Photo by Robin Benzrihem on Unsplash
16 maja| Artykuły

Co z tą pandemią?

Muszę się przyznać, że jak dzisiaj wchodzę do marketu bez maseczki i widzę, że reszta klientów też jej nie ma, to czuję się jakoś dziwnie. Jak… golas! Dwa lata pandemicznego reżimu zrobiły swoje. Jak to jest możliwe, że pandemia, która jeszcze pół roku temu paraliżowała życie całej planety, zniknęła w ciągu kilku dni?

Nic się nie zmieniło. Poza tym, co pokazują w telewizji. Jestem przekonany, że gdyby medialni kreatorzy rzeczywistości zrobili nam pranie mózgu pod tytułem Jeżdżenie samochodem zabija, wielu z nas nie miałoby odwagi wyciągnąć auta z garażu. Albo jeździłoby autami obłożonymi z wszystkich stron grubymi kołdrami.

Patrzymy i nie widzimy

W waszyngtońskim metrze pewien człowiek zaczął grać na skrzypcach. W ciągu 45 minut przeszło obok niego ponad 1000 ludzi udających się do pracy. Jedynie 6 z nich zatrzymało się na chwilę, a 20 wrzuciło mu jakieś drobne. W sumie uzbierał niewiele ponad 30 dolców. Kiedy przestał grać i zapadła cisza, nikt tego nie zauważył. Zero oklasków, zero słów uznania. Tym skrzypkiem był Joshua Bell, jeden z najgenialniejszych muzyków świata. Zagrał kilka najtrudniejszych utworów skrzypcowych jakie kiedykolwiek skomponowano, na instrumencie wartym 3,5 miliona dolarów. Dwa dni wcześniej wszystkie bilety na jego koncert w Bostonie sprzedano na pniu. Cena jednego to 100 dolarów. To eksperyment, który zorganizował Washington Post. Co nam on mówi?

Medialna dyktatura

To przekaz medialny decyduje dzisiaj o tym, co nam się podoba, a co nie. Co jest dla nas cenne, a co pozbawione wartości. To media decydują o naszych wyborach, preferencjach, poglądach i o tym, w jaki sposób trwonimy czas i pieniądze. Media decydują o treści naszych rozmów. One nas formatują i definiują. Zwane są CZWARTĄ WŁADZĄ. Biorąc pod uwagę ich moce wpływania na masową świadomość, to kto wie, czy nie PIERWSZĄ. Dzisiaj bez mediów żaden artysta nie zrobi kariery, żaden polityk nie wygra wyborów i żaden handlowiec nie sprzeda dobrze swojego produktu. Bez mediów nawet Sars-CoV-2 pozostałby jednym z wielu, zwykłym wirusem.

Bagatelizuję?

Zarzut o to, że bagatelizuję dramat milionów osób dotkniętych pandemią, jest raczej do przewidzenia. Ale ja nie bagatelizuję. Analizuję. Skąd pewność, że gdyby nie to medialne, pandemiczne trzęsienie ziemi, to ofiar byłoby więcej? Może wręcz przeciwnie. Jak jest masa ludzi i pojawiające się zagrożenie, to o co Wielki Brat musi zadbać w pierwszej kolejności? O to, by nie wywoływać paniki. A Wielki Brat zadbał o coś dokładnie przeciwnego. Panika zawsze pomnaża liczbę ofiar i nigdy nie poprawia sytuacji. Czym były czerwone liczniki walące nam po oczach 24h na dobę, apokaliptyczne prognozy ekspertów, dołujące serwisy informacyjne i mrożące krew w żyłach filmiki na YT, jak nie generowaniem paniki? Może gdyby oszczędzono nam tej globalnej, covidowej propagandy, szpitale nie były by tak zapchane, ludzie działaliby rozsądniej i nie popełniono by tak wielu, często bardzo tragicznych w skutkach błędów.

