Operacja MIR, dzień 3. U Pana Boga za piecem
Podlasie jest piękne, ale na horyzoncie wypatrujemy już Litwy...
Bogato zastawiony stół, uśmiechy domowników i pierwsze promyki słońca – tak powitał nas kolejny poranek, już trzeci na wyprawie. Wypoczęci po śnie dłuższym o pół godziny zabieramy się za śniadanie i pakowanie sakw. Żegnamy serdecznych gospodarzy, którzy zorganizowali nam prawdziwie królewskie warunki i ruszamy w dalszą trasę.
Słońce otula nas swoim ciepłem (choć niektórzy, nieufni w przychylność poranka, jadą jeszcze w bluzach), a gdy wkraczamy na obszar Podlasia, temperatura rozkręca się na dobre. Wyciągamy kremy z filtrem i pedałujemy. Po pierwszym odcinku trafiamy do małego wiejskiego sklepiku, gdzie panie z uśmiechem i niedowierzaniem słuchają o celu wyprawy.
Po przerwie ruszamy dalej. Złote pola, tuziny bocianów latających nad głowami i maszyny rolnicze – to wszystko towarzyszy nam w dalszej przeprawie. Czasem natrafi się dziura, sugerująca, że lepsze mocowania sakw byłyby wielce wskazane… Czasem więcej dziur. Niekiedy pojawiają się żwiry i różnorodne nawierzchnie urozmaicające jazdę.
Mszę świętą przeżywamy w urokliwym miejscu nad jeziorem, gdzie robimy także przerwę obiadową. Bogatsi o nowe zasoby energii sprawnie pokonujemy kolejne kilometry.
Po południu, w nagrodę za cały dzień w trasie, czeka nas wieczorny przejazd przez urokliwy Tykocin – miasto, gdzie kręcono sceny do filmu „U Pana Boga za piecem”. Nocleg znajdujemy w Knyszynie. Gospodarze bez chwili namysłu pozwalają nam rozbić swoje namioty, przynoszą też kawę, herbatę, ciastka. Dzień po raz kolejny kończymy przy dźwiękach gitary – tym razem w otoczeniu pięknej, podlaskiej natury.
Plan na czwartek? Czas opuścić Polskę i wreszcie ruszyć w świat!
Katarzyna Kowalczyk
Bilans dnia:
- 165 km
- średnia prędkość: 20,4 km/h
- suma przewyższeń: 611 m
Nocleg: Knyszyn
Przejechanych kilometrów do tej pory: 537