Czy papież się nie myli?
6 kwietnia 2021 roku zmarł Hans Kung. Jeden z najbardziej słyszalnych i kontrowersyjnych głosów Kościoła zamilkł na zawsze. Ten ultra-liberalny katolicki teolog skutecznie (i nieświadomie chyba) przyłożył rękę tego, że jego kolega, ultra-ortodoksyjny Joseph Ratzinger został papieżem.
Taki mały paradoks. Kiedy wybrali Benedykta XVI mówiono: papież ma Ratzie! Hans Kung tak nie mówił. Był wielkim przeciwnikiem dogmatu o nieomylności papieża.
Kościół według Kunga
Miał talent. Jego kariera rozpoczęła się w 1948 roku od pojawienia się na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Studiował tam teologię i filozofię. Siedem lat później został księdzem. Potem doktorem na paryskiej Sorbonie. Jeszcze później profesorem teologii fundamentalnej na Uniwerku w Tybindze. Szedł jak burza. Ale miał jeszcze inny talent. Do śmiałego głoszenia kontrowersyjnych poglądów i otwartej krytyki swojego szefostwa.
Gdyby to on (a nie Ratzinger) został papieżem, prawdopodobnie w Kościele Katolickim już dawno nie było by celibatu, zalegalizowano by antykoncepcję i eutanazję, kobiety odprawiały by Msze Święte, na których do Komunii mogli by przystępować wszyscy, którym wydaje się, że są chrześcijanami. Kościół Katolicki według Kunga po prostu przestał by być Kościołem Katolickim. Ale chyba nic nie uwierało go bardziej, niż dogmat o nieomylności papieża.
Dogmat
Ogłoszony w 1870 roku na Soborze Watykańskim I w konstytucji dogmatycznej Pastor aeternus. Dogmat o nieomylności papieża często bywa źle rozumiany. Niektórzy myślą, że cokolwiek i gdziekolwiek Głowa Kościoła by nie chlapnęła – zawsze będzie mieć rację i basta. Nie. Ten dogmat zakłada, że papież jest nieomylny wtedy i tylko wtedy, gdy mówi ex catedra. To takie mówienie, kiedy papież oficjalnie wypowiada się w sprawach wiary i moralności. To takie mówienie, kiedy papież jak papuga powtarza za Jezusem i jest w zgodzie z całym Magisterium Kościoła. To takie mówienie, które z natury rzeczy jest nieomylne. Tak jak z natury rzeczy nieomylna jest Ewangelia.
Bo kiedy papież mówi o sprawach codziennych, obyczajowych czy politycznych to (jak każdemu śmiertelnikowi) grozi mu gadanie bzdur. Ale jak precyzyjnie wyznaczyć granicę pomiędzy ex caterda, a całą resztą? Czy istnieje prawo zakładające, że lojalność Jezusowi nakazuje katolikowi powiedzieć papieżowi NIE? Czy jest możliwym, by papież głosząc coś ex catedra mijał się z nauczaniem Chrystusa?
Źli papieże
Jan Paweł II całował Koran. Benedykt XVI przekonywał, że tylko katolicy pójdą do nieba. Franciszek udziela dziwnych samolotowych wywiadów i wręcza order uznania dla proaborcyjnej aktywistki. Jeśli uważacie, że poczynania współczesnych papieży są dziwne albo kontrowersyjne, to polecam zanurkować w historię.
Papież Stefan VII z całego serca nienawidził swojego poprzednika Formozusa. Kazał ekshumować jego rozkładające się zwłoki i w papieskich szatach posadzić na tronie. Tak Stefan VII dokonał nad nim publicznego sądu. Historia nazywa to wydarzenie trupim synodem. Do tego unieważnił wszystkie kapłańskie święcenia dokonane za pontyfikatu swojego poprzednika. Ludzie tego nie wytrzymali. Stefan został schwytany, obalony, wtrącony do więzienia i uduszony.
Sergiusz III prawdopodobnie zamordował dwóch swoich poprzedników na piotrowym tronie. Z 15 letnią prostytutką spłodził syna, który później został… papieżem Janem XI! Ojciec Benedykta IX, Albertyk III, kupuje mu pierwszą intronizację na papieża. Nie pomyliłem się. Benedykt IX zasiadał na piotrowym tronie aż trzy razy. Jedyny taki przypadek w dziejach. Bonifacy VIII o pedofilii mawiał, że to nie jest większy problem niż ocieranie się ręki o rękę, a Innocenty VIII bez obciachu publicznie przyznawał się do swoich nieślubnych dzieci.
Było jeszcze tego trochę. Papieżyce i takie inne sensacje. Czy w związku z takim historycznym i teologicznym backgroundem dogmat o nieomylności papieża mógł budzić kontrowersje? No mógł. Ale po pierwsze – pamiętajmy, że sam św. Piotr nie był chodzącym ideałem. A po drugie – źli papieże to margines. Tych dobrych i świętych jest nieporównywalnie więcej.
