Na pełnym Baku, dzień 21. Morowe powietrze
Większość ekipy dopadają problemy żołądkowe. Leżymy w ogródku kościoła…
Rano jemy śniadanie przygotowane przez gospodarzy, po nim zbieramy się na rutynowe, weekendowe kółko wymiany uwag technicznych i przemyśleń.
Na Mszy odprawianej w języku tureckim zostajemy przedstawieni kolejno po angielsku, turecku i arabsku – dla wiernych z Iraku. Kazanie podlegało tożsamemu porządkowi, co było ciekawym doświadczeniem.
Niestety większość ekipy dopadają problemy żołądkowe. Leżymy w ogródku kościoła Mater Dolorosa w Samsun na różnym poziomie lepszego lub gorszego samopoczucia.
Autor relacji w drodze do Decathlonu zauważa znajomy rower opakowany sakwami. To rowerzysta z Niemiec, który przyłączył się poprzedniego dnia na 40 km do kolumny wyprawy. Kilka ulic dalej kolejny rower wyprawowy przy kawiarni – nie jesteśmy sami!
O 19:00 ojciec Patryk zarządza „przegląd wojsk”, uczestnicy wyprawy bez objawów są w mniejszości. Podejmujemy decyzję – nie jedziemy następnego dnia, by móc się zregenerować.
Po przeglądzie nam, chorym, udaje się wyprosić zdrowych na miasto, by nie hałasowali – oni z kolei tłumaczą wyjście koniecznością unikania „morowego powietrza”.
Maciej Pyka
Bilans dnia:
- dystans: 0 km
- stan poległych: 2/3 ekipy
Nocleg: Samsun (TUR)