Jesteś geniuszem!
Czym jest talent? Czy mamy jakikolwiek wpływ na to, że go mamy i na to ile go mamy? Czy da się go kupić? Wyhodować? O czym nam mówią przypadki genialnych dzieci?
Aira Matsushima mieszka w Japonii. W Kyoto. Jest najmłodszą częścią ping-pongowego klanu. Ma 5 lat. No, może teraz 6. W pingla pyka tak oto (mecz zaczyna się od 2.50):
146
Kashe Quest urodziła się w 2018 w Los Angeles. A to znaczy, że teraz idzie jej czwarta wiosna. Ale już jako dwulatka została najmłodszym w historii członkiem amerykańskiej Mensy. Mensa, jak zapewne wiecie, to organizacja skupiająca ludzi o najwyższym ilorazie IQ na świecie. To około 0,3 % populacji. Żeby znaleźć się w jej szeregach trzeba taki iloraz mieć na poziomie minimum 130 punktów w skali Wechslera. Kashe w wieku 2 lat uzbierała takich punktów 146. Dla porównania – Einstein uzbierał ich tylko o 34 więcej.
Hodowanie geniusza
Okazuje się, że geniusza da się jednak wyhodować. W każdym razie przypadek Williama Jamesa Sidisa ma o tym świadczyć. Zwany najgenialniejszym człowiekiem w dziejach. Jego IQ miało dobijać do 300 (sic!). Jako niemowlak nie wyróżniał się niczym specjalnym. Jego ojciec (Boris Sidis) postanowił to zmienić i swojego syna potraktował jak królika doświadczalnego. Od pierwszych chwil życia był bombardowany wiedzą i zmuszany do intensywnych treningów umysłu. Efekty okazały się spektakularne. James szybko opanował angielski i francuski. W wieku 4 lat na maszynie napisał swoją pierwszą książkę. Chwilę potem płynnie władał już 8 językami, a w wieku 8 lat stworzył własny – Vendergood. W wielu 11 lat bez problemu zdał egzaminy na Harvard. W wieku 16 skończył je z wyróżnieniem. Itd, itd…
Genialny nie znaczy szczęśliwy
Jednak obsesyjne przekonanie jego rodziców o tym, że wiedza i mądrość = wolność i szczęście zaczyna przynosić gorzkie owoce. Boris w wieku 12 lat przechodzi załamanie nerwowe. Dziwaczeje coraz bardziej, rezygnuje z kontynuowania akademickiej kariery i wybiera życie w odosobnieniu. Zakażony lewactwem trafia na kilkanaście miesięcy za kratki. Rodzice straszą go psychiatrykiem, a ich relacje psują się do tego stopnia, że Boris olewa nawet pogrzeb swojego ojca. W 1944 roku najgenialniejszy człowiek świata umiera w zapomnieniu na udar (nomen omen) mózgu.
Pytanie jest takie: skąd wiemy, że geniusz Borisa Sidisa to owoc tresury jego ojca? Może po prostu Boris urodził się geniuszem, a który to geniusz został przez jego ojca jedynie aktywowany?
Japońskie dziewczynki
To już zjawisko socjologiczne. Genialne japońskie dziewczynki poniżej 10 roku życia, które wykazują w czymś ponad-normalną sprawność. Na przykład w grze na gitarze elektrycznej. Grają tak, jak pewnie większość kilkudziesięcioletnich gitarzystów – facetów chciałaby, ale nigdy nie zagra. Książkowym przykładem takiej japońskiej dziewczynki jest bez wątpienia Li-Sa-X. Genialne dziecko swoich rodziców ciśnięte na gwiazdę. Little Big Shot idealny.
Scyzoryk
Nasz młody rodak z Kielc w zasadzie już zwojował świat. Dotarcie do półfinału Amerykańskiego Mam Talent to chyba jakieś tam zwojowanie świata jest. Marcin Patrzałek jest wirtuozem skończonym. Na Wiki czytam, że przygodę z gitarą zaczął dopiero w wieku 10 lat. Ale bardzo szybko okazało się, że ma talent. Duuuży talent. Zdania na jego temat są podzielone. Dla jednych po prostu Geniusz 6 strun, dla innych ofiara własnej, efekciarskiej nad – sprawności. Dla mnie osobiście uosobienie tego co najbardziej dzisiaj kocha mainstreamowy świat. A co kocha? Kocha jak jest efekciarsko właśnie, show-meńsko i do bólu wirtuozowsko. Marcin niedawno wrzucił do sieci coś takiego:
Stawiam pytanie: czy granica między muzyką, a cyrkiem została tutaj już przekroczona? A może to jedno i drugie? Może po prostu Marcin chce być muzykiem cyrkowym? Kto mu zabroni?
