18 kwietnia| Wiadomości

O pośpiechu… Przeczytaj ten artykuł powoli!

Młody zapytał kiedyś: "wiesz czemu sataniści lubią speed metal? - Nie wiem. - Bo gdy się człowiek spieszy to się diabeł cieszy!" Suchar. Ale z ziarnem prawdy. Pośpiech nie ma dobrej prasy. Pierwsza z brzegu garść ludowych porzekadeł przekonuje, że tak właśnie jest - co nagle to po diable, pośpiech jest złym doradcą, śpiesz się powoli. Więc dlaczego wszyscy tak bardzo się spieszymy?

Time urgency – naukowcy określają to syndromem ciągłego pośpiechu. No, skoro już naukowcy się za to wzięli, to znaczy, że mamy problem. Życie w permanentnym pośpiechu i wynikającym z niego stresie (albo na odwrót) jest bezpośrednią, oczywistą i naturalną konsekwencją czasów, w jakich się bujamy. Czasów, w których błyskotliwa kariera, geometryczny postęp zysków oraz bezlitosne miażdżenie konkurencji wydaje się być głównym programem na życie.

Nie mam cienia wątpliwości, że za tą patologię najbardziej odpowiada przerażająco skuteczna technologia wykorzystywana do masowego formatowania naszych umysłów i serc. Gdyby nie telewizja i Internet świat wyglądał by zupełnie inaczej. Na pewno byłby wolniejszy. Ale nie jest. Gna jak szalony. Skutecznie wmówiono nam, że czas to pieniądz i że wypruwanie żył dla spieniężania tego czasu jest jedyną drogą do szczęścia. Jesteśmy w pułapce. Ale spokojnie, da się z tym coś zrobić. Wystarczy tylko… zwolnić. I odkurzyć złotą frazę kardynała Wyszyńskiego, która mówi, że czas to jednak nie pieniądz, ale miłość!

Cała wstecz

Jak zwolnić to zwolnić. Zacznijmy od najprostszych rzeczy. Na przykład od tempa w jakim czytasz ten tekst. Zakładając oczywiście, że znajdziesz czas, by to zrobić. Napiszę mniej, a ty czytaj go wolniej, ok?

Pierwszy mit jaki tutaj idzie na odstrzał, to przekonanie, że robienie czegoś w pośpiechu zwiększa efektywność i wydajność. Bzdura. Zwiększa jedynie zagęszczenie ruchów, generuje myślową burzę i daje złudzenie, że jesteśmy skuteczniejsi. W rzeczywistości uprawiamy bylejactwo tworząc produkt naszpikowany błędami. Bo zamiast skupić się na zadaniu, skupiamy się na zegarku.

Multitasking

Kolejny mit. Kolejna pułapka. Że niby robiąc kilka rzeczy jednocześnie, lepiej wykorzystujemy czas zwiększając efektywność. Błąd. Więcej nie znaczy lepiej. Mniej nie znaczy gorzej. Dając się nabrać na multitasking możemy ulec złudzeniu, że jesteśmy ultrawydajni. Że jesteśmy pracownikami, bez których firma nie da sobie rady. Inni patrząc na naszą skondensowaną nadaktywność też może ulec takiemu złudzeniu. W rzeczywistości traci na tym nasze zdrowie psychiczne i fizyczne (tak, tak – spytaj lekarza!), samopoczucie, satysfakcja i jakość wykonywanego zadania. Multitasking to nie dobra umiejętność, ale zły nawyk. Podszyty stresem, chciwością czy naszym neurotycznym sposobem funkcjonowania w świecie. Zwykła ściema.

Trochę liczb

Professor David Straver z Uniwersytetu Utah przeprowadził badania, z których wynika jasno: nasz mózg nie radzi sobie z wielozadaniowością. Najwięcej czasu i energii pożera przełączanie się między zadaniami. Gdy robimy jedną rzecz, poświęcamy jej cały czas i energię. Robiąc jednocześnie dwie rzeczy, na przełączanie się między nimi tracimy 20% czasu. W ośmiogodzinnym dniu pracy to półtorej godziny! Robiąc trzy lub więcej rzeczy na raz większość naszego czasu tracimy na samo przeskakiwanie między zadaniami. Badania przeprowadzone na Uniwersytecie w Londynie pokazują, że takie przeskakiwanie obniża nasze IQ o 15% sprowadzając możliwości naszego mózgu do poziomu 8-latka albo osoby po nieprzespanej nocy. Wniosek? Rób jedno, ale porządnie. I z sercem.

