Operacja MIR, dzień 11. W Krainie Wielkich Jezior Finlandzkich
"Trzeba mi wielkiej wody" - śpiewała Maryla Rodowicz w jednym ze swoich przebojów. I tylko taką nas ścieżką poprowadź, drogi GPS-owy. Gdzie droga wtapia się w lasy, po polach biegają konie, a dookoła roztaczają błękitne jeziora.
Czy to Hawaje? Czy to Malediwy? Nie, to Finlandia! Otwierając oczy, można się jednak łatwo pomylić. Pomimo znacznego przemieszczenia się na północ i zmiany kraju, temperatura wydaje się być najwyższa z dotychczasowych poranków. Ani śladu po przemoczonych namiotach i porannej rosie, więc humory dopisują. Witamy nowych przybyszów – Wojtka i Karola, którzy niczym św. Mikołaj (w końcu to patron naszej wyprawy) sakwy mają wypełnione podarunkami. Ale nie tak łatwo, nie tak szybko. Najpierw trzeba ruszyć.
– Przebaczajcie nie siedem, a siedemdziesiąt siedem razy – czyta Klaudia podczas przedwyjazdowej modlitwy. Słowa wyjątkowo ważne, szczególnie gdy dzielimy każdą chwilę, posiłek i namiot. Zapinamy kaski i ruszamy w drogę.
Na pierwszy przystanek nie czekamy długo. Kilka kilometrów i już wpatrujemy się z zachwytem w skocznię w Lahti. Czas na chwilę się cofa, Kamil Stoch jeszcze raz zdobywa złoty medal, a potem znów wszystko wraca do właściwego biegu. Robimy pamiątkowe zdjęcie i żegnamy Michała, który dzisiaj odłącza się od naszej ekipy.
Ruszamy dalej. Już po pierwszych kilometrach niepokojąco spoglądamy w stronę wyłaniających się z naprzeciwka wzniesień. Zaczynają się góry, pagórki i doliny, z którymi toczymy nierówną walkę. Nikt nie spodziewa się, że to dopiero początek.
Po pokonaniu połowy odcinka, nagle naszym oczom ukazuje się wielka błękitna tafla. Urokliwy mostek, drewniane łódeczki przycumowane do brzegów, a wokół lasy, lasy, lasy… Widok zachwyca. Zatrzymujemy się tutaj na postój, a święci Mikołajowie – Wojtek i Karol – wyjmują pierwszy prezent: karton wafelków. Zajadamy słodkie podarunki, gdy zza jeziora wynurza się tajemnicza postać – siwa broda, ubogi strój i kajak, który zaraz wpłynie w błękit. Czy to bohater wprost z książki „Stary człowiek i morze”? Zdania są podzielone. Adam Melonek twierdzi, że tajemniczy przybysz to Ernest Hemingway, ale nim uda nam się go o to zapytać, ten już znika na swoim kajaku. My wsiadamy na nasze lądowe pojazdy i zanurzamy się głębiej w magię Finlandii.
Lasy, pola, cwałujące konie i – przede wszystkim – coraz częściej pojawiające się jeziora – to wszystko towarzyszy nam w dalszej trasie. Finlandia staje się coraz bardziej dzika, ukazując nam swój charakter w pełnej krasie. Czasem natrafiamy na mieszkańców uśmiechających się pogodnie i machających do nas z sympatią. Częściej jednak towarzyszy nam szum wody i zapach lasu.
Koła krążą, a górki stają się wyższe i wyższe. Dzisiaj nie dane jest nam jechać po płaskim – walczymy ze sobą, jadąc w górę lub mkniemy w dół z wiatrem we włosach i prędkościami sięgającymi 50 km/h. Zatrzymujemy się nad jeziorem, gdzie po Mszy świętej każdy z nas je obiad i kąpie się. Jest pięknie. Po prostu pięknie.
Na ostatnim odcinku dnia przewyższenia nadal nie dają o sobie zapomnieć. Wielka góra pokonuje część z nas… Bo nawet jeśli nie rozłoży rowerzystów, to zaatakuje rowery. Tak też staje się w przypadku piszącej tę relację, u której szprycha numer dwa postanawia dołączyć do poprzedniczki i zdezerterować. Zdarzenie wywołuje niespodziewany wybuch radości – w uciesze kilka osób bije brawo dla szprychy. Dzięki jej kapitulacji będą mieli chwilę odpoczynku i może chociaż oni pozostaną jeszcze w grze?
Utrudzeni, niektórzy ledwie utrzymujący kontakt z rzeczywistością, w lżejszym tempie pokonujemy pozostałe kilkanaście kilometrów. Przypadkiem trafiamy na plac z zabaw z zadbanym, przytulnym trawnikiem – rezerwujemy! Jeszcze jedna wieczorna kąpiel w jeziorze, kolacja i rozmowy.
Kończymy właśnie wymagający dzień. Ponad 1500 metrów przewyższeń dało każdemu poczuć, że jest się na wyprawie. A jednak, pomimo całego trudu (a może właśnie przez niego), to był piękny czas. Warto było walczyć do końca.
Katarzyna Kowalczyk
Bilans dnia:
- 170 km
- średnia prędkość: 19,7 km/h
- suma przewyższeń: 1517 m
- Vmax = 66,2 km/h
- -1 uczestnik (Michał)
- +2 uczestników (Wojtek i Karol)
Nocleg: Muurame, Finlandia
Przejechanych kilometrów do tej pory: 1632