unsplash.com
17 listopada| Artykuły

Dylemat wagonika. Kto ma decydować o życiu i śmierci?

Wagonik kolejki wyrwał się spod kontroli i pędzi w dół po torach. Na jego drodze znajduje się pięciu ludzi przywiązanych […]

Wagonik kolejki wyrwał się spod kontroli i pędzi w dół po torach. Na jego drodze znajduje się pięciu ludzi przywiązanych do torów przez szalonego filozofa. Ale możesz przestawić zwrotnicę i w ten sposób skierować wagonik na drugi tor, do którego przywiązany jest jeden człowiek. Co powinieneś zrobić?

Damska etyka

To co przeczytaliście powyżej to przedstawienie w najprostszy z możliwych sposób moralnego dylematu zwanego dylematem wagonika. Ten etyczny eksperyment myślowy został wprowadzony przez Philippę Foot. To angielska filozof (nie pomyliłem się, to babka), jeden z twórców współczesnej etyki cnoty inspirowanej tą arystotelesową. Sprawa jest stosunkowo świeża, bo pani Foot zmarła zaledwie 10 lat temu. Była moralnym hardcorowcem. Czyli zwolenniczką moralnego absolutyzmu. To taki nurt w etyce, który odrzuca możliwość usprawiedliwienia złego czynu jakimikolwiek jego okolicznościami lub konsekwencjami. Hmmm. Widzę, że etyka chrześcijańska nie wpisuje się za bardzo w absolutyzm moralny. Piąte przykazanie mówi, żeby nie zabijać. Ale w obronie własnej wolno. Prawo Boże, wbrew historii o Bogu, Mojżeszu i wielkiej górze, nie jest wypisana na kamiennych tablicach tylko w naszych sercach. Utylitaryzm jest znacznie bliższy chrześcijaństwu. Tam reguły gry ustala nie tyle sztywna wierność literze prawa, co konkretne dobro jakie z naszego postępowania może wyniknąć. Kłamanie jest moralnie dopuszczalne, kiedy ratuje życie drugiemu człowiekowi. Naprawdę, zdarzają się sytuacje, gdy prawdomówność jest złem.

Gdybanie

Moralny dylemat jaki wrzuciła do rozwiązania światu Philippa Foot sprowadza się tak naprawdę do prostego pytania: czy można poświęcić życie jednego człowieka dla uratowania większej ilości osób? Przyjrzyjmy się przykładowi ze zwrotnicą. Trzymasz ją w ręku i tylko od ciebie zależy, czy zginie pięć osób, czy jedna. W pierwszym zderzeniu z tym problemem większość ludzi uważa, że powinno się poświęcić jedną osobę dla wielu. Ale jak zaczyna się gdybać i zanurzać w etycznej rozkminie wyłaniają się kłopotliwe pytania typu: dlaczego jedno życie ma mieć mniejszą wartość niż pięć? Czy decyzja o tym, kto zginie nie jest moralnie gorszym czynem, niż jej brak? Choć powiedzmy jasno, że brak decyzji to też decyzja. Jak byś się zachował, gdyby na jednym torze leżało pięć obcych ci osób (albo takich, którzy cię bardzo skrzywdzili), a na tym drugim leżałoby twoje ukochane dziecko? To filozoficzne gdybanie nie bierze pod uwagę jednej rzeczy – człowiek, który postawiony jest w takiej sytuacji nie myśli jak zamknięty w swoim gabinecie, popijający kawę filozof. Na takie myślenie nawet nie ma czasu. Wtedy idziesz za głosem serca. Nawet jeśli potem będziesz tego żałować.

Grubas

Judith Jarvis Thomson (też babka!) przedstawiła swoją wersję wydarzeń na torach. Nie ma zwrotnicy. Jest za to kładka nad torami, na której oprócz ciebie stoi grubas. Jedyny sposób, by uratować tych pięć przywiązanych do torów osób to zrzucić grubasa na dół. Wagonik zabije grubasa i z uwagi na jego tuszę zatrzyma się. Zrobiłbyś to? Tutaj sprzeciw wobec takiego rozwiązania jest znacznie większy. Dlaczego??? Przecież efekt taki sam jak w przypadku zwrotnicy – poświęcamy jedno życie dla pięciu. Więc o co chodzi? Może po prostu o to, że brutalne zrzucenie niewinnego grubasa fatalnie wygląda i przez to bardziej obciąża nasze sumienie?

Zły grubas

A jak grubas jest draniem, który przywiązał tych pięciu do torów i jest winnym całej makabry? Wtedy zacznie łatwiej było by nam go zrzucić z kładki, nieprawdaż? Nie dość, że wymierzamy sprawiedliwą karę to jeszcze ratujemy pięć osób. Grzęźniemy coraz bardziej.