Dla porównania

Jestem na jakiejś rządowej stronie typu GOV. Już po drugim zdaniu pojawia się lekkie zaniepokojenie. Czytam, że sytuacja jest krytyczna. Że w Polsce na to COŚ zmarło już ponad 100 tysięcy osób. Że to 11,8 osoby na … milion.  To już dwa lata pandemii. Zmieniam stronę. Wchodzę na onkologię. Oni tam jak gdyby krzyczą, chcą nam powiedzieć: halo, halo! My też tu jesteśmy!!! Na nowotwór rocznie w Polsce umiera 100 tysięcy osób. Rocznie. To jak to jest?

Wracam na GOV

Ale tak czytam dalej te statystyki i naprawdę widzę, że pandemii już nie ma. Choć jeszcze przed chwilą była. Do Polski w ciągu kilku dni wjechało 2 milionów uchodźców z Ukrainy. Bez maseczek, bez paszportów covidowych, bez testów. I co? I nic. Na tę chwilę dziennie w Polsce notuje się mniej niż 500 przypadków oficjalnych zachorowań, mniej niż 50 wyzdrowień i około 10 zgonów. To w zasadzie tyle, ile dziennie ginie osób na polskich drogach. Kurcze, przecież jeszcze przed chwilą straszyli nowymi wariantami, Omikronami, Deltakronami czy XEami. Gdzie to wszystko jest? No tak, teraz jest wojna…

Czytam i nie wierzę…

Wybaczcie, ale jara mnie to czytanie aktualnych statystyk. Dlaczego? Bo są tak uderzająco inne niż te sprzed pół roku. Na przykład to:

Liczba zgonów z powodu Covid-19 w Katowicach wyniosła dziś 0.

Kiedyś to była statystyka marzenie. A dzisiaj marzenie się spełnia. Ale jestem bardzo daleki od tego, by na tych statystykach budować swoje poczucie bezpieczeństwa. To tylko wrzucony do sieci zestaw słów i cyfr. Ani nie wiem, kto to wrzucił, ani nie wiem jak to zweryfikować. Chcemy się czuć bezpieczni, to absolutnie naturalne. Tyle tylko, że świat jest wyjątkowo niebezpiecznym miejscem. I nic się nie da z tym zrobić.

Niebezpieczny świat

Wszyscy żyjemy w cieniu jakiejś potencjalnej tragedii. Cokolwiek miało by nią być. Choroba, zawodowa porażka, utrata mienia, zepsucie satysfakcjonującej relacji, wojna. Wszyscy żyjemy w cieniu tragedii jaką jest śmierć. Wcale nie twierdzę, że mamy się od dzisiaj dołować i patrzeć na życie jak na bezsensowne pasmo nieszczęść. Ale myślę, że prawdę o rzeczywistości powinno się poznać, zaakceptować, poukładać w sobie tak jak trzeba i z tym wszystkim iść sobie przez życie. Bo nawet jak mamy się świetnie, a nawet bardzo świetnie i nawet jak ta świetność pochłania nas bez reszty, to i tak przyjdzie w końcu czas na zderzenie się z czymś nie-świetnym. Takie jest prawo świata, w którym żyjemy.

Pandemia bis?

Powiadają, że Putin pokonał pandemię. I to używając operacji pokojowej. Czy wróci? Pandemia w sensie. Hmm…. Coś czuję, że powtórka z rozrywki jest realna. Ale może to już będzie jakiś inny level, kolejny sezon, nowa odsłona. Ktoś nam majstruje przy tym naszym świecie. Ewidentnie. Ja z punktu widzenia szarego Szewczyka niewiele wiem. Ale wiem, że coś się dzieje. Jak zawsze w dziejach świata zresztą. Wojna jest jakby nową planszą na globalnym stole. Ta z pandemią jest chwilowo odłożona na bok. Żyjemy, przyglądamy się i czekamy co przyniesie kolejny dzień. A przynieść może dokładnie wszystko. Żyj tak, jakby dzień, który trwa był twoim ostatnim dniem na tym świecie. Bo naprawdę takim może się okazać. A na pocieszenie wrzucam to:

Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. (Mt 10, 28-33)

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: