Nie ma tego złego
Zmienność kolei losu to jeden z najbardziej niezmiennych parametrów naszego żywota.
Ci, którym jest dobrze obawiają się, że za chwilę będzie źle. Nawet jeśli ta obawa jest nieuświadomiona. Upchana skrzętnie gdzieś w zakamarkach podświadomości. Ci, którym jest źle mają nadzieję, że za chwilę będzie dobrze. A co, jak komuś jest nijak? Da się żyć nie mając pewności jak mi jest? Jak znam człowieka, to tak. Ale jak ktoś nie wie jak mu jest, to najprawdopodobniej jest mu źle. Stare przysłowie pszczół mówi: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Tanie pocieszanie czy życiowa prawda?
Kod Biblii
Pszczele przysłowie jest totalnie ewangeliczne. Mało tego, funkcjonuje tam (w Ewangelii) dwukierunkowo. Nie ma tego dobrego, co by na złe nie wyszło? Bredzę? Proszę bardzo:
W jedną stronę:
Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie.
I w drugą:
Biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą. Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie. Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie. Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Łk 6
Jest pewien problem z tymi cytatami. Stereotypogenne rzekł bym. Na uśmiechniętego bogacza spoglądamy podejrzliwie (i zazdrośnie rzecz jasna) jak na potencjalnego kandydata do piekieł. Płaczący biedak generuje w nas fale współczucia, empatii i przekonanie, że niebo stoi mu otworem. A to nie jest tak.
Wyjaśnienie
Powiem wam z czym mam problem. Oglądałem zaciekłe zmagania europejskich jedenastek o puchar EURO. Pokonani opuszczają boisko z miną taką, jakby życie straciło dla nich sens. Jakby dosięgły ich biblijne przekleństwa o smutku, płaczu i odebraniu wszelkich nagród. Potem dostrzegam człowieka, który NAPRAWDĘ ma powód do łez i widzę, jak błogosławi Bogu. To wielki problem rozpuszczonej jak nieznośny bachor cywilizacji. Z Wielkiej Księgi Demotywatorów: Narzekałem, że nie mam butów dopóki nie spotkałem człowieka, który nie miał nóg. Współczesny futbol? Igrzyska z pompowaniem zbiorowych emocji i wielką kasą w tle. Ja wiem, JPII był kibicem. Ale jemu chodziło o sport. A wyjaśnienie błogosławieństw i przekleństw jest takie: bądź mądry i odkrywaj PRAWDZIWE znaczenie wszystkiego co cię w życiu spotyka. Wtedy znacznie wzrośnie szansa na to, by błogosławieństwa nie stawały się przekleństwami. I na to, by przekleństwa stawały się błogosławieństwami.
Głupota
Kontynuując wątek odkrywania właściwego znaczenia życiowych faktów. Jeden z najbardziej jaskrawych przejawów naszej głupoty: rzeczy, o których już teraz wiemy, że kiedyś nie będą miały żadnego znaczenia, traktujemy jakby były kluczowe. Trudno młodemu myśleć o starości. Zdrowemu o śmierci. Biblia nazywa tą presję pychą żywota. Zafiksowanie jakie mamy na punkcie kariery, pieniędzy, zdrowia, urody i tych wszystkich blasków jest niepokojące. Owszem, rzeczy, które wymieniłem są ważne i muszą być na tej naszej życiowej liście. Ale biorąc pod uwagę ich gwarantowaną przemijalność, powinny wylądować na jej szarym końcu. A wpychają się bezczelnie na sam szczyt. To jest poważny błąd. Wtedy budujemy na piasku. Jakaś żałosna i potężna zarazem ułuda kształtuje nasze życie. Co powinno być na samym szczycie tej listy? Gotowość zrezygnowania z tych wszystkich przemijalności dla czegoś co jest nieprzemijalne. Pieniądze i zdrowie są ważne. Ale nie dostaliśmy ich po to, by kurczowo się ich trzymać. Tak skutecznie zakopujemy nasz najważniejszy talent. Mamy je z miłości rozdawać na lewo i prawo. Tak, to powinno być na samym szczycie listy.
Plusy pandemii
Nie chcę, żeby to zabrzmiało prowokacyjnie. Są tacy, którzy z powodu tego pandemicznego szaleństwa stracili zbyt wiele. Chcę tylko powiedzieć, że nawet w tak niefajnej rzeczywistości jaką ten globalny cyrk covidowy jest, można ugrać coś dla siebie. Ja tak mam. Mówię to z dużą ostrożnością i pokorą, bo zdaje sobie sprawę z tego, że jutro może przyjść nokautujący cios. Zawsze może. Przysłowie pszczół nic nie mówi o tym, że jak coś raz wyjdzie na dobre to złe już nie przyjdzie. Pewnie, że przyjdzie. Wiosna – lato – jesień – zima, człowiek czasu nie zatrzyma. Pandemia wycięła z mojego życia spory kawał aktywności zawodowej. Zmodyfikowała życie rodzinne i towarzyskie. Czasem na dobre, czasem na złe. Miałem swoje doły, groby, śmierci i przegrane. Poczułem się absolutnie bezradny i zależny. Czyli poczułem się jak człowiek. Bo normalnie to robiłem wszystko, by poczuć się jak bóg, który kontroluje, panuje i odbiera chwałę. To wielkie błogosławieństwo znaleźć swoje miejsce w szeregu i je zaakceptować. I w tej bezsilności i zależności Bóg zaczął mi dawać kolejne rzeczy. Takie, o których nawet nie śmiałem marzyć. Błogosławię Mu za to całym sercem i proszę, bym umiał błogosławić dalej. Nawet wtedy, gdy znów wyląduję w jakimś grobie. Bo jak znam życie, to pewnie wyląduję.
Nie ma tego złego
Jezus z miłości i czegoś absolutnie nieprzemijalnego zrezygnował z tego wszystkiego, za czym my zabijamy się na co dzień. Z pozycji, kariery i pieniędzy. Zrezygnował z komfortowego życia, dobrego imienia i wolności od bólu. Zrezygnował z wszystkiego co wydaje się życia istotą. Otóż okazuje się, że istotą życia jest śmierć. W każdym tego słowa znaczeniu. Śmierć jest wpisana w życie jak nic innego. Nie da się jej ominąć. Ale można ominąć jej najbardziej przerażający skutek. Jest na to tylko jeden sposób. Tylko jedna droga. Uwierzyć w Tego, który jak nikt inny na świecie udowodnił, że stare przysłowie pszczół nie jest tanim pocieszeniem, ale najprawdziwszą prawdą.
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.