12 kwietnia| Wiadomości

Moda na ascezę i minimalizm. Szansa na nawrócenie?

Kiedy czytamy historię świętych pustelników, albo ascetów Kościoła Katolickiego często myślimy, że to były inne czasy i dziś by się tak żyć nie dało. Dziś to może jeszcze tylko jacyś buddyjscy mnisi decydują się na spanie na gołym kamieniu, ale szary Kowalski? Tymczasem okazuje się, że coraz więcej osób męczy współczesny konsumpcjonizm i decydują się go z siebie "zrzucić".

Właśnie w sieci pojawiła się informacja, że pewien 90-letni miliarder pozbył się nadwyżkowych 8 mld $. Zajęło mu to 40 lat!

Chuck Feeney to jeden z potentatów biznesowych, który rozdał całą swoją fortunę potrzebującym. Mieszka z żoną w wynajętym mieszkaniu, chodzi z plastikową torbą. – donosi aleteia.org

Dobra wiadomość, akurat w Tygodniu Miłosierdzia, kiedy dużo mówi się o dobroczynności. Okazuje się, że rozdawanie swoich dóbr nie tylko służy potrzebującym, ale też uwalnia samego dobroczyńcę. Wiara.pl przytacza historię japońskiego autora Fumio Sasaki, który przez wiele lat otaczał się przedmiotami i bibelotami tylko po to, żeby poczuć się bardziej wartościowym, mieć jak porównywać się z innymi. Efekt był jednak odwrotny i przestał cieszyć się życiem. Doszedł alkohol i głębokie poczucie nieszczęścia. Błędne koło. Pomogła mu dopiero fundamentalna przemiana i pozbycie się większości tych unieszczęśliwiających go rzeczy.

Pozbywanie się przedmiotów w niektórych kręgach jest prawie rywalizacją sportową

Na forach minimaliści prześcigają się w ilości sprzedanych lub rozdanych rzeczy. W sieci znajdujemy coraz więcej poradników dla minimalistów, a olx ze swoimi ogłoszeniami rozwija się świetnie. Dzięki zmniejszeniu ilości rzeczy wokół siebie zyskujemy przestrzeń i czas, żeby skupiać się na sprawach najważniejszych. To bardzo dobre podejście idące pod prąd krzyczącym w sklepach i reklamach promocjom, okazjom i bonusom. Nie łudźmy się – wszelkie promocje na kupony, programy lojalnościowe czy okazje cenowe na niektóre produkty, zawsze są korzystne bardziej dla sprzedającego niż kupującego. Może i jedną rzecz kupimy taniej, ale jak już jesteśmy w sklepie, to naszą uwagę przyciągają też inne produkty i to wcale nie po okazjonalnych cenach. Dla sprzedawcy liczy się też efekt skali. Zarabia nawet na małej marży, a jeśli zachęci do kupna więcej klientów – zarobi więcej.

Niby oczywiste, ale sami siebie musimy spytać, czy mamy żelazną siłę wolę i nie ulegamy mimochodem takim wpływom. Czy wyjdziemy do sklepu naprawdę tylko po samo masło w promocji? Czy nie szkoda nam będzie naszego czasu? Ale zostawmy „spożywkę” i skupmy się na tych poważniejszych zakupach jak gadżety, elektronika, ciuchy, sprzęty do hobby itd. Faceci śmieją się z pełnych szaf dziewczyn i chełpią się, że ich to nie bierze. W końcu mają tylko cztery pary butów (lato, zima, sandały i coś do „garniaka”). No dobrze, ale smartfonik to już najlepiej zmieniać regularnie. Przyda się też dodatkowy zestaw narzędzi, albo cała skrzynka osobno w domu, a osobno w garażu, żeby nie musieć tyle łazić z miejsca na miejsce. Nie mówiąc już o zapalonych kolekcjonerach gitar… 😉

Od minimalizmu do nawrócenia

Załóżmy jednak, że jesteśmy na dobrej drodze do minimalistycznego „oświecenia” i redukujemy ze swojego otoczenia zbędne rzeczy. Czujemy się uwolnieni z ciążącego ciężaru materializmu. Albo może przyszło nam się przeprowadzić i błogosławieństwo pozbycia się części gratów przyszło jak łaska z nieba. Jest jednak różnica między minimalizmem rzeczy, a ewangelicznym „sprzedaj wszystko co masz i rozdaj ubogim”. Możemy sprzedawać przedmioty, żeby pozbywać się z naszej codziennej przestrzeni życiowej niepotrzebne elementy, ale wciąż gromadzić środki na koncie.

Nie jest to oczywiście złe, bo przecież musimy żyć. Pracujemy też po to, żeby się utrzymać. Trzeba tu wyraźnie powiedzieć, że Pan Jezus nie wymaga od nas odrzucenia środków materialnych, ale mówi wprost, że bogatym trudniej jest wejść do Królestwa Niebieskiego. Niektórym osobom posiadanie przedmiotów i pieniędzy nie koliduje z ich wiarą, szacunkiem do ludzi itd., ale to zdecydowanie mniejszość z nich. To jak z bogaczem, który planował poburzyć zbyt małe spichlerze, żeby zbudować większe. Mając więcej, chcemy tego strzec, chronić także siebie i swoją rodzinę. Tworzymy mury, zaczynamy więcej przebywać z osobami, które mają podobne problemy i siłą rzeczy oddalamy się od biedniejszych od siebie. Nie musi tak być, ale to dość prawdopodobne. Może to właśnie miał na myśli Pan Jezus?

Z pewnością krok w stronę minimalizmu materialnego może być uwalniający. Może też zwrócić nam uwagę na ważniejsze w życiu sprawy. W Tygodniu Miłosierdzia możemy poczuć się zachęceni do wykonania jeszcze dalszego kroku, czyli materialnej pomocy potrzebującym. Nie znajdziemy jednak forum internetowego z osobami prześcigającymi się z realizacjami chrześcijańskiej dobroczynności. Takie osoby dobrze wiedzą, że wówczas otrzymałyby już swoją nagrodę. 🙂

Polecamy lekturę artykułu „Mniej znaczy więcej” na wiara.pl, tutaj.

Źródło: Redakcja NINIWA / wiara.pl / aletria.org

Krzysztof Zieliński

Od 2008 roku współtworzy Oblackie Duszpasterstwo Młodzieży NINIWA, co jest jednocześnie pracą i życiową misją. Współorganizuje i animuje wydarzenia, pisze artykuły, redaguje treści książek i robi znacznie więcej. Człowiek orkiestra.