Jakub Pankowiak: nie oczekuję, by jeden ksiądz ponosił odpowiedzialność za to, co zrobił inny
Jakub Pankowiak opowiedział swoja historię w filmie braci Sekielskich „Zabawa w chowanego”. – Nie jest moją ideą, żeby radykalnie zmieniać […]
Jakub Pankowiak opowiedział swoja historię w filmie braci Sekielskich „Zabawa w chowanego”. – Nie jest moją ideą, żeby radykalnie zmieniać świat czy Kościół. Ale może uda nam się zrobić jakiś ważny krok, żeby też inne osoby mogły zamknąć pewien rozdział w swojej historii i żyć dalej – mówi w rozmowie z Justyna Nowicką na łamach misyjne.pl.
Justyna Nowicka: Teolog Hans Urs von Balthasar napisał, że prawda jest symfoniczna. Chyba możemy powiedzieć, że dotyczy to też prawdy o Kościele. Dopiero gdy słyszymy wiele instrumentów i nut możemy poznać całość.
Jakub Pankowiak: To dobre myślenie o Kościele, ale też w zasadzie o każdej dużej instytucji. W Kościele są miliardy ludzi. Ale wszyscy jesteśmy w jednej drużynie i gramy w jednym składzie. Każdy ma swoje miejsce i swoją rolę w zespole. Niektórzy robią błędy, inni są liderami.
Może zdarzyć się też bramka samobójcza.
Tak, oczywiście, że tak. Można powiedzieć, że plusem Kościoła jest to, że jest tak duży. A jednocześnie minusem Kościoła jest to, że jest tak duży.
Mówi Pan, że Kościół jest jak każda instytucja. Ale w przypadku nadużyć księży wobec osób małoletnich wielu mówi, że działania powinny być bardziej radykalne niż gdzie indziej.
Mam nieco inne podejście. Uważam, że księdza powinno traktować się tak, jak każdego innego człowieka. To, że mówią nam o dobru i złu, o sumieniu, to nie znaczy, że są od nas lepsi czy mądrzejsi. Mają akurat takie, a nie inne powołanie. Jestem więc jak najbardziej za tym, żebyśmy wszyscy byli traktowani równo wobec prawa i wtedy nie będzie kłopotów.
W Polsce, ale też na świecie, zrobiliśmy z księży ludzi wyjątkowych. I niestety wierząc w swoją wyjątkowość, czasami popełniają mnóstwo błędów. A zapominają o czymś bardzo wartościowym, o tym, że są ludźmi. Mają kłopoty takie jak my, reszta społeczeństwa, a to, że nadaliśmy im rangę wyjątkowych często sprawia, że jest im o wiele trudniej sobie z tymi problemami poradzić.
Z drugiej strony, póki księża będą mieli wyjątkową pozycję społeczną, powinni być w tych sprawach traktowani bardziej restrykcyjnie. Nie tylko przez państwo, ale przede wszystkim przez ich zwierzchników.
A może trochę się to zmienia. Mam wrażenie, że wielu z nas łatwiej zrozumie i przyjmie księdza, który przyzna się do błędu, staje się przez to wiarygodny. Myślę, że widać to na przykład po reakcjach na słowo „przepraszam” płynących z ust biskupa. Też w kontekście nadużyć niektórych duchownych wobec osób małoletnich.
Przy mojej sprawie zauważyłem dwa rodzaje reakcji. Z jednej strony jest grupa księży, którzy negują działania ofiar i osób, które je wspierają. Oni uważają, że chcemy niszczyć Kościół. W zasadzie trudno jest mi zrozumieć, dlaczego ktoś myśli w ten sposób. Może chodzi o lęk? Może boją się, że ktoś w ich sprawie będzie szukał jakichś dokumentów? A może zwyczajnie nie chcą wychodzić przed szereg.
Ale jeśli cierpienie miałoby polegać na ostracyzmie we własnej grupie społecznej, to jako chrześcijanie musimy sobie powiedzieć, że naśladujemy Chrystusa, który cierpiał o wiele mocniej niż my.
A druga grupa?
A druga grupa czuje się mocno współodpowiedzialna i za wszystko przeprasza. Mam wrażenie, że te postawy coraz bardziej się uwypuklają. Ale w zasadzie i jedna i druga postawa jest bezsensowna.
Szanuję, że ktoś ma poczucie współodpowiedzialności, ale ja żadnej krzywdy od tej konkretnej osoby nie doznałem. Jest to często sympatyczne, ale nie oczekuję, by jeden ksiądz ponosił odpowiedzialność za to, co zrobił inny. Krzywdę zrobił mi jeden ksiądz, dwóch, trzech biskupów. Zupełnie inną sprawą jest to, że ich wina jest związana z systemem, który działa w ten sposób, że oni mogli to zrobić.
Nie mam zamiaru o nic oskarżać zwyczajnego księdza, który żyje obok, na przykład tutaj w klasztorze. Ale oczywiście, kiedy byłem w traumie, miałem takie poczucie, że każdy ksiądz jest winny. Była to kwestia mojego myślenia i odczuwania, mojej sytuacji wewnętrznej, a nie kwestia tego, że realnie, potencjalnie każdy ksiądz jest zagrożeniem.
Konsekwencje powinni ponosić ci, którzy są sprawcami przestępstwa czy zaniedbań – biskupi i ksiądz, który mnie krzywdził – i wtedy sprawa może być zamknięta. I żyję dalej. Przynajmniej tak to sobie wyobrażam.
Ale są też tacy, którzy dość racjonalnie podchodzą do całej sprawy. Widzę zaangażowanie prymasa Wojciecha Polaka, widzę zaangażowanie arcybiskupa Grzegorza Rysia i mam też delikatne sygnały ze strony biskupa Muskusa z Krakowa.
Dalszą część wywiadu przeczytasz na misyjne.pl, tutaj >>
Źródło: misyjne.pl / Justyna Nowicka
Krzysztof Zieliński
Od 2008 roku współtworzy Oblackie Duszpasterstwo Młodzieży NINIWA, co jest jednocześnie pracą i życiową misją. Współorganizuje i animuje wydarzenia, pisze artykuły, redaguje treści książek i robi znacznie więcej. Człowiek orkiestra.