13 sierpnia| Wspólnota

Kajaczki NINIWY. Spływ Liswartą i Wartą we wspomnieniach uczestników

Ojciec Dominik Ochlak oraz Monika, jedna z uczestniczek, podsumowują czterodniowy spływ kajakowy, duchowe przeżycia i niespodziewane awarie...

O. Dominik:

Ze względu na stan wód w rzekach w ostatniej chwili za cel wybraliśmy rzeki Liswartę i Wartę na pograniczu województw śląskiego i łódzkiego. Już pierwszego dnia jako smutną niespodziankę przeżyliśmy fakt, że Marek i Magda z przyczyn grypowych nie mogli z nami pojechać.

Tegoroczna grupa liczyła 14 osób także bez jednej uczestniczki, której nie udało się kupić biletu na pociąg ze stolicy. Tym samym uznaliśmy że Śląsk jest najbardziej obleganą częścią Polski. Ruszyliśmy z Kokotka i nic nie zwiastowało tego, co zdarzyło nam się później. Tylko kontrolka od ładowania akumulatora w niniwowym busie niepokojąco dawała o sobie znać.

Monika:

Na rzece był czas na luźne pogaduchy, żarty, chlapanie wodą i duuużo śmiechu, ale również na rozmowy na głębokie tematy i rozważanie Słowa Bożego.

Podczas spływu łączyliśmy się także kajakami i płynąc razem dzieliliśmy się przekąskami. Była też przerwa na pójście do sklepu, przygotowanie obiadu i Mszę Świętą.

Po kilkugodzinnym spływie zatrzymywaliśmy się, by rozbić namioty, odpocząć i wykąpać się w rzece, a wieczorkiem rozpalaliśmy ognisko, przy którym się wszyscy zbieraliśmy i był to czas pełen opowieści, żartów, śpiewania i jedzenia.

O. Dominik:

Zwodowaliśmy się w Dankowicach około południa w poniedziałek i pokonaliśmy 14 km do Zawad, gdzie czekało na nas bystrze i kawałek piaszczystej plaży. Kolejne dni to odcinki do Działoszyna (30 km) i do końca Załęczańskiego Parku Krajobrazowego (kolejne 33 km).

Bardzo czyste Warta i Liswarta oraz piekące – ale bez przesady – słońce – to warunki zewnętrzne, które były dla nas łaskawe. Kąpiele w rzece, niespieszne wiosłowanie, rozmowy, Eucharystia – to dobre połączenie wakacji blisko natury. Bliżej natury także w sposób bardziej naturalny poznaje się jej Stwórcę.

Monika:

To był przepiękny wyjazd spędzony z niesamowicie pozytywnymi i dobrymi ludźmi, po którym z pewnością pozostaną niezapomniane wspomnienia.

Rano pobudki – nie za wczesne, więc na spokojnie dało się wyspać i wstawać w dobrym humorze. Potem czas na przygotowywanie śniadań, a następnie losowanie par, które odbywało się codziennie w inny sposób. Po losowaniu modlitwa oraz wyruszanie na kajaki.

O. Dominik:

Każdego dnia istotnym momentem był wybór składu par mieszanych w kajakach i kwestia klucza, w jakim się to robiło. Pierwszego dnia Ola wymyśliła klucz miesiąca urodzenia, drugiego dnia był to klucz alfabetyczny wymyślonego wyrazu, trzeciego dnia tańczyliśmy belgijkę i w tych parach, w których się zakończyła, płynęliśmy. Czwartego dnia dobieraliśmy się w pary według wzrostu wymyślonego przez siebie zwierzęcia.

Barwna grupa pod kątem osobowości płynęła w tym roku na spływie NINIWY, nie brakowało śpiewów a dodatkowo mieliśmy w składzie dwóch stand-uperów: Dominika z Wrocławia i Bartka z Gliwic. Eucharystia polowa, a w niej Ewangelia, każdego dnia jakoś prowokowały mnie do wewnętrznej refleksji, może w czasie takiego odpoczynku po prostu Słowo Boże znajduje lepsze ścieżki, by konfrontować moje serce. Z kolei wieczorne ogniska były okazją do rozmów i opowieści.

Monika:

Z tego wyjazdu na pewno zapamiętam awarię z busika, teksty od Bartka i Dominika i Msze święte na karimacie wśród natury.

O. Dominik:

Tegoroczny spływ Niniwy zakończyliśmy w czwartek po południu i wtedy zaczęła się kolejna przygoda. Akumulator w busie którym, jechaliśmy musiał zostać trochę podładowany, stąd pierwsze opóźnienie, które uczestnicy przeżyli spokojnie. Jednak gdy wracaliśmy na dwa auta, po pierwszych 30 km bus się po prostu wyłączył, zgasł silnik i nie odpalił.

Nieopodal był dom i pewien pan odholował nas do siebie ciągnikiem na podwórko, by znów podładować akumulator – to dało nam dodatkowe 1,5 godziny razem, bo assistance w postaci rodziców Moniki już był w drodze ze Świerklańca. Bardzo dziękujemy im za to poświęcenie. Pożegnaliśmy się z gospodarzem, który wskrzesił naszego busa i uczestnicy pojechali samochodami, a ja busem mknąłem i modliłem się, by dojechał do Kokotka. Uff, udało się! Wtedy zakończyliśmy kolejny spływ kajakowy.

W poprzednich latach płynęliśmy: Drwęcą, Białą Nidą, Nidą, Dunajcem, Wisłą, Sanem. Zobaczymy, na której rzece spotkamy się za rok.

Zobacz zdjęcia ze spływu:

K jak Kajak 2022

niniwa.pl

Redakcja portalu niniwa.pl