31 października| Artykuły

Kim jest Maryja?

Czasem mam wrażenie, że z tą Maryją bliżej nam do muzułmanów niż do braci protestantów.

Co Ona takiego w sobie ma, że tak fascynuje, emocjonuje i dzieli? Bardziej chyba niż Abraham, Mojżesz i św. Piotr razem wzięci. A nawet Jezus.

Prawdopodobnie problemem wcale nie jest Maryja, tylko to, jak Ją postrzegamy.

U nas

Status Maryi w KK wcale nie jest taki jednorodny. Przynajmniej ten nieoficjalny. Bo oficjalnie to urodzona około 20 lat p.n.e. w Jerozolimie (lub Seforis) matka Jezusa i żona Józefa z Nazaretu. To są fakty i w zasadzie to one powinny wystarczyć tym, którzy szukają potwierdzenia jej wyjątkowości. Żona świętego wszech czasów i przede wszystkim matka Zbawiciela musi być kimś niezwykłym. Dlatego od tej chwili słowo matka w kontekście Maryi będę pisał z dużej litery. Z szacunku dla Niej i dla Jej Syna.

Dzieciństwo

Trzynastowieczna Złota legenda opisuje dzieciństwo naszej bohaterki. Całkowicie zbieżne to jest z legalnym przekazem Ewangelicznym. Rodzice to Joachim i Anna. Długo nie mogli doczekać się dziecka. W końcu przysięgli Bogu, że jak im go da, to będzie Mu służyło. Do Anny przyszedł Anioł i oznajmił, że dziecko, które urodzi będzie wielbione przez świat. Dziewięć miesięcy potem rodzi się córeczka, która otrzymuje imię Maryja. Już w wieku 3 lat zostaje oddana na służbę kapłanom i niewiastom usługującym w świątyni. Anna była siostrą matki Jana Chrzciciela, Elżbiety, a to znaczy, że Maryja była tej Elżbiety siostrzenicą.

Małżeństwo

Maryja wcale nie chciała żeniaczki. Składała śluby czystości i była przeznaczona na służbę Panu. Czyli po dzisiejszemu, bardziej interesowało ją życie zakonne niż małżeńskie. No, ale jak wiadomo plan konkretny był. Proto-ewangelia Jakuba mówi, że kapłani postanowili to rozegrać za pomocą Ducha Świętego. Zwołali wszystkich nieżonatych mężczyzn z rodu Dawida. Każdy z nich miał na ołtarzu położyć gałązkę. Właściciel tej, na której spocznie Duch Święty (czyli gołębica jak mniemam) miał zostać Maryi mężem. Jednak Duch nie spoczął na żadnej 🙁 W ostatnim momencie do świątyni wlatuje facet z gałązką w ręku i krzyczy: jeszcze ja, jeszcze ja! Tak, to był Józef z Galilei.

Maryja czy Maria?

Męczy mnie to. Piszę i mimowolnie zastanawiam się, która forma jest poprawna. Sprawdzam. Okazuje się, że Maryja jednak. Dlaczego? Bo Kościół tak postanowił. Podczas 386 Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski obradującego w dniach 27-29 sierpnia 2020 r. na Jasnej Górze biskupi przyjęli normy dotyczące ujednolicania tekstów niektórych modlitw. Ujednolicenie dotyczy m.in. modlitwy Pozdrowienia Anielskiego, w której poprawna formuła to: Zdrowaś Maryjo, nie Mario. Znaczy, że wołać do Matki naszego Pana Maria to grzech? Wiadomo, że nie. Tym bardziej, że Anioł Gabriel w czasie zwiastowania nie wołał do Niej ani Maryja, ani Maria. Tylko… Miriam.

Narodzenie

O tym to wiemy najwięcej. Tak nam się wydaje przynajmniej. Za chwilę Boże Narodzenie, więc jesteśmy na bieżąco. Mam teraz przed oczami te sceny z kultowych filmów o życiu Jezusa, kiedy Maryja rodziła. Raczej w bólach i krzykach. Jak na każdej przyzwoitej porodówce. A podobno to nie tak. Skoro bóle porodowe są konsekwencją grzechu i skoro Maryja była od tego grzechu wolna, to i porodowe bóle powinny być jej obce. Czyż nie? I tak właśnie przedstawiają narodziny Jezusa liczne apokryfy, mistyczne wizje (np Żywot i bolesna męka Pana naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Maryi Katarzyny Emmerich), Ody Salomona czy Proto-ewangelia Jakuba. Mamy jeszcze tajemnicze proroctwo Izajasza: Zanim odczuła skurcze porodu, powiła dziecię, zanim nadeszły jej bóle, urodziła chłopca. Kto słyszał coś podobnego? Iz 66,7.

Wniebowzięcie

Z biblijnego punktu widzenia chyba najbardziej dyskusyjny dogmat Kościoła Katolickiego. Ustanowiony przez papieża Piusa XII 1 listopada 1950 roku w konstytucji apostolskiej. Dlaczego tak późno? Widział to ktoś? Jakieś dowody? Po pierwsze dogmat o WNMP to nie było wymyślenie nowej teologicznej abstrakcji, ale potwierdzenie odwiecznej wiary chrześcijan. Tego pewnie nie wiecie, ale o Wniebowzięciu żywo opowiada cykl dwudziestu apokryfów pod tytułem Transitus Mariae.

