Czy TO już grzech? Czyli o seksie, czystości i szóstym przykazaniu
Jeśli ktoś pyta mnie o moralność, to najczęściej o sprawy związane z czystością. O jej granice, o to, gdzie jest początek grzechu, o to, ile można.
Czy to już grzech? Ile wolno, a co jest złamaniem szóstego przykazania? Jako nastolatka sama najgorliwiej szukałam odpowiedzi właśnie na takie pytania. Znacznie szerzej nastawiałam ucha, gdy ktoś opowiadał o seksualności, niż gdy mówił o tym, jak się modlić i być otwartym na głos Boga. Znacznie trudniej było mi też wyznawać w konfesjonale jakieś aspekty związane „z tą sferą” niż inne grzechy, w których złamałam Dekalog. Jest tak dlatego, że sferę seksualną otacza wstyd. To jeden ze składników cnoty umiarkowania, która jest wspaniałą przyjaciółką zdrowego podejścia do seksualności.
W teologii mówimy, że wstyd to „bojaźń hańby”. W sensie ścisłym nie jest cnotą, ale stanowi szlachetne doświadczenie. Poprzez wstyd człowiek ma możliwość cofnąć się przed tym, co jest haniebne i niegodne w odniesieniu do naszej sfery pożądliwej. Zwykle poczucie wstydu jest bardzo spontaniczne. Nie chodzi o te momenty, gdy ktoś nas zawstydza i tym samym robi nam krzywdę, ale o te wszystkie naturalne sytuacje, gdy reakcja wstydu jest w nas ochroną wartości i dobra. Nie chodzi zatem o to, że mamy się wstydzić seksualności, bo ona jest zła! Wręcz przeciwnie, jest ona błogosławieństwem.
Przeczytaj również:
Czy edukacja seksualna jest potrzebna?
Skoro zagadnienia dotyczące seksualności interesują nas od wczesnych lat dzieciństwa, to pojawia się pytanie, w jaki sposób uczyć o tej sferze? Czy w ogóle można to robić? Czy to nie będzie deprawacja i niszczenie niewinności?
Jan Paweł II w adhortacji Familiaris consortio wskazywał na potrzebę wychowania seksualnego i mówił, że należy robić to perspektywie osobowego daru z siebie. Również papież Franciszek w adhortacji Amoris laetitia przypomina, że edukacja seksualna jest bardzo ważna i zwraca uwagę na jej jakość i sposób jej prowadzenia.
Fragmenty Amoris laetitia:
- Wielką wartość ma taka edukacja seksualna, która pielęgnuje zdrową skromność, chociaż niektórzy utrzymują, że to sprawa z innych czasów. Jest to naturalna obrona osoby, chroniącej swe wnętrze i unikającej zamienienia się jedynie w przedmiot. Bez skromności możemy sprowadzić uczucie i płciowość do obsesji koncentrujących nas jedynie na narządach płciowych, obsesji, które zniekształcają naszą zdolność kochania oraz sprowadzają je do stanów chorobliwych i różnych form przemocy seksualnej, które powodują, że jesteśmy traktowani w sposób nieludzki lub wyrządzamy szkodę innym.
- Często edukacja seksualna skupia się na zachęcie do „zabezpieczenia”, dążąc do „bezpiecznego seksu”. Wyrażenia te sugerują negatywny stosunek do naturalnego prokreatywnego celu seksualności, tak jakby ewentualne dziecko było wrogiem, przed którym trzeba się bronić. W ten sposób krzewiona jest narcystyczna agresja, a nie życzliwość. Nieodpowiedzialna jest wszelka zachęta kierowana do nastolatków, by bawić się swoim ciałem i swoimi pragnieniami, tak jak gdyby osiągnęli już dojrzałość, wartości, wzajemne zaangażowanie i cele właściwe małżeństwu. W ten sposób beztrosko zachęca się ich do używania innej osoby jako przedmiotu eksperymentów, aby zrekompensować braki i wielkie ograniczenia. Tymczasem ważne jest, aby ich nauczyć drogi prowadzącej przez różne przejawy miłości, wzajemnej troski, szacunku naznaczonego czułą troską, bogatego w znaczenia komunikowania się. Wszystko to przygotowuje bowiem do pełnego i hojnego daru z siebie, który wyrazi się po ślubie w darze ciał. Zjednoczenie seksualne w małżeństwie przejawi się wówczas jako znak zaangażowania całościowego, ubogaconego całą wcześniejszą drogą.
- Nie wolno oszukiwać młodych ludzi, prowadząc ich do mylenia poziomów: „Pociąg seksualny tworzy na krótko złudzenie związku, a jednak bez miłości «związek» ten pozostawia obcych równie daleko od siebie, jak byli dotąd”. Język ciała wymaga cierpliwego uczenia się, pozwalającego na interpretowanie i wychowanie swoich pragnień, aby naprawdę dać siebie nawzajem w darze. Kiedy usiłuje się dać wszystko w jednej chwili, wówczas możliwe jest, że nie da się niczego. Czym innym jest zrozumienie słabości wynikających z wieku lub chaosu, a czym innym jest pobudzanie młodzieży do przedłużania niedojrzałości w ich sposobie miłowania. Kto jednak mówi dziś o tych rzeczach? Kto jest w stanie brać młodych ludzi na serio? Kto im pomaga przygotować się poważnie do wspaniałej i hojnej miłości? Nazbyt lekko traktuje się edukację seksualną.
