komentarzem, czasami sprawia, że słowa zyskują nowe znaczenie. Zupełnie inne niż miały mieć pierwotnie.

Załóżmy, że czytamy na stronie naszego kolegi, że Kowalski (zbieżność nazwiska przypadkowa) powiedział coś oburzającego… Oburzamy się, że zacytowany tak mógł powiedzieć. Ale okazuje się, że Kowalski wcale tego nie powiedział, tylko został zacytowany z komentarzem, który zmienia sens jego wypowiedzi. I komentarze nie dotyczą już tego, co powiedział Kowalski, ale tego w jaki sposób nasz kolega to zinterpretował i podał dalej w zinterpretowanej wersji.

Więcej o herezji przeczytasz na misyjne.pl TUTAJ >>

Źródło: misyjne.pl / Justyna Nowicka

Krzysztof Zieliński

Od 2008 roku współtworzy Oblackie Duszpasterstwo Młodzieży NINIWA, co jest jednocześnie pracą i życiową misją. Współorganizuje i animuje wydarzenia, pisze artykuły, redaguje treści książek i robi znacznie więcej. Człowiek orkiestra.