24 grudnia| Artykuły

Czy po pasterce trzeba iść na mszę, czyli o skrupulanctwie słów kilka.

Radiowej lektury Malowanego Ptaka słuchałem z przerażeniem. Wciąż się zastanawiam co Kosiński miał we łbie, skoro produkował takie wizje.

Młody bohater powieści to przykład skończonego skrupulanta religijnego. Uwierzył, że za bilet do nieba musi zapłacić konkretną liczbą konkretnych modlitw. I z matematyczną precyzją na ten bilet zbierał.

Czy można być pobożnym za bardzo? Czy można chodzić do kościoła za często? Czy warto sobie stawiać takie pytania?

Labirynt sumienia

Nasze sumienie to tak skomplikowany twór, że pogubić się w nim jest dziecinnie łatwo. Gdy brakuje zewnętrznego autorytetu, którego zdanie jest kluczowe, wszystko się rozpada. Wyobrażacie sobie mecz piłki nożnej bez sędziego? Albo drogi bez kodeksu, znaków, świateł i policjantów? Ktoś kiedyś tam odrzucił autorytet Kościoła (i nawet trochę go rozumiem). Ale wtedy wszystko zaczęło się rozpadać. I rozpada się do dziś. Człowiek jest zwierzęciem skrajnie ego – konformistycznym. Jeśli sam sobie decyduje co i jak, wcześniej czy później to, co obiektywnie słuszne i prawe przegra z tym, co subiektywnie dla niego korzystne. Ktoś musi dowodzić.

Lista obowiązków

Kościół ma taką listę. Przykazania Kościelne się nazywa. To takie absolutne minimum jakie katolik musi spełnić żeby nie dostać mandatu.

  1. W niedziele i święta nakazane uczestniczyć we Mszy świętej i powstrzymać się od prac niekoniecznych. 
  2. Przynajmniej raz w roku przystąpić do Sakramentu Pokuty. 
  3. Przynajmniej raz w roku, w okresie wielkanocnym, przyjąć Komunię świętą. 
  4. Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w czasie Wielkiego Postu powstrzymywać się od udziału w zabawach. 
  5. Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła.

Szczerze powiem, że nigdy nie byłem fanem takich sformalizowanych prób określania mojej zażyłości z Bogiem. To już wolę Dekalog. Albo to: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych. Mk 12, 30-31

Jak zmierzyć miłość?

Są rzeczy, które można określić z dokładnością do jednego centymetra. Typu ilość zaliczonych Eucharystii, przyjętych komunii czy odjętych kiełbas. Ale czy da się matematycznie zmierzyć miłość? Bo to jest tak – albo kochasz i idziesz na całość, albo udajesz, że kochasz i lawirujesz. Nie da się kochać na pół gwizdka. Bo na pół gwizdka to nie jest miłość. Tak myślę.

Raz na 360 dni

Raz w roku spowiedź i komunia? To wystarczy? Dla wielu moich znajomych, którzy codziennie są na mszy w pełnym wymiarze, 2 i 3 Przykazanie Kościelne to jest jakiś żart! Podejrzewam, że są tacy, którzy to minimum odfajkowują i mają święty spokój. Przy tym codziennie się kąpią, co trzy dni podgalają, co tydzień sprzątają, co miesiąc chodzą do fryzjera, co dwa myją auto itd. Nie wiem, czy nie lepiej odpuścić sobie taki katolicyzm i pójść do Amwaya…

Troska

Jak odszyfrować przykazanie 5? Taca i modlitwa? Skąd wiadomo ile na tą tacę rzucić? Zwykle idzie to według reguły – byle nie zabolało. Dziesięcina to dobry wynalazek. Dobry, bo biblijny. Na widok chodzącego z koszykiem kościelnego nie ma wtedy nerwowego grzebania w portfelu i szukania nominału, którego oddanie nie zaboli. Dziesięcina to hojność z matematyczną precyzją. Ale to oznacza, że zarabiając na miesiąc 4 tysiaki musiałbyś wrzucić do koszyka stówkę co niedziela. A ja tam zwykle widuję dyszki…

Musisz

Święta nakazane to te:

  • wszystkie niedziele
  • Uroczystość Narodzenia Pańskiego — 25 grudnia
  • Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki — 1 stycznia
  • Uroczystość Objawienia Pańskiego — 6 stycznia
  • Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej (Boże Ciało)
  • Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny — 15 sierpnia
  • Uroczystość Wszystkich Świętych — 1 listopada

Minimum formalne

Znaczy, że jak w drugi dzień świąt Bożego narodzenia i Świąt Wielkiej nocy nie pójdziesz na mszę to nie masz grzechu! Wiedziałeś o tym? No to już wiesz. Możesz sobie te wizyty w kościele spokojnie odpuścić na rzecz czegoś bardziej satysfakcjonującego. Jedna spowiedź i komunia w roku do zbawienia też wystarczą. W piątki dobra rybka i będzie git. Dyszka do koszyka i wspólnota Kościoła może być ci wdzięczna. Można tak, ale czy o to chodzi? Czy budowanie swojej wiary stosując taki minimalizm formalny ma jakikolwiek sens? Moim zdaniem nie ma. Jezus na temat faryzejskiego formalizmu miał swoje zdanie i ja się pod nim podpisuję obiema rękami i nogami.

Skrupulant

Można i w drugą stronę. Znam przynajmniej jednego człowieka, który (UWAGA): chodził codziennie do kościoła (a czasem nawet trzy razy dziennie), codziennie odpalał wszystkie części różańca, kilka litanii, koronkę i modlitwę cogodzinną, pościł o chlebie i wodzie dwa razy w tygodniu, spowiadał się co tydzień (albo częściej), a w między czasie zagłębiał się w przeróżne orędzia i objawienia, które skutecznie formatowały jego egzystencję. Albo to jest święty za życia albo zwykły religijny dziwak. Nie mnie rozstrzygać. Jednak coś takiego jak religijny skrupulantyzm z pewnością istnieje i jest to bardzo niefajna rzecz. Ktoś trafnie nazwał to moralną buchalterią. Bardzo łatwo pomylić ją ze świętością. Niestety.

Być może masz problem

Kiedy obwiniasz się za zło, którego nie popełniłeś, albo które popełniłeś nie z własnej winy, albo które popełniłeś, ale dawno zostałeś z niego rozgrzeszony – prawdopodobnie masz problem. Kiedy czujesz silną presję nieustannej modlitwy i religijnej nad-aktywności by zasłużyć sobie na życzliwość niebios – prawdopodobnie masz problem. Kiedy masz wyrzuty, bo zamiast umartwiać się zażywasz (legalnych) uciech żywota – prawdopodobnie masz problem. Demon chce nas strącić z liny życia, po której kroczymy. Nie ma dla niego znaczenia, czy polecimy w lewo czy w prawo. Czy w kierunku pseudo świętości czy doczesnej satysfakcji. Mamy stracić równowagę i polecieć w dół. Po prostu.

Nie chcę broń Boże nikogo zniechęcać do częstszego niż to przewiduje ustawa chodzenia do kościoła. Nie chcę dyskredytować niczyjej pobożności. Chcę tylko powiedzieć, że raz na jakiś czas warto przyjrzeć się z boku swojemu życiu i zobaczyć, czy tam czasem coś nie szwankuje. I tyle.

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.