30 sierpnia| NINIWA Team

Operacja MIR, dzień 29. Ostatnia setka

O ostatnim leśnym poranku, wymagającej zupce chińskiej i kolejnym ciepłym miejscu w północnej Norwegii.

„My darling baby, this is a warning. Said that I’m leaving on monday morning!” – rozlega się na całą łąkę i już wiemy, że ostatni rowerowy dzień wyprawy staje się rzeczywistością. Być może to ostatnie składanie namiotów, ostatnie gotowanie na kuchence i ostatnia jazda. Spacerujemy w rosie, dojadamy owsianki, kanapki i jogurty, sprzątamy wiatę, co domem nam była przez weekend… i w drogę. Przed nami okrągła setka.

Przez pierwszą godzinę doświadcza nas wiatr i poranna szarówka. Jedziemy, mijając ponownie polskich robotników, stada owiec i mknąc po błotnistych drogach. Każdy przed oczami ma jedno: sklep Xtra, w którym ostatnio wypiliśmy za darmo gorącą kawę. Dwadzieścia cztery kilometry i oto on, cały na biało: wyrasta przed nami niczym ziemia Kaanan przed Izraelitami. Rowery zostają przed budynkiem, racząc się prysznicem, a my już stoimy w kolejce po kawę. Jedną. Dwie. Trzy. Estymacje niezależnych ekspertów sięgają nawet czterech. Dużą popularnością cieszy się również gorącą czekolada. Miejmy nadzieję, że zysk z kupionych przez nas bułek, bananów i ciastek wynagrodzi sklepowi ubytki w napojach.

Kolejny przystanek na trasie? Prom! Dzieli nas od niego 20 kilometrów, które pokonujemy błyskawicznie, już w bezdeszczowych warunkach. W środku, jak zwykle, ciepło i przyjemnie. Tak ciepło, że 20 minut mogłoby trwać nieskończoność. Ojciec, skuszony chwilą, kupuje chińską zupkę. Automat jednak nie współpracuje i całość przedsięwzięcia kończy się zalaniem jej gorącą wodą z umywalki.

Nie każdy automat będzie niczym ten ze sklepu Xtra. Trzeba przyjąć tą prawdę.

Operacja MIR – Nordkapp 2022, dzień 29 [ZDJĘCIA]

Wysiadamy, wprowadzamy rowery na nowe lądy. Do naszego celu położonego na wyspie Tromsø zostaje lekko ponad 50 kilometrów. Dystans mija zadziwiająco łatwo i przyjemnie. Pod koniec musi się jednak zdarzyć coś niespodziewanego: dętka. Postanawia zakończyć swój żywot w tylnym kole Klaudii, więc wszyscy robimy sobie mały przystanek. Potem jeszcze długi zjazd i… Oto ono, Tromsø! Nasz ostateczny cel.

Zostajemy powitani oklaskami stojącej grupy dzieci i zaciekawionymi spojrzeniami przechodniów. Wjeżdżamy na ostatnie, strome wzniesienie (niektórzy muszą wnosić, a raczej toczyć rowery na swoich barkach – tak to już jest z wiernymi przyjaciółmi) i meldujemy pod zakonem karmelitanek. Tam umawiamy się na wspólną Mszę, po czym jedziemy ostatnie dwa kilometry do księży ze zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny, którzy już od 91 lat posługują w Norwegii.

Po Mszy św. rozkładamy swoje kuchenne sprzęty na schodach i jemy pozostałości z liofilizowanego jedzenia. Po 15 minutach ze środka wychodzi ksiądz Rafał (mieszkający na co dzień w Narwiku), który razem z księdzem Andrzejem zaprasza nas do środka i oferuje nocleg. Jest ciepło, jest gorący prysznic, jest czajnik… Jest wszystko. Po rozłożeniu bagaży siadamy przy stole, jemy kolację i wracamy myślami do różnych momentów wyprawy:

Dzisiaj każdy obrót pedałów wyciskał z mego oka łzę – wyznaje Manu z Malni, poruszona tym, że pedałowanie właśnie się kończy.

Witamy także Julię, Karolinę i Krzyśka, dawnych uczestników wypraw, przebywających akurat w Norwegii, którzy zostają z nami na czas pobytu w Tromsø. Księża zapraszają nas na jutrzejszy, wspólny obiad – to kolejne miejsce pełne ciepła w pozornie zimnej Norwegii. Otoczeni tym ciepłem, dosłownym i przenośnym, zasypiamy – usatysfakcjonowani i szczęśliwi.

Udało się. Dotarliśmy do celu…

Katarzyna Kowalczyk

Bilans dnia:

  • 100 km
  • średnia prędkość: a kto by jeszcze to liczył…
  • suma przewyższeń: j.w.
  • 1 ukończona wyprawa NINIWA Team

Nocleg: Tromsø, Norwegia

Przejechanych kilometrów do tej pory: 3827

niniwa.pl

Redakcja portalu niniwa.pl