Re-formacja
Formacja jest bazalnym wydzieleniem litostratygraficznym (sic!) Geologiczny bełkot spokojnie może się nam do czegoś przydać. Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym powiada anonimowy psalmista.
Wiecie ile robił się węgiel? Formował w sensie? Miliony lat! Porządna formacja to długotrwały i konsekwentny proces tworzenia czegoś twardego i cennego. Jak węgiel.
Formacja, która ma dać konkretny efekt potrzebuje właśnie tego – cierpliwości, systematyczności i czasu. Ekspresowe formowanie może skończyć się co najwyżej de-formacją.
Pampersy
Wszystko nas formuje. Dlatego musimy uważać. Przysłowie Z kim się zadajesz, takim się stajesz to czysta prawda. Odpowiedzialność jaka ciąży na rodzicach, którym Bóg zaryzykował powierzenie jednego ze swoich stworzeń to po prostu miazga.
Powiedzieć, że dziecko w rękach rodziców jest jak plastelina w rękach lepiarza, to nic nie powiedzieć. Te pierwsze odciski jakie na naszym ciele i duszy zostawiają rodzice mają być tymi najważniejszymi ever. To nasza formacja bazalna. Choć z pewnością nie jedyna. I skoro nie ma rodziców doskonałych, to każdy z tej bazalnej formacji wychodzi mniej lub bardziej pokiereszowany. Potem musimy się naprawiać. Przez całe życie.
Tarzan
Dżungla i małpy uformowały Tarzana. Sieć i małpy internetu formują… No właśnie, kogo? Pisałem wyżej, że musimy uważać. To nie są puste słowa. Dlatego, że jeżeli nie zawalczymy jak lwy o pożyteczną dla nas formację, to bankowo będzie nas formować co innego. Niekoniecznie takiego, hmm… pożądanego? Wszystko co nas otacza, absolutnie wszystko, ma na nas wpływ.
Nie jesteśmy w stanie całkowicie odseparować się od środowiska, w którym funkcjonujemy. Nawet, jeśli bardzo byśmy się starali. Jesteśmy tym co jemy, tym czego słuchamy, tym co oglądamy, tym z kim się spotykamy i tym o czym gadamy.
Gdyby Jezus uważał, że nasze dobre intencje wystarczą w starciu ze złym otoczeniem, nie powiedziałby tych słów: Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny. I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego. Mt18, 8-9
Dylemat
Największy jednak problem formacji polega na tym, że granica pomiędzy obiektywnym dobrem, a obiektywnym złem zaciera się coraz bardziej. Można powiedzieć, że świat dokopuje się do swojego dna. Choć propaganda wykrzykuje coś o zdobywaniu jakiś szczytów! Tak, relatywizm jest największym wrogiem dobrej formacji. Bo zanim zdobędziemy się na jej wysiłek, najpierw musimy określić w jaką stronę to wszystko ma iść. A tu mamy spory dylemat.
Pamiętacie obietnicę pełzającego w raju? Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. Rdz 3, 5. Ostatnie słowa dzisiaj szczególnie mnie dotykają: będziecie znali dobro i zło. Parafrazując: będziecie decydowali o tym, co jest dobre, a co złe. To jest fundamentalny manifest wyzwolonego, tolerancyjnego i opętanego własnym geniuszem człowieka dzisiejszych czasów. Historia lubi się powtarzać. Czyż nie?
Światło
Gdzie jest pstryczek-elektryczek, którym można by zapalić światło w ciemnym pokoju dzisiejszej cywilizacji? Pokoju, w którym wszyscy wszystkim wszystko są w stanie wmówić. Bo skoro jest ciemno, to jak zobaczyć to, co się nam wmawia? Relatywizm w sprawach wiary i moralności pomału osiąga swoje apogeum. Ciekawe, kiedy zabiorą się nasi globalni wmawiacze za przyrodę albo matematykę? I usłyszymy z jedynie słusznych ust, że dzień spokojnie może być nocą, a kwadrat kołem. Niech ktoś zapali światło, błagam!
Formacja ciała
Skoro McDonald jest ulubioną restauracją fast wszystkich Polaków, to znaczy, że z tą formacją ciała jest coś nie halo. Akurat dobrą formację ciała da się udowodnić naukowo. Dietetycy, lekarze i naukowcy wiedzą o naszym organizmie praktycznie wszystko, więc dobrze było by im wierzyć. Oni z uporem maniaka powtarzają w kółko to samo: zdrowo jedz, ruszaj się, wypoczywaj i z uśmiechem na twarzy omijaj stres. A populacja, jakby tego nie słyszała i robi dokładnie na odwrót.
