Marsz Turecki, dzień 0. Wyruszamy do Turcji i do najważniejszego sanktuarium!
Przed nami ok. 400 km pieszo. To w sumie nic w porównaniu do tej drogi, którą musimy pokonać, by dotrzeć do swojego serducha.
Pierwszą lokalizacją naszej wyprawy jest Wrocław. Tam, w kościele św. Jerzego, przeżywamy Eucharystię. Ojciec Bartosz Madejski OMI w homilii zaznacza, że musimy pokonać Turcję, by zrewanżować się za przegrany mecz naszych siatkarek. Mamy w tym wielkie wsparcie duchowe i mentalne ojców oblatów.
O. Madejski wskazuje również, że kolejną trasą, którą podążamy, jest ta do najważniejszego sanktuarium – naszego serca. Niewątpliwie zajmie ona więcej niż trzy tygodnie. Do tej przygody, jak i do tej tureckiej, warto zaprosić Jezusa.
W czwartek rusza Marsz Turecki – szósta wyprawa piesza NINIWA Team!
Po Mszy świętej robimy pierwsze wspólne zdjęcie, zbijamy piąteczki z o. Bartoszem i o. Tomkiem Maniurą, i idziemy na krótkie spotkanie organizacyjne. Po nim szybka kolacja – mniej lub bardziej wykwintna – i ruszamy na lotnisko.
Niektórzy z nas doświadczyli już nocki na lotnisku, więc nastroje są różne. Ale o. Dominik zapewnia, że mamy super miejscówkę – piętro 0, koło kaplicy. I faktycznie – nie można narzekać.
Zanim się rozłożymy, część idzie ważyć plecaki. Tym sposobem na 1. piętrze odbywa się dokładny ich przegląd i… przewrót, bo większość z nas musi zejść z kilogramów: umieścić je w bagażu podręcznym, włożyć na siebie albo ewentualnie zjeść.
Pięknym łącznikiem dzisiejszego dnia okazuje się bliskość kaplicy. I to, że mimo wywieszonej kartki z godzinami, jest ona cały czas otwarta. Możemy naładować w niej telefony. Ale przede wszystkim możemy poprosić Chrystusa o towarzyszenie nam w naszych wyprawach.
Justyna Zygmunt
Bilans dnia:
- dystans: 0 km
- nocleg: na lotnisku we Wrocławiu