Schizmy
O Lutrze to my za wiele nie wiemy. Ekumeniczna poprawność polityczna nie zachęca, by grzebać w temacie zbyt głęboko. Oficjalnie to ktoś, kto nie mogąc dłużej znosić moralnego zepsucia Kościoła i jego rozmijania się z Biblią, postanowił powiedzieć papieżowi NIE. Moralne zepsucie Kościoła jest faktem. Nie powinno to nikogo dziwić, bo Jezus właśnie dla takich moralnie zepsutych ludzi ten Kościół założył. Rozmijanie się z nauczaniem Biblii? Kwestia interpretacji.
Właśnie po to jest Kościół, żeby pomagać w interpretowaniu Słowa Bożego. Bo jeżeli sami sobie będziemy je interpretować zwalając wszystko na Ducha Świętego, to będziemy mieć tyle kościołów ile będzie natchniętych duchem interpretatorów. Zresztą tak już jest. Ale jeżeli lepiej poznać historię i fakty, to okazuje się, że powody tej już 500 letniej schizmy mogą być zaskakująco inne. Zresztą ogłoszenie dogmatu o nieomylności papieża też zaowocowało schizmą. Przy tej lutrowej to taka mała schizemka, ale jednak. Katolicy, którzy nie byli w stanie tego dogmatu przełknąć powiedzieli adios i założyli własny kościół. Starokatolicki. Zajrzałem w temat i widzę, że z tą jednością KK jednak wcale tak różowo nie jest.
Osobiście
Teraz będzie bardzo osobiście. Kościół to moja Matka. Kocham Go i nie wyobrażam sobie życia gdzie indziej. To właśnie w Kościele, a nie poza Nim usłyszałem o najpiękniejszych rzeczach we wszechświecie. Kościół pokazał mi miłość, która odmienia życia o 180 stopni. Kościół przekonał mnie, że jestem cenny i kochany do szaleństwa mimo wszystkich moich grzechów i słabości. W Kościele odkryłem rzeczywistość, która ukryta jest pod powierzchnią kolorowej i hałaśliwej doczesności. Rzeczywistość nieporównywalnie cenniejszą.
To w Kościele wypisano mi receptę na śmierć. Ale wiem, że Kościół jako wspólnota grzeszników może też ranić. Bardzo. Może gorszyć i masakrować wiarę. Boli mnie to, co dzieje się dzisiaj w Kościele. Kiedyś myślałem, że protestancka reformacja to była ostatnia schizma w jego dziejach. Że teraz już będzie tylko jedność. Aż do paruzji. Ale widzę, że myliłem się. Już wiem, że podział i brak jedności po prostu leży w zepsutej grzechem naturze człowieka. I że człowiek do końca świata będzie tworzył podziały. W rodzinach. W zakładach pracy. W organizacjach. W korporacjach. W narodach. W kościołach. Wszędzie.
To nie jest coś, co wymknęło się Bogu spod kontroli. To norma. Konsekwencja zerwania owocu. Kościół jest taki jaki jest, bo inny być nie potrafi. To naprawdę duży problem. Dla człowieka absolutnie nierozwiązywalny. Więc dlatego cena za jego rozwiązanie musiała być aż tak wysoka.
Co robić?
Kolejna (i pewnie nie ostania) schizma w Kościele wisi na włosku. Być może nawet już się dokonuje. Pamiętam jak Franciszek mówił, że III wojna światowa trwa. Kto wie, może z tą schizmą jest podobnie? Mój ukochany Kościół pęka na moich oczach i rozpada się na kawałki. Jego znamienite dzieci gadają wykluczające się wzajemnie rzeczy. Autorytet kontra autorytet. Biskup kontra biskup. Gazeta kontra rozgłośnia. Pustelnik kontra youtuber.
Kogo słuchać, skoro nawet wiarygodność samego papieża jest kwestionowana? Mam radę. Prostszą niż mogło by się wydawać. Bo właśnie proste rozwiązania są najlepsze. Ale i najczęściej pomijane. Modlitwa. Wyłącz wszystkie jutuby i fejsbuki, wywal wszystkie gazety, zgaś telewizor i radio. Wycisz się. Nie pozwól by zamęt świata odebrał ci pokój Boga. Bo to właśnie Bóg jest ponad tym wszystkim. To przede wszystkim do Niego powinieneś przychodzić ze swoimi rozterkami. Jeżeli pozwolisz by pokój Ducha wypełnił twoje serce, nic nie będzie cię specjalnie dziwić ani przerażać. Nawet to, że papież może nie mieć racji. Bo może.
Ty jesteś Piotr, czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. Mt 16, 18
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.