Najlepsza piosenka świata? Ranking (nie)oczywisty
Jaka jest najlepsza piosenka świata? Cóż za absurdalna kategoria... Tak naprawdę ten tytuł to prowokacja. Pretekst, by pogadać o fajnych kawałkach. Po prostu. I przy okazji zastanowić się nad tajemnicą hitu. Bo chyba łatwiej rozwikłać problem hipotezy Riemanna niż odkryć przepis na światowy przebój.
Mimo wszystko spróbuję zmierzyć się z problemem najlepszej piosenki świata. Jednocześnie zdając sobie sprawę, że taka po prostu nie istnieje.
Igrzyska
Psychologia tłumu jest constans. Wciąż zachowujemy się jak gawiedź, która dawno temu z wypiekami na twarzy przyglądała się gladiatorom obcinającym sobie łby. Nienawidzimy remisów. Uwielbiamy, jak ktoś wygrywa i ktoś przegrywa. Z fascynacją gapimy się się na cudzy śmiech i łzy. Kciuk w górę, kciuk w dół.
Nieważne, że za tymi werdyktami zwykle nie stoi żaden konkret. Liczą się igrzyska i tłum, który zapłaci wiele, by je zobaczyć. Współcześni gladiatorzy? Piłkarze, bokserzy, tenisiści, uczestnicy artystycznych, kulinarnych i innych takich show w TV. Politycy na debatach. Bigbrotherowcy i inni beneficjenci tego typu żenujących spektakli. Wszędzie jest porównywanie, rywalizacja, walka i sprzedawana milionom prymitywna emocja. Tłum? To my.
Najlepsza piosenka? Muzyka to nie sport
Jak i gdzie szukać odpowiedzi na pytanie o najlepszą piosenkę świata? Może to kwestia tego, o co pytasz? Bo jak o piosenkę najdłużej utrzymującą się na pierwszym miejscu list przebojów, najczęściej coverowaną albo z największą liczbą odsłon na YouTube, to o odpowiedź znacznie łatwiej.
No, ale wtedy dzieje się coś, czego chcemy uniknąć – muzykę traktujemy jak sport i oceniając ją, korzystamy z matematyki. A może wcale nie chcemy tego unikać? Jasne, że nie chcemy. Chcąc coś tu napisać, muszę posłużyć się liczbami.
Przeczytaj również:
Najpopularniejsza piosenka świata, czyli ilość, która stała się jakością
Rolling Stone
Nie pomyliłem się. Nie chodzi mi o tych ledwo podrygujących dzisiaj panów, którzy z uporem maniaka wciąż przekonują świat o swojej nieśmiertelności. A świat z szacunku dla ludzi w podeszłym wieku udaje, że im wierzy.
Chodzi o gazetę. O amerykańskie czasopismo założone w 1967 roku w San Francisco przez Janna Wennera i Ralpha J. Gleasona. Początkowo głównie jako tuba hippisowskiej kultury. Nazwa wzięta od numeru Boba Dylana o (prawie) tym samym tytule: Like a Rolling Stone. Zresztą o tym numerze jeszcze dzisiaj będzie. Potem czasopismo stało się czymś więcej. Przepoczwarzyło się ostatecznie w kultowy magazyn kulturo i opiniotwórczy. To oni właśnie wymyślili listę 500 czegoś tam wszech czasów. Była i lista 500 najlepszych piosenek wszech czasów. Dwa lata temu zaktualizowali ją. No i tą aktualizacją się posłużę.
Stop–top
Mamy to. Lista 500 piosenek wszech czasów wg magazynu Rolling Stone czasem zaskakuje, a czasem – wręcz przeciwnie. Nie zaskakuje na przykład wtedy, kiedy ujawnia, z jakich lat pochodzą najlepsze kawałki wszech czasów. Otóż pochodzą z lat, kiedy piosenka przeżywała swój największy rozkwit. Najwięcej hitów w tej pięćsetce pochodzi z lat 70. ubiegłego wieku. Konkretnie – 144. Potem lata sześćdziesiąte – 108 kawałków. Potem lata 80. i 90… To by się zgadzało.
Nie zaskakuje też wtedy, kiedy mówi nam, jaki artysta ma na tej liście najwięcej pieśni. Jaki? Oczywiście, że Beatlesi. A czym zaskakuje? Na przykład tym, że w pierwszej pięćdziesiątce nie ma ani jednej ABBY, a jakiś tam Lorde z piosenką Royal, której nawet nie kojarzę, znacznie wyprzedza Michaela Jacksona z kultowym Billie Jean.
Przeczytaj również:
TOP 10 – najlepsze piosenki świata. Ranking
Dziesięć najlepszych piosenek wszech czasów wg Rolling Stone, to:
10. Outkast, Hey Ya!
9. Fleetwood Mac, Dreams
8. Missy Elliot, Get Ur Freak On
7. The Beatles, Strawberry Fields Forever
6. Marvin Gaye, What’s Going On
5. Nirvana, Smells Like Teen Spirit
4. Bob Dylan, Like a Rolling Stone
3. Sam Cooke, A Change Is Gonna Come
2. Public Enemy, Fight The Power
1. Najlepsza piosenka świata to…
Numer 1. Najlepsza piosenka świata
Najlepszą piosenką świata według rankingu Rolling Stone jest utwór „Respect” w wykonaniu Arethy Franklin.
Podźwiękowie
Pisząc ten tekst i sypiąc przykładami, z premedytacją korzystałem z najbardziej opiniotwórczego źródła w tym temacie, jakim gazeta Rolling Stone niewątpliwie jest. Wrzucałem posłusznie jak ChatGPT to, co tam im wyszło. Nie komentowałem tych lokat, nie odnosiłem się do walorów muzycznych poszczególnych utworów… Aż do teraz.
Jak sami widzicie, wszelkie rankingi, zestawienia i klasyfikacje w takiej materii to absurd. Jeśli to jest dycha najlepszych/najpopularniejszych piosenek WSZECH CZASÓW, to ja jestem fizykiem kwantowym. Z tej dziesiątki znam jedynie 3 (słownie: TRZY) numery. Resztę usłyszałem po raz pierwszy. Albo słyszałem kiedyś i zapomniałem, bo nie było czego pamiętać.
Nijakie, antyhitowe, szare. To moja prywatna, subiektywna ocena. Bo tutaj innych nie ma! Dlatego uważam, że moja początkowa teza (trochę rozprawka się z tego zrobiła) została udowodniona. Obiektywnie nie istnieje coś takiego jak najlepsza piosenka świata. Subiektywnie – owszem. Dlatego zachęcam każdego z Was do ułożenia swojej subiektywnej listy i powieszenia jej na korkowej tablicy jako jedynie obowiązującej. Amen.
A Aretha Franklin? Cóż, bez wątpienia wokalny geniusz w spódnicy. Ale Respect? Taki byle jaki treningowy wałek jako top of the top? Litości… Jak już, to to:
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.