Spróbujmy zatem potraktować się serio i na poważnie zająć się sferą seksualną
Normą moralną w zakresie życia seksualnego człowieka jest małżeństwo. Swoje postępowanie w tym zakresie najprościej zweryfikować w odniesieniu do tej normy. Drugim elementem wspierającym rozpoznanie, czy nasze czyny (w tym myśli) są dobre, jest odwołanie się do cnoty czystości. Czystość jest nierozerwalnie połączona z umiarkowaniem. Niekiedy nazywa się ją umiarkowaniem w zakresie płciowości. Dotyczy przyjemności związanych z pełnym aktem płciowym. Łączy się również ze wspomnianą już wstydliwością (skromnością). Z tym, że skromność w swoim przedmiocie obejmuje inne przyjemności, takie jak przytulenia, pocałunki, uściski, dotyk itp. Wobec czego, gdy pytamy, czy pocałunek już był grzechem, to właściwie moglibyśmy zapytać, czy mieścił się w ramach skromności?
Zamiast szukać granicy grzechu, szukajmy perspektywy i horyzontu dobra. Jakie dobro powstało z powodu mojego dotyku/spojrzenia/pocałunku/uścisku itp.? Czy okazałam w ten sposób miłość i czy miałam prawo do wyrażenia jej w ten sposób?
Przeczytaj również:
Szóste przykazanie. Gdzie jest granica grzechu i czystości?
Szóste przykazanie Dekalogu i szóste błogosławieństwo Jezusa odnoszą się do sfery seksualnej. Czystość łączy się z widzeniem, ze wzrokiem. Nie chodzi tu o brak brudu fizycznego, ale o „czystość serca” – stan duszy, która jest wolna od grzechu. Jest to dyspozycja do „oglądania Boga”.
Nie można zatem cnoty czystości sprowadzać jedynie do wymiaru seksualnego. Czystość obejmuje całego człowieka i ma za zadanie w sposób pozytywny ukazać nam naszą płciowość (jak również psychikę i sferę duchową). To jest wewnętrzny ład, uporządkowanie i wolność przeżywania swojego człowieczeństwa. Przejawia się poprzez opanowanie, powściągliwość, wstrzemięźliwość i ustanowienie odpowiedniej miary. To cnota, dzięki której obieramy właściwy kierunek działania w dziedzinie seksualnej, w odniesieniu do uczuć i pożądań. To ona potrafi zezwolić na aktualizację popędu wtedy, gdy będzie to dobre i powstrzyma nas, gdy byłoby to złe. Całość odnosi się do nakazu rozumu. Dzięki czystości jesteśmy w stanie panować nad wszelkiego rodzaju pożądliwościami zmysłowymi i płciowymi. To dzięki niej mamy niepodzielone serce – to znaczy takie, które wpatrzone w Boga, potrafi właściwie odnosić się do drugiego człowieka (nie traktując go jako przedmiot do wykorzystania) oraz do samego siebie (kierując swoją seksualnością w sposób budujący, a nie niszczący).
Gdzie jest zatem granica grzechu i dobrego czynu? Ona często przebiega w sercu człowieka. Często jest niewidoczna. Dlatego, że mogę spojrzeć na kogoś tak, że już w sercu dopuściłam się cudzołóstwa (a nikt poza moim sumieniem nie będzie tego świadomy). Czystość może być naszym barometrem. Wraz ze wstydliwością pomoże nam traktować innych ludzi (w tym siebie) z godnością, miłością, czułością; bez lęku.
Seks przedmałżeński, masturbacja, pornografia… Tu granice grzechu są wyraźne
Nie wszystko jednak w sferze seksualności jest nieostre. Każdy człowiek jest zaproszony, by żyć w czystości. Jednak stopień i zakres obowiązywania czystości będzie zależny od stanu i powołania. Dlatego zwykle mówi się o czystości małżeńskiej i pozamałżeńskiej: dziewiczej, młodzieńczej, narzeczeńskiej, wdowiej.
Wśród ogólnych zasad możemy wskazać, że w czasie przedmałżeńskim jesteśmy zobowiązani do powstrzymania się od współżycia płciowego. Wynika to ze spojrzenia na cel współżycia. Poza małżeństwem trudno jest zrealizować Boży plan na życie seksualne. Seksualność jest skierowana ku drugiej osobie, ma wymiar daru z siebie, dlatego zakłada sakramentalną więź, w której małżonkowie wzajemnie się sobie oddają i przyjmują, a następnie stają się jednym ciałem; stają się wspólnotą/komunią osób. Zatem współżycie pozamałżeńskie jest grzechem. Jego ciężar zwiększa się, gdy któraś ze stron (lub obie) nie są wolne i takie współżycie staje się wtedy zdradą małżeńską, dodatkowo będąc wykroczeniem przeciwko sprawiedliwości.
