Hardkorowa śmierć za wiarę. On wygrał niebo. Potrafiłbyś tak?
Chrześcijanie to współcześnie najbardziej prześladowana na tle religijnym grupa ludzi. Organizacja Pomoc Kościołowi w Potrzebie szacuje, że stanowią oni aż […]
Chrześcijanie to współcześnie najbardziej prześladowana na tle religijnym grupa ludzi. Organizacja Pomoc Kościołowi w Potrzebie szacuje, że stanowią oni aż 3/4 ofiar. I mówimy tu o ostatecznej cenie za wiarę, jaką jest śmierć. W Polsce nie jest już też sielankowo. Widzimy i czujemy wiatr zmian. Katolików dotyka niesprawiedliwość, najczęściej w sferze wolności wypowiedzi, ale ostatnio także bezprecedensowo w zakłócaniu liturgii i w formie dewastacji świątyń. Czy to dopiero początek?
Na razie nie przejawiamy daleko idących obaw o swoje życie czy o skryte sprawowanie kultu po piwnicach domostw. Czasem możemy obawiać się wykrzyczanej nienawiści, a w skrajnych przypadkach czynów fizycznych. Niestety przekroczenie granicy zakłócania Mszy świętych i akty wandalizmu na kościołach pokazują, że pewne zahamowania puściły w społeczeństwie. Być może nasza wiara za jakiś czas zostanie wystawiona na większą próbę. Czy bylibyśmy na to gotowi?
Jeśli deklarujesz, że kochasz Boga nade wszystko i jesteś gotów oddać za Niego życie, to szacunek za wiarę! Czas ją pewnie zweryfikuje, choć nie życzmy sobie tego. Gdy pomyślimy, jak umierali chrześcijanie przez wieki istnienia Kościoła, to ciarki przechodzą po plecach. A tak wielu anonimowych męczenników w ogóle nie znamy! Z kolei wielu znanych świętych inspiruje nas swoją odwagą. A może zupełnie nie wyobrażamy sobie siebie w takiej hardkorowej sytuacji, gdy musielibyśmy zdecydować, np. czy uciekać, czy bronić Pana Jezusa. To bardzo trudne.
Także wśród misjonarzy oblatów Maryi Niepokalanej nie brakuje męczenników
Wydaje się jednak, że jeden z nich wyróżnił się na tle pozostałych determinacją i przyjęciem szczególnie wielkiego cierpienia. Był nim o. Ludwik Wrodarczyk OMI, Sługi Bożego, którego wspomnienie dziś obchodzimy. Relacje o jego męczeństwie są niesamowite. Można powiedzieć, że młody Ludwik dwa razy wygrał niebo. Raz decyzją i konsekwencją podczas seminarium, a drugi raz jako męczennik. Już w szkole średniej, u swoich rówieśników miał opinię niezwykłego, uduchowionego i dojrzalszego niż inni. Nie wyróżniał się aparycją czy charyzmą. Z kolei jego przełożeni kilkukrotnie pisali o nim na różnych etapach życia seminaryjnego, że wykonał niesamowitą pracę, żeby się uświęcić i rozwinąć.
Ta sama odpowiedzialność i pracowitość kazała mu także zostać w kościele parafialnym, by chronić Najświętszego Sakramentu, w czasie czystek ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu w czasie II Wojny Światowej. To była decyzja, która kosztowała go życie. Oto relacja Bronisława Janika, z książki „Niezwykły świadek wiary na Wołyniu 1939-1943 Ks. Ludwik Wrodarczyk”.
(…) rozebranego do naga poddano nieludzkim torturom. Kłucie bagnetami i igłami, przypiekanie zbolałych nóg rozpalonym żelazem nie odnosiło pożądanego skutku. Kapłan wciąż jeszcze żył. Rozwścieczeni oprawcy przystąpili do bardziej bestialskich tortur. Widząc swą niechybną śmierć, męczennik poprosił oprawców o pozwolenie odmówienia modlitwy. Zezwolili wspaniałomyślnie. Uklęknąwszy na mchu, kapłan długo się modli. Po zakończeniu powiedział: Jestem gotów. Dwanaście ubranych w czerwone spódnice ukraińskich dziewcząt położyło księdza na ziemi i przywiązało do leżącej kłody drzewa. Następnie z zimną krwią rozpoczęły przecinanie jego ciała piłą. Przerżniętego do połowy, dającego jeszcze znaki życia postawiły na nogi i przywiązały do rosnącego drzewa, by z kolei z odległości kilkunastu metrów otworzyć do niego karabinowy ogień.
Śmierć oblata mogła trwać nawet kilkanaście godzin. Nie brakowało okazji, by wyrzec się wiary. Pozostał wierny. A my?
Źródło: Redakcja NINIWA / Wikipedia
Krzysztof Zieliński
Od 2008 roku współtworzy Oblackie Duszpasterstwo Młodzieży NINIWA, co jest jednocześnie pracą i życiową misją. Współorganizuje i animuje wydarzenia, pisze artykuły, redaguje treści książek i robi znacznie więcej. Człowiek orkiestra.