Najdziwniejsze tradycje wigilijne
O dwunastu potrawach, sianie pod obrusem, pustym miejscu przy stole, opłatku, strojeniu choinki czy zwierzętach gadających ludzkim głosem tutaj nie przeczytacie. Będzie co prawda o wigilijnych zwyczajach, ale o takich, o których prawdopodobnie nie macie bladego pojęcia.
Prawdziwość powiedzenia Co kraj to obyczaj w przypadku wigilijnych zwyczajów sprawdza się jak nic. Przekonajcie się sami.
Punkt wyjścia
Dla przypomnienia – Wigilia Bożego Narodzenia w tradycji chrześcijańskiej to dzień kończący Adwent i poprzedzający Święta Bożego Narodzenia. Początki tej tradycji sięgają prawdopodobnie Saturnaliów w starożytnym Rzymie, gdzie chrześcijaństwo raczkowało. Ze względu na klimat, rodzinność, karpiowatość, prezentologię i oprawę jaką temu świętu nadaje komercyjna cywilizacja to dla wielu (zwłaszcza dzieciaków) najcudowniejszy dzień w roku.
To nie tak!
Historyczni skrupulanci jednak sygnalizują: Jezus raczej na 100 % nie urodził się 24 grudnia! Ale świat ma to gdzieś. Obchodzić te święta na wiosnę (na przykład) to tak jakby pingwiny przenieść na Saharę. Powiedzmy to wprost: nie ma większego znaczenia kiedy się narodził. Natomiast znaczenie kolosalne ma to, że się narodził. A co z pogańskim rodowodem tych świąt? A jaki ma być, skoro pogaństwo najbardziej na świecie przyłożyło rękę do ich powstania? Tradycje wigilijne jakie bujają się po świecie są wypadkową wielu rzeczy. Wiary, kultury, pogańskich naleciałości, lokalnych obyczajów, ludowej obrzędowości, tubylczego mentalu i specyficznego poczucia humoru.
Rzodkiewkowa szopka
Hiszpańskie rzodkiewki są większe. Na tyle większe, że można z nich rzeźbić zwierzęta, ludzkie postacie, a nawet całe szopki z Jezuskiem na czele. To nie żart. W meksykańskim Oaxaca 23 grudnia odbywa się co roku noc rzodkiewek. Rzodkiewkowi artyści z wyhodowanych na specjalnych plantacjach rzodkiewek tworzą cuda. Tubylcy oraz turyści mają na zobaczenie tych cudów zaledwie kilka godzin. Rzodkiewki szybko schną, więc wiadomo. To stara tradycja. Związana z odbywającym się tutaj od stuleci jarmarkiem bożonarodzeniowym, mega urodzajem rzodkiewek w połowie XVIII wieku i zwykłym polowaniem na klienta.
Wigilia w KFC
W Polsce Wigilijna Wieczerza jest totalnym zaprzeczeniem idei fast fooda. W Japonii niekoniecznie. Tam w kolejce do KFC po bożonarodzeniowe wiaderko z kurzymi skrzydełkami trzeba czasem czekać po kilka godzin! Dlaczego?! Po pierwsze populacja chrześcijan w Japonii mieści się w ramach błędu statystycznego. Około 1 %. Dla nich Boże Narodzenie to jakiś egzotyczny kosmos. Ale skąd te kurczaki? Skąd to KFC? Legenda głosi, że w latach 70-tych jedno z chrześcijańskich przedszkoli nieopatrznie zamówiło dla dzieciaków zestawy z KFC. Wręczył je (a jakże!) św. Mikołaj. Magia zadziałała. Od tej chwili historia świąt Bożego Narodzenia w Japonii zmieniła swój bieg. Dzisiaj miliony Japończyków kojarzy święta z KFC. Tak jak Polacy z Coca-Colą…
Krampus
Podobno Mikołaj nie jest jedynakiem. Przynajmniej Austriacy tak uważają. Ma brata o niepokojąco brzmiącym imieniu Krampus. To echa austriacko-bawarskiego folkloru. Swoje święto obchodzi tuż przed swym lepszym bratem – 5 grudnia. Ale działa najintensywniej w Święta Bożego Narodzenia. Wtedy to, ten pół demon – pół koza grasuje po świecie karząc dzieci, które broiły w ciągu roku. Coś mi się tu nie klei. Jako demon, to za złe zachowanie powinien nagradzać, no nie?
Gdzie jest miotła?