Innym aspektem zachowania czystości jest powstrzymanie się od autoerotyzmu. Jeśli chodzi o masturbację, Kościół zwraca uwagę, że „w celu sformułowania wyważonej oceny odpowiedzialności moralnej konkretnych osób i ukierunkowania działań duszpasterskich należy wziąć pod uwagę niedojrzałość uczuciową, nabyte nawyki, stany lękowe lub inne czynniki psychiczne czy społeczne, które mogą zmniejszyć, a nawet zredukować do minimum winę moralną” (KKK 2352). O ile materia czynu jest poważna, o tyle dobrowolność działania już taka nie musi być, a świadomość i wolność wpływają na rodzaj grzechu. Dlatego bardzo zachęca się do ustalenia ze spowiednikiem, jak wygląda sytuacja w życiu danego penitenta.
Kolejnym wykroczeniem przeciwko czystości jest pornografia. Kościół uczy, że „pornografia polega na wyrwaniu aktów płciowych, rzeczywistych lub symulowanych, z intymności partnerów, aby w sposób zamierzony pokazywać je innym. Znieważa ona czystość, ponieważ stanowi wynaturzenie aktu małżeńskiego, wzajemnego intymnego daru małżonków. Narusza poważnie godność tych, którzy jej się oddają (aktorzy, sprzedawcy, publiczność), ponieważ jedni stają się dla drugich przedmiotem prymitywnej przyjemności i niedozwolonego zarobku. Przenosi ona ich wszystkich w świat iluzoryczny. Pornografia jest ciężką winą. Władze cywilne powinny zabronić wytwarzania i rozpowszechniania materiałów pornograficznych” (KKK 2354).
Wśród innych grzechów przeciwko czystości można wymienić prostytucję, kazirodztwo oraz gwałt. A wciąż nie jest to katalog zamknięty. Można wyróżnić też grzechy wewnętrzne nieczystości, takie jak grzeszne upodobania (polegające na dobrowolnym rozkoszowaniu się złymi myślami); grzeszne zadowolenia (radowanie się z popełnionego grzechu) czy grzeszne pragnienia (zamierzenie osiągnięcia złego celu).
Przeczytaj również:
Nie bój się swojego ciała
Raniero Cantalamessa OFMCap. w książce „Czystego serca” pisze, że Dziewictwo serca polega na pragnieniu wyłączne jednego – a tym jest Bóg (…). Ochrona własnej czystości jest teraz jak najbardziej powierzona samej jednostce i nie może opierać się na niczym innym, jak tylko na mocnych przekonaniach osobistych czerpanych z kontaktu z Bogiem w Jego Słowie i na modlitwie.
Co prawda słowa autor odnosi do celibatariuszy i osób, które składały śluby czystości, to jednak pasują one do wszystkich. Dlatego, że szkołą uczenia się właściwego przeżywania swojej seksualności jest modlitwa. To tam w bezpiecznym kontakcie z Bogiem możemy oddawać swoje radości i rozterki, swoje pustki i tęsknoty; swoje potrzeby i pragnienia. Tam możemy, wpatrując się w Mistrza, uczyć się bycia z drugim.
Jezus pozwalał się dotykać, sam dotykał innych. Nie bał się swojego ciała. Nie bał się swoich uczuć. Był w pełni mężczyzną. Dlatego i my nie musimy bać się naszej kobiecości ani męskości. Nie musimy bać się rodzących się w nas odczuć, poruszeń, myśli, pragnień. Zauważenie ich, to pierwszy krok. Ucieszenie się nimi – drugi. Podziękowanie za nie – trzeci. Czwartym jest budujące ich ukierunkowanie, w zależności od naszego stanu. Inaczej bowiem zachowamy się, gdy jesteśmy singlami, inaczej w narzeczeństwie, inaczej w małżeństwie, a inaczej gdy jesteśmy siostrą zakonną czy księdzem.
Jednak ten ostatni krok nie ma być okupiony lękiem czy frustracją, ale świadomym wyborem dobra. Ta świadomość pojawi się dopiero wtedy, gdy zaakceptujemy, że jesteśmy istotami obdarzonymi seksualnością. Prawdopodobnie często mamy wrażenie, że rzeczy w tej sferze dzieją się niejako poza nami, poza naszą wolnością i decyzyjnością, że porwał nas jakiś nurt. Tym, co porywa, jest niekiedy pożądliwość (nie mylić ze stanem podniecenia). Im więcej damy miejsca na cnotę czystości i wstydliwości, tym częściej pożądliwość nie dojdzie do głosu. Dlatego zachęcam do modlitwy o czystość serca, myśli i zamiarów.
Przeczytaj również:
Agata Rujner
Doktor teologii moralnej, pracownik Akademii Katolickiej w Warszawie. Prowadzi kanał „Prawie Morały” na YouTubie i w mediach społecznościowych. W przystępny sposób wyjaśnia moralność katolicką. Jest wrażliwa na piękno i muzykę.