Tyrania sukcesu

Sukces jest bogiem. Taki sukces, o jakim marzy większość przedstawicieli drobnomieszczańskiej populacji. Niczego nie pragniemy tak bardzo jak tego, by w oczach świata być ludźmi sukcesu. Takimi z kasą, pięknym ciałem, eksplodującymi talentami, zawodowym spełnieniem. Dla realizacji tego pragnienia dobrowolnie dajemy sobie wstrzyknąć w nasz krwioobieg zabójczą dawkę pośpiechu i stresu. Oglądam wiele filmików na YT. Najbardziej drażni mnie ten typ youtubera, który co trzy minuty nachalnie zachęca by dać suba i łapkę w górę. Jakby stan tego licznika pod filmikiem był jedynym powodem, dla którego został wrzucony. Zdarzy mi się przypadkiem zobaczyć jakiś dziecięcy turniej w TV. Przerażające co tam robi się z tymi młodymi ludźmi. Psychologiczna masakra. I tak syndrom pośpiechu zaraża kolejne pokolenia.

Da się

Jest bardzo wielu ludzi, którzy zdiagnozowali problem, a potem radykalnie z nim zawalczyli. Można wyrwać kabel z Internetem. Można przeprowadzić się do lasu. Można zredukować częstotliwość spoglądania na zegarek albo smartfona. Można zrezygnować z jednego z trzech etatów. Można tak zagospodarować swój czas, by poza pracą znalazło się miejsce na sen, celebrację posiłków, aktywność fizyczną, relaks i zwykłe pobycie z bliskimi. Trzeba tylko przeprogramować nasze myślenie. Musimy zrozumieć, że to czas jest dla nas, a nie my dla czasu. To nie zegar i deadline są źródłem stresu, ale nasze podejście do nich. Jak coś robisz, to skup się na tym co robisz, a nie na tym czy się wy-robisz i na spodziewanej gratyfikacji.

Czujesz ścisk w żołądku? Wali ci serce? Zrób z tym coś. Weź oddech. Zresetuj się czymś. Odwiedź gabinet, w którym siedzi dobry psychoterapeuta. Nie bój się tego, że się nie wyrobisz. Ten lęk z czasem wytresuje cię jak psa, który automatycznie reaguje na komendę swojego pana. Nie jesteś psem. Jesteś człowiekiem. Nie stawiaj sobie nierealnych wyzwań. Zignoruj ludzi, którzy osiągają nieporównywalnie więcej od ciebie. Nie daj się sprowokować cudzym sukcesom. Każdy ma swoją niepowtarzalną historię. Każdy jest jedyną, niepowtarzalną istotą z zestawem indywidualnych cech i predyspozycji. Porównywanie się z kimkolwiek innym to bardzo zły pomysł. Nie musisz być taki jak inni. Nie możesz być taki jak inni, bo nie możesz być kimś, kim nie jesteś. Możesz być tylko sobą. Więc bądź. I nie musisz się do tego bycia specjalnie spieszyć. Bo sobą jesteś już tu i teraz.

Dobry pośpiech

Diabeł pogania nas swoim batem. Pośpiech to jego wynalazek. Ale w jednym przypadku wcale nie każe się spieszyć. Chodzi o nasze zbawienie. O naszą drogę do nieba. Zawsze kiedy chcemy wykonać krok w kierunku Królestwa Niebieskiego diabeł szepcze: nie spiesz się, masz czas. To jest gra o najwyższą stawkę. O naszą świętość i życie wieczne. Z tym akurat nie należy zwlekać. To nie jest tak, że o Panu Bogu wystarczy przypomnieć sobie na starość i po sprawie. Kto zagwarantował nam, że tej starości dożyjemy? Mądry powiedział, by żyć tak jakby każdy dzień był tym ostatnim. Bo naprawdę może takim być. Ale nie nazwałbym tego pośpiechem. Raczej roztropnością.

Wolno, coraz wolniej

Kończę.

Biorę głęboki oddech i myślę o tym jak piękne jest życie.

Nie ma sensu zabijać tego piękna głupim pośpiechem.

Poza Bogiem i miłością wszystko inne może poczekać. Naprawdę.

Śpieszmy się kochać ludzi. Tak szybko odchodzą. Ks. Jan Twardowski

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.