Demonów i czarownic ciąg dalszy. W Norwegii gdzieniegdzie się w nie wierzy. I to w te na miotłach latające. Od kilku stuleci pałęta się po tej skandynawskiej krainie przekonanie, że śpiące przez cały rok złe duchy i wiedźmy budzą się w ten jeden, wigilijny wieczór. Po co? By robić dym! Ale do sprawnego przemieszczania się potrzebują… mioteł. Więc wykradają je na potęgę z okolicznych domów i jest jazda. Dlatego przezorni Norwegowie skrzętnie chowają w wigilię wszystkie miotły jakie znajdują się w domu. W Polsce by to nie przeszło. Nie wiem co gorsze – wiedźma czy polska gospodyni, która nie umie znaleźć miotły.
Wigilia na rolkach
Co może mieć wspólnego Pasterka z rolkami? W Wenezueli sporo. Tam, w Caracas w Wigilię Bożego Narodzenia władze miasta od rana zamykają ulice dla samochodów. Po to by ludzie mogli spokojnie na rolkach dojechać do Kościoła. Ta tradycja ma już sporo lat, ale nigdzie nie znalazłem informacji o jej genezie. Próbuję sobie tylko wyobrazić jak wygląda komunikowanie zarolkowanych wiernych. Na pewno szybciej.
Żarcie na suficie
Jeśli myślicie, że polska 12-daniowa tradycja wigilijna jest dziwna, to zerknijcie na podwórko Słowackie. Tam w niektórych domach kultywuje się zwyczaj, który jest znacznie dziwniejszy. Tuż na początku wigilijnej wieczerzy głowa rodziny (mniemam, że ojciec) nabiera na łyżkę porcję jednej z tradycyjnych potraw znajdujących się na stole. Po czym jak z katapulty ciska nią w… sufit! Po co? Po to by zorientować się ile szczęścia czeka rodzinę w nadchodzącym roku. Im więcej żarcia przyklei się do sufitu tym więcej szczęścia można się spodziewać. Diagnoza ma swoje skutki uboczne. Malowanie sufitu.
Ogórek
Zwykle na szczycie choinki zatykamy gwiazdę. Albo aniołka. W niektórych niemieckich domach gwiazdki i aniołki muszą ustąpić ogórkowi. Tak. Zielonemu ogórkowi. W związku z tym zwyczajem produkuje się specjalne ozdoby z dmuchanego szkła w kształcie zielonego ogórka. Ale taka ozdoba nie ląduje od razu na szczycie choinki. Najpierw chowa się ją w gałęziach. Dziecko, które pierwsze znajdzie ogórka dostaje prezent dodatkowy oraz ogórkowe zapewnienie powodzenia w przyszłym roku. Skąd ten zwyczaj? Niemcy uwielbiają ogórki.
Wigilijny pudding
Anglicy za nim przepadają. Nic dziwnego, że na wigilijnym stole ma uprzywilejowane miejsce. Przygotowuje się go przez trzy… miesiące! Najpierw trzeba skompletować 13 składników: mąka, łój wołowy, migdały, trzy rodzaje rodzynków, bułka tarta, cukier, jajka, rum, utarta marchewka, kandyzowane czereśnie i sok z cytryny. Dlaczego 13? Bo 12 Apostołów + 1 Jezus = 13. Podczas mieszania wszystkich składników każdy członek rodziny powinien wypowiedzieć życzenie. Ale uwaga – życzenie jest spełnialne tylko wtedy, gdy miesza się zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Co tydzień pudding mieszamy ponownie i dolewamy rumu. I tak aż do Wigilii. Świąteczny pudding podawany jest w polewie z budyniu (pudding i budyń to nie to samo jak się okazuje) albo z brandy. Alkohol jest podpalany, a ogień ma odpędzać nieszczęścia. Wesołych Świąt.
Kończąc…
W Czechach samotne panie po powrocie z pasterki ściągają jednego pantofla i rzucają za siebie. Jeśli ułoży się noskiem w kierunku drzwi znaczy, że niebawem pojawi się mąż. We Włoszech prezentów nie rozdaje Dzieciątko ani Św. Mikołaj tylko Wiedźma Bafana, a łotewski Big Zimmer (ichniejszy Mikołaj) rozdaje prezenty aż przez 12 dni z rzędu. I tak dalej, i tak dalej…
Wszystko fajnie, pięknie, ale… No właśnie…
Dziś choinki z plastiku. Dziś prezentów bez liku. O Jezusie już nikt nie pamięta w tym ogólnym pośpiechu. W tej gonitwie wśród sklepów zapomnieliśmy czyje to święta.
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.