Photo by Adam Kring on Unsplash
14 lutego| Wiadomości

Fejkowy święty? Walentynkowa propaganda

Fanów i hejterów walentynek jest pewnie tyle samo. Kto nie kocha i nie celebruje, ten walczy i nienawidzi. Lukier, słodycz, czerwone serduszka na każdym kroku, a do tego wciskanie produktów do kupienia. W końcu, to tylko dzięki nim szczęśliwie przeżyjesz ten piękny dzień. Jeśli to wszystko ci nie przeszkadza, to duże prawdopodobieństwo, że jesteś zakochany/zakochana. I bardzo dobrze!

Trudno nie doszukiwać się w tej całej otoczce konsumpcyjnej propagandy. Dlaczego? Czyżby kult św. Walentego nie był aż tak znaczący, żeby na jego podstawie celebrować święto zakochanych? To ciekawe pytanie. Sam święty jest tu tylko tłem i pretekstem, choć pewnie miło mu, że wspomina się go tak często przy okazji 14 lutego (choć główne wspomnienie tego dnia w Kościele to świętych Cyryla i Metodego, patronów Europy). Sęk w tym, że nawet w Polsce, gdy kult św. Walentego był już bardzo rozpowszechniony (zwłaszcza na Podkarpaciu i w diecezji przemyskiej, której jest patronem), o obchodzeniu walentynek w amerykańskim, popkulturowym stylu nikt jeszcze nie słyszał.

Co wiemy na pewno?

Wiemy tyle, że wiemy niewiele. Żyjący na przełomie II i III wieku biskup Terni w Umbrii wspierał prześladowanych wówczas chrześcijan. Ostatecznie sam stał się ofiarą fikcyjnego procesu, próby wymuszenia obciążających go zeznań przy pomocy tortur i chłosty, a następnie ścięty. Stało się to 14 lutego 269 roku. Czy to znaczy, że jego życie było mało spektakularne i ciekawe dla nas, żyjących dziś? Chyba każdemu można życzyć takiej odwagi i wiary – zwłaszcza współcześnie!

Mimo niewielu informacji, święty stał się obiektem szybko szerzącego się kultu. Rozprzestrzenił się on wokół jego grobu przy via Flaminia w Rzymie, gdzie następnie postawiono bazylikę pod jego wezwaniem. Następnie kult ten rozszerzył się na niemal całą Europę.

Co jest legendą?

Wg podań, Walenty był z wykształcenia lekarzem, z powołania duchownym. Za jego życia obowiązywał zakaz ożenku dla młodych mężczyzn od 18 do 37 lat ustanowiony przez cesarza Klaudiusza II Gockiego. Takie ograniczenie miało sprawić, że rekrutowani żołnierze będą lepiej walczyć, nie myśląc o domu i obawiając się o swoje życie. Biskup Walenty ten zakaz łamał potajemnie udzielając ślubu młodym legionistom. To za to własnie miał być wtrącony do więzienia. To jednak nie koniec jego historii. W więzieniu miał zakochać się w córce strażnika, która była niewidoma, jednak pod wpływem miłości Walentego wzrok odzyskała. Tego cesarz już nie wytrzymał i kazał ściąć zakochanego. Walenty zdążył jednak przed śmiercią przekazać swojej ukochanej list z podpisem „Od Twojego Walentego”. Brzmi znajomo?

Pamiętajmy zatem, że to co dziś przypisujemy św. Walentemu, to niepotwierdzone podania. Co więcej, Kościół do grona świętych zaliczył już bodajże 16 Walentych, więc może ten Walenty to inny Walenty?

Walentynki dziś

Trzeba przyznać, że tak romantyczna historia musiała przez wieki pobudzać ludzi do przemyśleń, a także działania. Okazja do szczególnego okazywania sobie uczucia akurat 14 lutego nie wzięła się jednak znikąd. Podobnie jak w przypadku wielu innych chrześcijańskich świąt, także wspomnienie św. Walentego przypadło w zastępstwie za jedno z pogańskich. Była to naturalna praktyka w tamtych czasach. W tym przypadku chodziło o luperkalia, czyli rzymskie święto płodności celebrowane (na cześć bogini dziewcząt – Februaty Junony i boga płodności Faunusa Lupercusa) w związku z nadchodzącą wiosną, budzeniem się życia i ogólnego „romantycznego pobudzenia” zarówno w świecie zwierząt jak i ludzi. Historia św. Walentego miała być godnym następcą dla tego święta. Jak widać – skutecznie.

Czy świętowanie walentynek jest zatem uzasadnione?

Wydaje się, że tak. Pretekst ku temu jest całkiem sensowny. Być może niektórym panom potrzeba dodatkowego bodźca do zaangażowania, a niektóre panie potrzebują też dodatkowej okazji do bycia adorowanymi. Czy jednak otoczka towarzysząca walentynkom nie jest przesadzona? To już niech każdy oceni. Warto jednak wiedzieć, że granica nie została jeszcze u nas przekroczona. W rodzinnym mieście świętego, Terni, ludzie 14 lutego nie chodzą do pracy i mają wolne! Może to pomysł godny wdrożenia i u nas? 😉

Krzysztof Zieliński

Od 2008 roku współtworzy Oblackie Duszpasterstwo Młodzieży NINIWA, co jest jednocześnie pracą i życiową misją. Współorganizuje i animuje wydarzenia, pisze artykuły, redaguje treści książek i robi znacznie więcej. Człowiek orkiestra.