19 sierpnia| NINIWA Team

Operacja MIR, dzień 18. Stopem na Nordkapp

Kolejne cuda, przystawka z renifera i chirurgia rowerowa - czyli pierwsze przygody na norweskiej ziemi.

Dzisiejszy poranek, po wieczornej ulewie i niemałych podtopieniach, zaczął się dość przyjaźnie. Wstajemy godzinę później, witani kawą serwowaną przez właściciela sklepu, który zaraz po tym informuje nas, że do godziny mamy opuścić przysklepową wiatę. Uspokajamy go, zapewniając, że za godzinę już nas tu nie będzie. Z trwogą spoglądamy w niebo, mając w pamięci wczorajsze ulewy, lecz ku naszemu zdziwieniu, przed oczami maluje się nieskazitelnie czyste niebo. Wygląda na to, że wczoraj „niebiosa rosę spuściły nam z góry” w nadmiarze, nie zostawiając ani jednej chmurki.

Po pierwszych 40 km docieramy do klimatycznego sklepiku, gdzie doświadczamy kolejnego cudu. Pojmujemy, że kiedy człowiek w akcie desperacji wyjada banany z kontenera, wtedy Bóg miłuje się nad nim i oferuje kawę + pączka za jedyne 50 centów. Z uwagi na to, ze Boże Miłosierdzie jest niezgłębione, w pakiecie dostajemy również ciepły lokal, luksusowe toalety i lokalne produkty w dobrej cenie. Jedni kupują czapki uszatki, rękawiczki, kubki, magnesy, a Górnik – puszkowane mięso z łosia i renifera. Dla każdego coś dobrego.

Na kolejnym odcinku żwawo pędzimy przez dzikie lasy, do czasu aż słyszymy gruchot. Okazuje się, że rama Przemka pęka w newralgicznym miejscu, uniemożliwiając dalszą podróż. Prowizoryczne rozwiązania nie są nam obce – trytytki i silvertape załatwia sprawę na kolejne kilkadziesiąt kilometrów. Później będziemy się martwić, co dalej. Pierwszy pickup i pierwszy udany stop, który ratuje Przemka w opałach.

Operacja MIR – Nordkapp 2022, dzień 18 [ZDJĘCIA]

Pięćdziesiątka przed obiadem mija mozolnie, ale urozmaicają ją panowie, którzy prowadzą dywagacje wraz z Anią (medyczną) na temat chronicznego niedoboru mazi stawowej w łożyskach oraz transplantacji dętki. Nie wszyscy rozumieją, o czym właściwie mowa, ale każdy stwarza pozory, udając, że nadąża za przebiegiem rozmowy. Na tym odcinku ostatni raz przekraczamy granicę na rowerach, wjeżdżając na teren Norwegii. Z tej okazji, zatroskanych o poprawną polszczyznę Czytelników, uspokajamy, że dobór przymiotników finlandzko-fińskich już więcej nie będzie spędzał snu z Waszych i naszych powiek. 🙂

Na granicy czeka na nas komitet powitalny w postaci księdza Mietka oraz dwóch sióstr elżbietanek, którzy uroczyście witają nas chlebem i sol… tzn. kawą i jogurtami. Zaskoczeni, ochoczo wszystko przyjmujemy, a jednocześnie korzystamy z okazji i decydujemy się na dłuższy odpoczynek. Na ostatnim odcinku pędzimy w blasku słońca (tym razem nie w stronę słońca) aż w końcu przekonujemy się, że słowa Górnika o jego własnym rowerze – „Tu się po prostu nie ma co zepsuć” – to „tylko puste słowa, puste słowa”, jak śpiewał kultowy zespół Łzy. Ktoś w grupie krzyczy: „Stop! Stop! Awaria!”. Wszyscy się zatrzymują, a Górnik jedzie dalej. Co ciekawe, to właśnie awaria jego roweru. Tym razem urywa się linka od przerzutek. Na nasze szczęście, problem zostaje szybko zażegnany dzięki Przemkowi i Kamilowi.

W końcu docieramy do małego miasteczka, gdzie znajdujemy błotniste jeziorko. Niektórzy śmiałkowie decydują się na kąpiel, pozostali akceptują własny smród. Ogrzani ciepłem ogniska, otulamy się w śpiwory i zasypiamy.

Klaudia Stęchły

Bilans dnia:

  • 161 km
  • średnia prędkość: 21,5 km/h
  • suma przewyższeń: 1161 m
  • 1 pęknięta rama
  • Norwegia!

Nocleg: Kautokeino, Norwegia

Przejechanych kilometrów do tej pory: 2703

niniwa.pl

Redakcja portalu niniwa.pl