30 stycznia| Wiadomości

Szczepionka św. Szarbela

Czy świat, którym rządzą obrzydliwie bogaci ludzie, wpływowi politycy, ubóstwiani celebryci, geniusze i naukowcy ratujący ludzkość przed koronawirusem potrzebuje jeszcze starodawnych świętych? Bardziej, niż kiedykolwiek.

Szarbel Makhlouf urodził się 8 maja 1828 roku w Bika Kafra. To katolicki duchowny, mnich i pustelnik, jeden z najbardziej tajemniczych świętych Kościoła Katolickiego.

Jeśli kręcą cię cuda, nadprzyrodzone właściwości i niewyjaśnione zjawiska musisz poznać historię świętego Bogiem upojonego.

Narodziny św. Szarbela

Na chrzcie otrzymał imię Jusuf. Czyli Józef. Ziutek po naszemu. Urodził się w Libanie. W Bika Kafara. To nie jest miasto. To nawet nie jest mała mieścina. To zwykła wiocha. Zaledwie 360 mieszkańców. Jedna z najwyżej położonych w Libanie wioch. 1800 m n.p.m. Rozciągał się z niej przepiękny widok na Wadi Kadisha – Świętą Dolinę, gdzie w licznych grotach swój żywot pędzili mnisi i pustelnicy. Ten widok nie mógł nie mieć wpływu na życie Ziutka. To ziemia, której pamięta kroki wypędzonego z raju Adama. Legenda głosi, że to tutaj pewnego razu zstąpił sam Bóg, by zasadzić cedry. Na tej ziemi nauczał Jezus. Jusuf miał dwie siostry i dwóch braci. Rodzice posiadali skrawek ziemi i kilka sztuk bydła. Z tego żyli. Bika Kafra znaczy Żyzna ziemia. Zaiste, skoro zrodziła takiego człowieka.

Wstąpienie do klasztoru

Święci, którzy wiodą ascetyczny żywot mogą być przez świat postrzegani jak frajerzy. Jak wariaci, którzy dla nie wiadomo czego rezygnują z doczesnych uciech. To nie tak. Gdyby to byli wariaci, zamiast na ołtarzach lądowaliby w kartotekach psychiatrycznych. To po prostu ludzie, których kompletnie przestała kręcić oferta tego świata. Bo zorientowali się, co ma do zaoferowania tamten. Jusuf Antun Machluf w wieku 23 lat ucieka z domu i wstępuje do Klasztoru Matki Bożej. Tutaj Józef już na zawsze staje się Szarbelem. Zdesperowana matka robi wszystko, by wrócił do domu. Bezskutecznie. Szarbel ucinając wszelkie łączące go z nią afekty, konsekwentnie robi swoje. Instaluje się w jeszcze bardziej odizolowanym miejscu – w klasztorze św. Marona w Annaya.

Święcenia

Zakłada go 1 listopada 1853 roku. Jeszcze wtedy matka próbuje z nim walczyć. Ale Szarbel już należy do nieba. W 1853 roku zaczyna 5 letnie studia teologiczne w Kfifane. Jest jednym z najzdolniejszych studentów. Święcenia kapłańskie przyjął 23 lipca 1859 roku. Po czym wraca do Annaya. W czasie studiów jego ukochanym nauczycielem był kanonizowany w 2004 przez Jana Pawła II Nimatullaha Al–Hardini, zwany świętym z Kfifane. To on sprzedał mu bezgraniczne umiłowanie zakonnej reguły – postu, umartwiania się i skromności stroju.

Poza światem

Jako zdolny student teologii śmiało mógł wybrać drogę kościelnej kariery. Mógł zamarzyć o życiu dobrze sytuowanego księdza. O karierze celebryty-rekolekcjonisty. Takiego, który miałby na internecie swój kanał (zakładając oczywiście, że był wtedy internet) z milionami odsłon. Mógł, ale nie chciał. Wolał spędzać dnie w odosobnieniu na modlitwie, pokucie i pracy. Kompletnie powiewały mu pieniądze. Dużo pościł, mało sypiał. Jak gadał, to tylko wtedy, gdy go o coś pytano. I to cichym głosem. Można pomyśleć, że to parametry osoby smutnej, przybitej i zrzędliwej. Nic z tych rzeczy. Był łagodny, pogodny i uprzejmy. Najczęściej widziano go z kapturem opuszczonym na oczy.

