Na pełnym Baku, dzień 18. Dzień łaski i podjazdów
Trafia nam się jeden odcinek, na którym prędkość nie wynosi albo 7 km/h, albo 50 km/h. W końcu dojeżdżają do nas Julia i Krystian.
Przez całą noc towarzyszy nam szum fal, więc śpi nam się bardzo dobrze. Dodatkowo niebo jest przepięknie rozgwieżdżone. Pobudka o 4:30 jest jednak nieunikniona. Wstajemy mocno zmotywowani, aby zebrać się wcześniej i wyprowadzić rowery na główną drogę wąską leśną ścieżką z plaży. Na szczęście przebiega to całkiem sprawnie i ruszamy na pierwszy podjazd dzisiejszego dnia.
Pierwszy dystans to 41 km i co chwilę mijamy znaki sygnalizujące 10-procentowe podjazdy. I tak wspinamy się na górkę za górką (choć niektórzy nazywają je „zmarszczkami”). Na szczęście trafia się nam jeden płaski, kilkukilometrowy odcinek, na którym prędkość nie wynosi albo 7 km/h, albo 50 km/h, tylko jest całkiem standardowa.
Kolejny etap jest bliźniaczo podobny – niekończące się podjazdy. Widoki jednak sporo wynagradzają: cały czas jedziemy wzdłuż morza, które podziwiamy z góry. Na jednej z górek spotykamy rowerzystę z Francji, który wraca z Iranu, jest w podróży od marca!
Przerwę obiadową oraz Mszę Świętą spędzamy w cieniu leszczyn i spadających co jakiś czas orzechów laskowych. Dzięki wcześniejszemu wstawaniu mamy w końcu czas na prawdziwą drzemkę, która faktycznie dodaje nam sił, bo ostatni dystans jedzie się nam jakoś łatwiej – mimo, że wciąż pniemy się ostro w górę.
W pewnym momencie grupkę wyprawowiczów zatrzymuje mężczyzna, wyjmuje z busa cały karton chałwy i obdziela wszystkich. Jest to dosyć znana lokalna chałwa, która dosłownie rozpływa się w ustach. Mile zaskoczeni takim poczęstunkiem zjeżdżamy do naszego docelowego miasteczka, aby zrobić wieczorne zakupy.
I tutaj kolejne zaskoczenie – szybko namierza nas para policjantów i pada pytanie, czy chcemy tutaj nocować. Nasza odpowiedź jest twierdząca, więc panowie policjanci prowadzą nas na promenadę i wskazują miejsce na nasze dzisiejsze obozowisko. Dołączają do nas też w końcu Julia i Krystian, którzy dojeżdżają częściowo stopem, a częściowo na rowerach.
Kilometrów może nie zrobiliśmy dziś imponująco dużo, ale suma przewyższeń wiele wyjaśnia. Mamy trochę dłuższy wieczór, który wykorzystujemy na małe świętowanie urodzin Staszka. Budzikowi przed pójściem spać przestawiają swoje budziki, bo od jutra wstajemy o 4:00, aby jeszcze lepiej wykorzystać chłodniejsze godziny poranka.
Ania Szafarczyk
Bilans dnia:
- dystans: 100 km
- średnia prędkość: 15,4 km/h
- czas jazdy: 6h 31m
- suma przewyższeń: 2247 m
Nocleg: Doğanyurt (TUR)