Rowerami do Lizbony, dzień 19. Przez hiszpańskie pustkowia
Mgła okrywa wzgórza i pagórki, czyniąc bardziej tajemniczymi hiszpańskie tereny. Rozmawiamy, milczymy... rozmyślamy.
Wstajemy o 5.00. Jest ciemno. Zwijamy namioty, pakujemy swoje sakwy. Wyruszamy do Lizbony.
Licznik wskazuje 9 stopni Celsjusza. Odczuwają to nasze stopy i dłonie. Niektórym osobom trudno się rozgrzać nawet przy pierwszej sześćdziesiątce.
Wschodzi słońce. Mgła okrywa wzgórza i pagórki, czyniąc bardziej tajemniczymi hiszpańskie tereny. Droga jest szeroka, więc większość trasy pokonujemy w kolumnie dwójkowej. Rozmawiamy, milczymy… rozmyślamy.
Olek z Szymonem urozmaicają podróż bogatym repertuarem muzycznym. Z kolei techniczny Jakub niczym dyrygent nasłuchuje dźwięków naszych rowerów, sprawdzając czy jest harmonia. I oto nagle koło Jędrka zaczyna fałszować. Jedna szprycha pęka, druga – wygina się. Potrzebna interwencja!
Jędrek, Szymon, Wojtek, Damian i Maciej asystują Jakubowi w naprawie koła. Następnie niektórzy spośród nich ozdabiają swe głowy słonecznikami. Tymczasem grupa dociera do sklepu na półgodzinną przerwę. Zakupy skończone. Wyjeżdżamy z miasta na główną drogę i… cóż za niespodzianka! Nasi rowerowi stroiciele, oddaleni od nas wcześniej o 18 km, teraz wjeżdżają wprost na nas z kwiatami w kaskach. Jesteśmy w komplecie, jedziemy dalej!
Gotujemy obiad na 145. kilometrze. Temperatura wzrasta czterokrotnie. W skwarze dobijamy do celu jeszcze pięćdziesiątkę. Po godzinnym poszukiwaniu azylu, ostatecznie zatrzymujemy się na boisku w niewielkiej hiszpańskiej wiosce.
Zasypiamy w namiotach na sali gimnastycznej z nietoperzami, pod niebem pełnym gwiazd, myśląc o naszej niebiańskiej Ojczyźnie.
Kinga Pawlak
Bilans dnia:
- dystans: 196,57 km
- czas jazdy: 10:09:07
- średnia prędkość: 19,4 km/h
- suma przewyższeń: 1 695 m
- maksymalne przewyższenie: 977 m
- średnia temperatura: 23° C
Nocleg: Peral de Arlanza, Hiszpania