Przeszczep

Ta sama pani Thomson wymyśliła i taką wersję dylematu wagonika. Genialny chirurg – transplantolog ma na stole operacyjnym pięciu pacjentów. Każdy z nich potrzebuje na gwałt innego narządu jeśli chce przeżyć. I nagle do szpitala zgłasza się młody, zdrowy człowiek na rutynową kontrolę zdrowia. Chirurg (już teraz można go nazwać psychopatą) orientuje się, że ma on wszystkie narządy potrzebne do uratowania jego pięciu pacjentów. W tajemnicy morduje go i owym pięciu pacjentom ratuje życie (sic!). Prawdę powiedziawszy to już pachnie nielegalnym handlem narządami. A jak dorzucę, że (wciąż żyjąca!) pani Judith Jarvis Thomson nie widzi moralnego zgrzytu w aborcji, to ja dziękuję za głębię jej filozofii.

Zawsze jest jakieś wyjście

Te wszystkie mające niewiele wspólnego z życiem moralne łamigłówki, zakładające, że masz tylko dwie możliwości i to niekończące się nurkowanie w etyczno-logicznych odmętach są tak naprawdę niczym innym jak ringiem dla filozofów teoretyków. I tylko dla nich. Powiedzenie o tym, że filozof to ktoś, kto w ciemnym pokoju próbuje dostrzec czarnego kota, którego tam nie ma, ma w sobie sporo trafnej intuicji. To jedynie teoretyczne założenia ustalają, że nie ma trzeciego wyjścia. Życie zawsze zaskakuje i zawsze może zaproponować trzecie, czwarte i więcej wyjść! Nawet jeśli o ich istnieniu nie mamy pojęcia. Może się okazać na przykład, że wagonik wskutek prędkości wykolei się i problem wagonika sam się rozwiąże. Może przełożysz zwrotnicę i szybko dolecisz by usunąć tego jednego człowieka z torów. Może przypadkiem ktoś będzie tamtędy przechodził i poprosisz go by to zrobił za ciebie. A może Bóg ześle anioła, który załatwi sprawę? Nie wiem. Człowiek w sytuacji ekstremalnej ma gdzieś wynurzenia filozofów i dobre rady wszystkich wujków świata. W jego umyśle wrze, a serce wali jak młot. Decyzja, którą podejmuje jest decyzją chwili. Z wszystkimi tego konsekwencjami. I kompletnie nie kupuję teorii, która głosi, że Bóg oceniając nasze czyny nie będzie brał pod uwagę ich okoliczności i konsekwencji. Bóg to nie fotoradar.

Dylemat aborcji

Ależ gorący temat. Klei się z naszym wagonikowym dylematem jak nic. Tutaj pytanie jest takie – czy można poświęcić życie jednego człowieka (o ile nie mamy do czynienia z bliźniakami) dla mamy i ewentualnie jej rodziny? Dla mamy komfortu, życiowych planów, zdrowia czy życia. Z tego co się orientuję, to obecnie polskie prawo pozwala na skierowanie pędzącego wagonika w kierunku poczętego dziecka w sytuacji, gdy zagrożone jest życie bądź zdrowie matki, gdy dziecko jest chore lub bardzo chore (wyrok TK nie znalazł się jeszcze w dzienniku ustaw) i wtedy, gdy ciąża jest owocem gwałtu. Aktualna wojna polsko-polska wybuchła, bo z tej listy chce się wykreślić przypadek, gdy dziecko jest chore albo bardzo chore. Nie mam najmniejszego zamiaru wydawać tutaj moralnych sądów i rzucać potępieńczych haseł. Nic z tych rzeczy. Ale problem jest taki, że to już jest walka o prawo do skierowania wagonika w kierunku dziecka kiedy tylko się chce. Nawet wtedy gdy dziecko jest całkowicie zdrowe, nie zagraża ani życiu, ani zdrowiu matki i gdy jest owocem udanego współżycia z mężem. Czujecie o co tutaj naprawdę chodzi? Dziecka w łonie matki nie widzimy i nie słyszymy (stop – przy dzisiejszych możliwościach techniki to już jest nieaktualne) i nie mamy z nim jeszcze żadnej relacji. Choć i to nie jest do końca takie pewne. I chyba to sprawia, że dajemy sobie prawo by zakończyć życie kogoś takiego. Ale jak dziecko już wydostanie się na zewnątrz, to oczywiście nie. Generalnie przecież nie jesteśmy mordercami. Niekonsekwencję widzę. W obu przypadkach chodzi o to samo – o zabicie dziecka dla swoich spraw.

Dylemat krzyża

Uwielbiam kończyć wątkami transcendentnymi. Nie inaczej będzie tym razem. Okazuje się, że sam Bóg zmierzył się z dylematem wagonika. Siedział w niebie i widział, jak pędzący ze śmiertelną prędkością wózek pełen grzechów zmierza w kierunku wszystkich ludzi. Na bocznym torze była tylko jedna Osoba. Jego Syn. Nie wahał się. Przełożył zwrotnicę w kształcie krzyża i wózek z całym impetem uderzył w Jezusa. Bóg poświęcił Jedynego Syna by ocalić wszystkich ludzi. I nie sądzę, że zrobił to z filozoficznego wyrachowania. To była decyzja serca. I niczego więcej.

Na koniec, oczywiście humorystycznie, rozwiązanie dylematu wagonika przez dwuletnie dziecko. W końcu jest więcej niż tylko dwa rozwiązania 😉

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.