Jazda na rowerze czyli krótki przegląd powiedzonek mądrościowych
Einstein to powiedział: życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę musisz się poruszać naprzód. Jak zwykle miał rację.
Tak to widzę dzisiaj: istnieją pewne uniwersalne reguły, która obowiązują we wszystkich przejawach naszego życia. Fizycznego, biologicznego, emocjonalnego, duchowego. I to wszystko wzajemnie się przenika. Tak myślę.
Einsteinowa myśl rowerowa mniej lub bardziej wybrzmiewa w wielu innych. Poniżej wybór subiektywny. Zobaczmy jak ta rowerowa i jej podobne mają się do naszego życia.
Jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz
Zima. Stok narciarski. Instruktor od dwóch desek stoi i przygląda się tym, co zjeżdżają. I raz po raz odpala owo sakramentalne: jak się nie wywrócis, to sie nie naucys! To nieodżałowany Bogumił Kobiela w jakimś starym polskim filmie (nie pamiętam tytułu!).
Zgadza się, doświadczenie jest największym źródłem naszej wiedzy. Tej konkretnej, praktycznej. Jest nieprzekazywalne. Pomyłki bolą, ale uczą więcej niż największe nawet sukcesy. Lolson Zawadzki, znany polski fotograf powiada, że porażka jest najlepszym i najwierniejszym nauczycielem. A Michael Jordan dorzuca: Przegrywałem i przegrywałem raz za razem. I właśnie to sprawiło, że osiągnąłem sukces. Więc ruszaj do przodu, wywracaj się i wstawaj. Wywracaj się i wstawaj. Tak długo, aż dojdziesz. Innej drogi nie ma.
Kto stoi w miejscu ten się cofa
To powiedział Goethe, ale powtarza wielu. Na przykład papież Franciszek, kiedy wzywa młodych do wyjścia poza strefę komfortu. To powiedzenie rezonuje w mojej głowie dwojako. Dzielę się. Po pierwsze świat tak zapyla, że ktoś kto nie robi nic ryzykuje deprechę. Porównuje się z tymi, którzy dystansują go raz za razem i pozamiatane. Miałem kiedyś studenta, który NAPRAWDĘ przeżył załamanie nerwowe, bo poznał gitarzystę lepszego o kilka klas. Ja bym radził odpuścić sobie takie zawody. Nie ma siły, zawsze będą lepsi, więc po co? Wstajesz z kanapy tylko dlatego, by dzisiaj być lepszym od siebie z wczoraj. Jutro z dzisiaj. I tak dalej. Nie musisz być lepszym od innych, bo nie możesz. Naprawdę. Ale możesz być najlepszą wersją samego siebie.
Sukces zwykle przychodzi dla tych, którzy są zbyt zajęci, aby go szukać
To akurat Henry David Thoreau. Bliska mojemu sercu mądrość. Nic bardziej nie szkodzi naszemu sukcesowi niż obsesyjne zafiksowanie na jego punkcie. Pewne młode małżeństwo miało potworne ciśnienie na potomka. Potworne! I podświadomy stres, że go jednak nie dostaną. Próbowali, próbowali i nic. Przeszli bolesny okres akceptacji stanu rzeczy i w końcu zdecydowali się na adopcję. Odpuścili. I wiecie co? Niedługo potem poczęli swojego własnego dzidziusia!
Ja wiem, że na sukces pracuje się ciężką pracą. To model hołubiony w świecie niczym bożek. Ale jest coś niefajnego w takich wymęczonych parciem na szkło sukcesach. Najfajniej jest, jak dostajesz coś gratis, bez roszczeniowego zadęcia i zasług. Wtedy łatwiej zrozumieć, że nie zawdzięczasz tego sobie, ale Temu, kto tak naprawdę rozdaje wszystkie sukcesy świata.
Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana
Usłyszałem kiedyś od spowiednika: najgorsze co teraz możesz zrobić, to nic nie zrobić. Lęk przed podejmowaniem konkretnych działań nie musi wcale wynikać z naszego rozsądku. Spokojnie może być z piekła rodem. Gdyby nie ryzyko Noego świat być może dzisiaj by nie istniał. Gdyby nie ryzyko Mojżesza, naród wybrany zamiast Ziemi Obiecanej miałby figę z makiem, czyli egipską niewolę. Gdyby nie ryzyko Abrahama, nie mielibyśmy jednego z najmocniejszych świadectw zaufania Bogu. Gdyby nie ryzyko Maryi, nie mielibyśmy Zbawiciela. Gdyby nie ryzyko Jezusa, nie mielibyśmy Królestwa Niebieskiego. Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana!
Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz
To o odpowiedzialności za nasz los. Pytanie jest takie: gdzie przebiega granica pomiędzy tym, na co mamy wpływ, a tym na co go nie mamy? Kiedyś kontrowersyjnie (być może) napisałem, że tak naprawdę wpływ mamy tylko na to, czy zaakceptujemy fakt, że go jednak nie mamy. Nikt nie rodzi się, bo tak sobie wymyślił. Nikt nie wybiera sobie płci (cóż za staroświeckie poglądy). Nikt nie wybiera sobie środowiska, rodziców, indywidualnych cech, predyspozycji, talentów.
Owszem, możemy podejmować decyzje i je realizować. O zmianie otoczenia, rodzaju szkoły, typie aktywności, kolorze włosów itd. Ale z uporem maniaka będę powtarzał – nigdy nie mamy 100 procentowej pewności, że nasze decyzje przyniosą taki rezultat jaki sobie zaplanowaliśmy. Einstein nie został największym fizykiem wszech czasów, bo tak sobie postanowił. Zostało mu to dane. Nawet jeśli nie był tego świadomy. Jak można najlepiej pościelić łóżko swojego życia? Pościelą akceptacji tego, że jest takie jakie jest!
Kto tanio kupuje, kupuje dwa razy
Z butami tak jest na przykład. Wiele razy sknerzyłem kupując obuw w hipermarkecie za 50 złotych. Kolega wtedy kupował Martensy za 350. Ja swoje już kilka razy wyrzuciłem do kosza. On w swoich chodzi do dzisiaj. Jak to działa w życiu? Tak – kto robi byle jak, robi dwa razy. Albo i więcej. W sensie poprawia po sobie. Nie chce nam się oddawać zbyt wiele czasu i energii na pewne sprawy. Na przykład na budowanie relacji z najbliższymi. Zanurzamy się godzinami w naszych sieciach i pracach. A kiedy wybucha w naszych relacjach jakiś pożar, świat nam się wywraca do góry nogami. Wzywamy straż pożarną i panicznie gasimy tracąc nieporównywalnie więcej czasu i energii. I często z tego gaszenia nic nie wychodzi, a z relacji pozostają zgliszcza.
Ten kto boi się przegrać już przegrał
Lęk przed porażką to zmora. Bo to lęk o opinię tak naprawdę. Sami przed sobą potrafimy jakoś usprawiedliwić swoje niepowodzenie. Ale świadomość tego, że inni go nie usprawiedliwią paraliżuje nas totalnie. Brak lęku przed porażką to wolność. To prawdziwa katapulta zwycięstwa. To znak, że wewnętrznie jesteśmy pogodzeni i pokorni. Czyli szczęśliwi. Bo to wcale nie wygrane czynią nas naprawdę szczęśliwymi, ale brak lęku przed porażkami.
Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę musisz się poruszać naprzód
Czym jest życiowa równowaga? Właściwą proporcją między snem a jawą, pracą a wypoczynkiem, tańcem a różańcem, nauką a zabawą, towarzystwem a samotnością, przyjemnością a obowiązkiem, duchem a ciałem. I nie da się jej osiągnąć bez naszej aktywności. Bez WŁAŚCIWEJ aktywności. Dopiero jak zaczynamy działać, te wszystkie proporcje, ta nasza równowaga zaczynają się materializować. Aktywność to encyklopedia praktycznej wiedzy o życiu. Nawet ta nieporadna, pełna błędów. Życiowa równowaga zależy nie tyle od naszej doskonałości, ale od wiedzy o naszej niedoskonałości. Od doświadczenia, które budowane jest naszymi porażkami i sukcesami. Nie dowiesz się co jest za rogiem, jeśli tam nie pojedziesz i nie zobaczysz. Nawet jeśli podczas drogi się wywrócisz. Zdecydowanie lepiej wywrócić się jadąc, niż stojąc w miejscu.
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.