Nie sądzę (podpieram się tutaj kompetentnym przeczuciem wielu teologów), że Maryja jak David Copperfield na nylonowych żyłkach pofrunęła 30 roku naszej ery w stronę chmur. Niech tak sobie myślą dzieci, dla których Bóg to dziadek z długą brodą. Najprawdopodobniej Maryja po prostu… zasnęła (czyli zmarła w sensie). I potem, w jakiś niepojęty dla nas, zwykłych śmiertelników sposób z duszą i przebóstwionym ciałem znalazła się tam, gdzie wszyscy znaleźć się pragniemy. Czyli w Królestwie Niebieskim. Wniebowzięcie było by więc kolejną konsekwencją jej bezgrzeszności. Ma to jakąś logikę, ale tak czy inaczej, to kwestia wiary, a nie naukowych dowodów.

U starszych

Skoro Żydzi definitywnie odrzucają mesjanizm i boskość Jezusa, to automatycznie odrzucają i Jego Matkę. Postać Maryi jest w judaizmie zasadniczo ignorowana. Wszystko co wiąże się z katolickim kultem Matki Boskiej jest przez Żydów traktowane jako obce i nie do przyjęcia. Choć zarówno w Starym jak i w Nowym Testamencie są fragmenty mówiące o dziewiczych narodzinach, już w pierwszych wiekach krążyły żydowskie, polemiczne wersje tej historii. Mówiły o cudzołożnym związku, biologicznym ojcu Jezusa (był utożsamiany z Rzymianinem, czyli z nie-Żydem i miał na imię Pantera) i naturalnym, bolesnym porodzie.

Jedynie w żydowskich Opowiadaniach o Jezusie mamy bardziej życzliwy obraz Maryi. Jezus jest tam co prawda owocem cudzołóstwa, ale Maryja jest jego niewinną ofiarą. Oto bowiem jakiś obcy facet przybrał postać jej męża i wszedł jej do łóżka. Cóż ja mogą powiedzieć na takie opowieści? Trzymam się swojej wersji i tyle.

U muzułmanów

Z Maryją znacznie bliżej jest nam do muzułmanów niż do Żydów i Protestantów. Naprawdę. Można powiedzieć, że w Islamie Maryja jest traktowana po katolicku. Jak Królowa. To jedyna kobieta, którą Koran nazywa po imieniu. Czyni to aż 34 razy. Poświęcony jest Jej cały jego rozdział i stawia ją w jednym szeregu razem z Abrahamem, Mojżeszem i Aaronem. Muzułmanie są zgodni – Maryja jest wolną od grzechu i wybraną przez Boga kobietą. Scenę zwiastowania Koran opisuje aż dwa razy. Bracia spod znaku księżyca i gwiazdy nie mają też problemu z wiarą w wieczne dziewictwo Maryi, które stanowi dla nich wielką wartość i wynika bezpośrednio z nadprzyrodzoności jej Syna. Dla nich Maryja i Jezus to Boży znak dany całej ludzkości. Wielki wzór do naśladowania. Dopiero postać samego Jezusa ujawnia różnicę. U nich to jedynie Prorok…

U protestantów

Bracia odłączeni uważają po prostu, że katolicy to z tą Maryją przeginają. Że czynią z niej prawie Boga. Że bałwochwalczo się do niej modlą, że czczą jej dziwne obrazy, wymyślają coś o niepokalanym poczęciu, wniebowzięciu i współodkupicielstwie. Odrzucają Jej kult. Jedyne na co mogą się zgodzić to cześć. Tyle. Ja to trochę rozumiem. Bo są takie momenty w naszym starym KK, gdzie rzeczywiście się przegina. Ale to nie jest oficjum. To jakieś lokalne deformacje i ludowe naleciałości.

Jest pytanie o rolę Maryi w naszym zbawieniu. Jasne, zbawia Jezus. Ale Bóg może się posłużyć zwykłym człowiekiem, by do Jezusa przyprowadzić. Więc czemu nie może posłużyć się Maryją? Tym bardziej! W całym chrześcijańskim świecie nikt nie kwestionuje tego prostego faktu: stworzenie – Szatan realnie miesza szyki Panu Bogu. Dlaczego stworzenie – Maryja nie może tych szyków realnie prostować? Szatan mówi NIE, Maryja mówi TAK. Wyczuwam między tymi dwoma stworzeniami jakieś mistyczne napięcie. Jakąś szczególną rolę w dziejach ludzkości. To prawda, jest ta Kobieta jakąś tajemnicą. Wiecznie odkrywaną. Stojącą jakby z boku, w ukryciu. A jednocześnie tak istotną.

Już w III wieku naszej ery chrześcijanie zdawali sobie z tego sprawę, modląc się tak:

Pod Twoją obronę uciekamy się święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, Panno chwalebna i błogosławiona. O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza. Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj.

Amen.

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.