Takie czasy
W sumie nic dziwnego się nie dzieje. Historia muzyki (czy kultury w ogóle) uczy, że
świat raz jest bardziej podjarany człowieka sprawnością, innym razem jego wrażliwością. Dzisiaj jest tak, że jara nas głównie sprawność i to szybkie, nie wymagające specjalnego przygotowania WOW!!! jakie gwarantują nam wirtuozi współczesności. Ale do końca nie mam chyba racji. Bo na takim na przykład YouTube, który z pewnością może być (i jest) papierkiem lakmusowym naszych ulubieństw jest wiele propozycji z milionami odsłon, w których nie ma nawet cienia popisywania się czy efekciarstwa. Jest tylko klimat, refleksja, głębia, puls, malowanie. No, ale wracamy do talentów.
Fabryka talentów
Zawsze mówiłem, że największą iluzją jaką człowiek może sobie zafundować to przekonanie, że cokolwiek od niego zależy. To znaczy coś tam od niego zależy, ale na pewno nie to, kim będzie. A co zależy? Ano to, czy zaakceptuje to kim jest. Zawsze mówiłem, że talent to coś spoza nas. Nie można sobie zaplanować wrodzonych predyspozycji. Można je rozwijać, wzmacniać, ale nie da się ich stworzyć. Są jak ziarno z ukrytym potencjałem. Ogrodnik może stawać na głowie, by wyrósł z niego piękny kwiat, ale nie on decyduje o tym jaki to będzie kwiat. Zawsze mówiłem, że Bóg jest fabryką talentów. Fabryką pracującą na pełnych obrotach i bardzo hojną. Hojną, ale dla każdego hojną inaczej. To sprawia, że jesteśmy od siebie różni. Nie napisałem lepsi/gorsi. Jesteśmy od siebie RÓŻNI!!!
Dobre spojrzenie
Z zazdrością patrzymy na talenty innych. A jak ktoś ma go więcej w dziedzinie, którą i my uprawiamy to już kompletny klops. Dopóki będziemy na to patrzeć w ten sposób, nieustannie zasypywać nas będzie sterta nieprzyjemnych klopsów zazdrości. Ale właściwe, dobre patrzenie to najtrudniejsza rzecz na świecie. Od czego zacząć? Od uznania tego o czym pisałem wyżej – to nie my decydujemy o naszych talentach. To zawsze dar. Łaska. Prezent. Musimy przestać przypisywać sobie chwałę za nasze talenty. Sobie i innym. Wszystko zacząć postrzegać jako Boży plan, który lepiej lub gorzej realizujemy. Krok drugi – zazdrość zamienić w zachwyt i przestać podziwiać człowieka, a zacząć podziwiać obecnego w człowieku Boga.
Jak dziecko
Dlaczego zacząłem od przykładów genialnie utalentowanych dzieci? Bo patrząc na nie łatwiej trenować DOBRE SPOJRZENIE. Wtedy najłatwiej zdemaskować Dawcę talentów i zrozumieć oczywisty mechanizm naszej zależności od Niego. Niestety dorośli nie zawsze wiedzą jak się zachować wobec wybitnie utalentowanego dziecka. Pokusa światowego sukcesu i realizacja osobistych ambicji jest duża. I tu trzeba uważać. Historia nie raz pokazała, że genialny nie znaczy szczęśliwy. Tajemnica szczęścia ludzkiego tkwi zupełnie gdzie indziej. Ale to temat na osobny tekst.
I pamiętaj: nie ma człowieka bez talentów. Ty też go masz. Nawet jeśli jeszcze tego nie odkryłeś.
Każdy jest geniuszem. Ale jeśli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności wspinania się na drzewa, to przez całe życie będzie myślała, że jest głupia. ~ Albert Einstein
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.