Śmieciowe żarcie, co najwyżej gimnastyka palców i pełne stresu spieniężanie swojego czasu. Ale oczywiście są wyjątki. To ci, którzy z całą powagą zrozumieli potrzebę formacji ciała. Grono odkrywców prawdy o śmiertelnej szkodliwości cywilizacji powiększa się z każdym dniem. Są jednak i tacy, którzy z formacji ciała zrobili sobie nowego bożka. Ale to temat no osobny felieton.
Formacja duszy
Tu jest najtrudniej. Chodzi o to, by stać się jak węgiel. Jeśli ktoś traktuje Jezusa jak Nauczyciela swojego życia, to mniej więcej wie co robić. Tych, dla których religia i jej opowieści o Bogu są wyssaną z palca bzdurą dla naiwnych nie przekonam. To jasne. Każdy może wybrać swoją drogę. To cena wolności. Ale jeśli ten Jezus jednak dla mnie coś znaczy, to powinienem coś z tym zrobić.
Prawo stałej formacji dotyczy wszystkich obszarów życia. Duchowego też. Tym bardziej, bo to wyjątkowo krucha materia. Samo odwiedzanie kościoła raz na tydzień i różaniec powieszony w samochodzie nie wystarczą. Dlaczego? Bo przeciwnik nasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć! Jesteśmy na wojnie duchowej. Wiem, że tego nie widać, ale takie jest strategiczne założenie wroga. Koń trojański to bardzo skuteczny patent.
Anty-formacja
Bądźmy szczerzy (my katole): wygląda na to, że nasz poczciwy Kościół stacza się po równi pochyłej w dół. Pękamy, bo jedność zaczyna nas przerastać. Zgarszamy, bo za długo było nam dobrze i ktoś uśpił naszą czujność. Odpływamy, by rzeczywistość Kościoła w najlepszym wypadku przestaje nas kręcić. W najgorszym jesteśmy dogłębnie zranieni przez tych, którzy powinni nas kochać. Ewangelia przestaje formować młodych ludzi. Formuje ich świat, z którego Ewangelię usuwa się jak śmieci z kosza na pulpicie. Taka jest rzeczywistość. Ale nie ma się co obrażać, ani składać broni. Tym bardziej trzeba walczyć!
Re-formacja
Ok, niech Kościół zejdzie ze światowych piedestałów do podziemi. Niech z tłumów zostanie garstka. Mała trzódka. Wystarczy. W trudnych chwilach zawsze warto wracać do źródła. Źródło mówi, że Kościół będzie prześladowany, ale bramy piekielne go jednak nie przemogą. Tego się trzymajmy. Kardynał Ratzinger 40 lat temu prorokował, że Kościół czeka wielki kryzys. Drastycznie zmaleje liczba jego wiernych i wpływy. Że odzyska wymiar bardziej duchowy niż polityczny, i że wiara przetrwa w małych wspólnotach. Jak w glinianych naczyniach. Proroctwo spełnia się na naszych oczach. Potrzebna jest kolejna re-formacja.
Wspólnota
Żyjemy w świecie, gdzie wszystko dzieje się z prędkością światła i gdzie nieograniczony dostęp do wiedzy i narzędzi praktycznie oduczył nas czekać na cokolwiek. Jeśli czegoś z tym nie zrobisz, to zwariujesz. Choć będziesz myślał, że jesteś normalny i szczęśliwy. Jeśli Jezus wciąż jeszcze dla ciebie coś znaczy (może coraz mniej?) to zadbaj, by ten płomyczek wiary nie zgasł zupełnie. W świecie, gdzie anty-ewangelizacja masakruje nas totalnie potrzeba NAPRAWDĘ dużego wysiłku, by wytrwać. Samo chodzenie na niedzielne msze to za mało. Nawet rekolekcje raz w roku nie dadzą rady w starciu z tą anty-ewangelizacyjną machiną.
Potrzebna jest ciągła, codzienna, cierpliwa formacja. Znajdź sobie jakąś dobrą wspólnotę. Jakąś małą trzódkę. Po to by tam, z dala od świata codziennie karmić się słowem Bożym i cierpliwie, dzień po dniu stawać się jak węgiel. Twardym i dobrym jednocześnie. Potraktuj taką formację jak świat równoległy. Jak inną planetę. Jak sen. Jak realną alternatywę dla czegoś, co tylko wydaje się być fajnym. I wytrwaj. Nie daj się zdeformować.
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.