Erem

Szarbel w wieku 23 lat (wtedy jeszcze jako Józef) uciekł od świata do Klasztoru Matki Bożej. Potem jest klasztor św. Marona w Annaya. I dokładnie po 23 latach życia w nim, Szarbel pragnie jeszcze większego odosobnienia. Dostaje je. Powyżej klasztoru, na wysokości 1378 m n.p.m. znajdowała się pustelnia św. Piotra i Pawła. Był to erem dla trzech pustelników. 15 lutego 1875 roku Szarbel melduje się w nim. Redukcja jego życiowych potrzeb zdumiewa. Jego domem stała się całkowicie pusta cela o powierzchni trochę ponad 6 metrów kwadratowych (sic!). To jest klitka o wymiarach 2,5 m x 2,5 m! Jedynym umeblowaniem tego salonu była lampa i dzbanek, łożem był siennik z dębowych liści pokryty kozią skórą, a biblioteką wiklinowy kosz z Bilblią, Naśladowaniem Chrystusa i Żywotem św. Augustyna. Jadał raz dziennie. W menu znajdowała się zupa jarzynowa i gotowana na oliwie kasza. Tutaj punkt dla wegetarian – Szarbel nie jadł mięsa! I przy tym wszystkim był bardzo pogodnym i uprzejmym człowiekiem. Jak to jest możliwe? Albo był szurnięty, albo święty. 

Na drugi brzeg

W końcu Szarbel obiema nogami jest tam, gdzie przez całe życie był jedną. To były wyjątkowo śnieżne święta. Droga do eremu została całkowicie zasypana do wysokości 1,5 metra. Szarbel był odcięty od świata. Jak zawsze. Wtedy stało się coś, co było zwiastunem serii nadprzyrodzonych wydarzeń, za którymi stoi ten niepozorny mnich. Otóż okoliczni mieszkańcy otrzymali wewnętrzne przekonanie o tym, że Szarbel odpłynął na tamten brzeg. Grupa młodych facetów chwyciła za łopaty i dokopała się do zasypanego śniegiem eremu. Ich przeczucia się potwierdziły. Szarbel zmarł w wigilię Bożego Narodzenia 1898 roku.

Łuna nad doliną

Pogrzeb odbył się w pierwszy dzień świąt. Pochowano Szarbela w zbiorowym, przyległym do murów klasztoru grobie.  Zaczęło się już pierwszej nocy po pogrzebie. Cała okolica zauważyła nad miejscem pochówku tajemnicze, silne światło widoczne w całej dolinie. To nie była jakaś projekcja odosobnionego wizjonera. To widzieli wszyscy! Mistyczne światło oświetlało kopułę i mur klasztoru silniej niż to dzienne. Wieść o cudzie błyskawicznie rozeszła się po świecie. Do grobu Szarbela zaczęły ciągnąć tysiące chrześcijan i muzułmanów (?!). Jedni z ciekawości, inni z wiary. W końcu, ze względów bezpieczeństwa, patriarcha maronicki nakazał przeniesienie ciała mnicha do klasztoru. Od tego momentu łuna nad grobem zniknęła. Jak ręką odjął. Świeciła dokładnie przez 45 nocy od pogrzebu.

Tajemniczy płyn

Grób o. Szarbela został otwarty w obecności lekarza i innych świadków. Była w nim woda z mułem, ale ciało zmarłego półtora miesiąca temu pustelnika było w stanie nienaruszonym. Mało tego. Wydawało cudowny zapach oraz nieznanego pochodzenia płyn (jakiś rodzaj surowicy z krwią). Zakonnicy umyli ciało, ubrali w nowe szaty i schowali w miejscu niedostępnym dla wiernych. Z powodu nieustannie wydzielającego się tajemniczego płynu, zakonnicy musieli te szaty co dwa tygodnie zmieniać. Od tego momentu zaczęły się liczne uzdrowienia powiązane ze wstawiennictwem Szarbela. W szoku? Czytajcie dalej.

Metalowa trumna

W związku z niemożnością  powstrzymania niewytłumaczalnych wycieków z ciała zmarłego (wciąż będącego w nienaruszonym stanie!) 24 lipca 1927 roku ciało zamknięto w solidnej, metalowej trumnie. A trumnę zamknięto w marmurowym grobowcu w klasztornym kościele. Myślicie, że to koniec problemów z wyciekami? Nic z tych rzeczy. Po 23 latach (znów ta liczba!) zauważono, że z grobowca zaczyna wyciekać jakiś płyn. Brzmi znajomo.

Patriarcha wydaje polecenie o ekshumacji. Co ujrzeli ci, którzy otwarli metalową trumnę? Ciało pustelnika wyglądające tak jak w chwili śmierci! Szarbel wyglądał jakby spał. A tajemniczy płyn, który najpierw skorodował metalową trumnę, a potem przedziurawił marmurowy grobowiec, jakby nigdy nic, wciąż sączył się z jego ciała. Ciało umyto i na kilka dni wystawiono na widok publiczny. Wreszcie złożono do grobowca i zacementowano. Tego roku zanotowano rekordową liczbę uzdrowień. Nie tylko chrześcijan. Muzułmanów również. Ten fakt świadczy po pierwsze o tym, że jednak jest coś na rzeczy z tym świętych obcowaniem. Po drugie o tym, że Bóg Jahwe jest Bogiem wszystkich ludzi.

Ciało Szarbela w ciągu 17 lat było przez naukowców badane 34 razy. Diagnoza zawsze ta sama – ciało w stanie nienaruszonym wydzielające tajemniczy płyn. Wytłumaczenie – tego się nie da wytłumaczyć. To znaczy da się. O ile wierzy się w Boga.

Papież Paweł VI beatyfikuje Szarbela w 1965 roku. Kanonizuje w 1977. Na kilka miesięcy przed wyniesieniem go na ołtarze, jego ciało w końcu zaczyna się wysuszać. Przypadek? Nie muszę chyba mówić, że do dzisiaj wstawiennictwo św. Szarbela wyjednało uzdrowienie niezliczonej ilości osób.

Nouhad Al Chami

Ta 59 letnia libanka dostała udaru mózgu z powodu niedrożności tętnic szyjnych. Całkowity paraliż lewej części ciała. Lekarze kręcili głowami. Syn Nouhad wpadł na pomysł. Pojechał do Annaya i tam poprosił Szarbela o cud. Pani Nouhad głeboko zasnęła i miała dziwny sen. Przyszli do niej św. Szarbel i św. Maron. I zaczęli ją operować. Jak lekarze. Ale bez znieczulenia i bez narzędzi. Przypominam, że to był sen. Po skończonej operacji Szarbel oznajmił – jesteś zdrowa. Obudziła się. Po paraliżu nie było śladu. Wstała i zaczęła normalnie chodzić. W łazienkowym lustrze zobaczyła 7 pooperacyjnych ran po obu stronach szyi, z których zwisały czarne nici chirurgiczne. Lekarze byli w ciężkim szoku. Nie byli w stanie podać innego wyjaśnienia niż CUD. Szarbel przyszedł do niej jeszcze raz we śnie i powiedział:

Zoperowałem Cię, aby ludzie się nawracali, widząc, że zostałaś cudownie uzdrowiona. Wielu ludzi oddaliło się od Boga, przestali się modlić, przystępować do sakramentów, żyją tak, jakby Bóg nie istniał. 

A to tylko jeden z morza przykładów.

Zdjęcie św. Szarbela

Nikt za życia nie zrobił Szarbelowi fotki. Nikt go nie namalował. Widzieli go tylko mnisi z klasztoru. Ale 8 maja 1950 roku wydarzyło się coś niezwykłego. Grupa kilku misjonarzy maronitów zrobiła sobie grupowe zdjęcie przed jego pustelnią. Przecierali oczy, kiedy wywołali zdjęcie. Oprócz nich była na nim tajemnicza postać zakapturzonego mnicha z długą brodą. Dopiero starsi zakonnicy rozpoznali w niej Szarbela. Od tej chwili świat go zobaczył.

Saint Charbel: The Wonder Worker of Lebanon

Olej

O oleju św. Szarbela słyszałem wiele. To relikwia drugiego stopnia. Olej, który dotyka kości świętego można otrzymać tylko pisząc do macierzystego klasztoru w Annaya. Jest darmowy. Pomyślałem sobie, że tajemniczy płyn, który wyciekał z ciała Szarbela przed kanonizacją, musiał być relikwią stopnia pierwszego. Mieć go to byłby czad. No, ale dzisiaj mamy już tylko tą drugiego. Zawsze coś. Szczepionka na Covida też jest darmowa. W sensie, że my za nią bezpośrednio nie płacimy. Ale ktoś musi i ktoś z pewnością na niej zarabia. I to grubo. Wierzymy szczepionce. Może nie wszyscy, ale generalnie cały świat ustawia się w kolejce. Szanuję. Rozumiem. Ale może ten olej jest jakąś alternatywą dla tych, którym za szczepionką nie po drodze? Ostatecznie tym, co uzdrawia w oleju Szarbela nie jest olej, tylko wiara i modlitwa tego, który wierzy. Za mało, żeby spróbować?anwser

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: