Strachy przyszłości. Śmieci
Oglądając WALL·E wcale nie miałem wrażenia, że to fantasy. To twarde proroctwo zakorzenione w zdegenerowanym do bólu konsumpcjonizmie świata.
Bez podjęcia pilnych działań do 2050 r. ilość odpadów wytwarzanych na świecie wzrośnie w porównaniu z obecnym poziomem o 70%. Taką smutną konkluzję przedstawił Bank Światowy w jednym ze swoich ostatnich raportów dotyczących gospodarki odpadami.
Zbiórka selektywna
Są wyprawy, które dołują. Dla mnie każdorazowa wizyta w Gminnym Punkcie Zbierania Odpadów taką właśnie jest. O tej opcji jeszcze jakiś czas temu nie wiedziałem. Wiesz, normalne śmieci lądują w normalnym koszu. Na śmieci. Ale co zrobić jak chcesz się pozbyć zdezelowanego fotela albo pozostałej po remoncie futryny? Zbyszek mi powiedział.
Załadowałem po brzegi swojego Espase całym tym gromadzonym w garażu przez lata badziewiem. Wbiłem adres i jadę. Po kilkunastu minutach normalny krajobraz się skończył. Stanąłem przed szlabanem, za którym roztaczało się przygnębiające królestwo odpadów.
Bantargebang
Widok zwałów śmieci generuje głębszą refleksję. Taką o prawdzie naszej egzystencji. Ja tak przynajmniej mam. Wjeżdżając za szlaban wiedziałem doskonale, że Gminny Punkt Zbierania Odpadów w Katowicach-Podlesiu to wszakże pryszcz.
Największe wysypisko śmieci na świecie znajduje się w Indonezji w okolicach Dżakarty. Bantargebang się nazywa. Ta przygnębiająca góra mierzy 40 metrów wysokości. Poza gabarytami zwraca uwagę również natężeniem much w okolicy i trudnym do przeoczenia odorem. Dziennie trafia tam około 7 tys. ton śmieci. Czujecie? Siedem tysięcy ton! I to nie takich importowanych, ale tych indonezyjskich.
Dla zbieraczy śmieci Bantargebang jest głównym źródłem utrzymania. Niebezpieczne zajęcie. W 2017 roku jeden z nich poślizgnął się przy schodzeniu i zginął na miejscu pod śmieciową lawiną. Jeszcze jedna refleksja. Czy to przypadek, że Jezus utylizował wysypisko grzechów ludzkości właśnie na… miejskim wysypisku śmieci?
Liczby
Rocznie świat produkuje około dwóch miliardów ton odpadów. Jeśli obecne tendencje się nie zmienią, to za 20-30 lat będziemy mieli tego ze 3,5 miliarda. Przeciętny Europejczyk produkuje rocznie pół tony śmieci, przy czym przeciętny Polak około 350 kg, a przeciętny Duńczyk około 700 kg. A to znaczy, że nie jest z nami Polakami najgorzej. Ale w euforię bym nie wpadał.
Największym zaśmiecaczem globu są Stany Zjednoczone. Nie dość, że śmiecą trzy razy więcej niż inni, to jeszcze zawalają okrutnie w recyklingu (o tym za chwilę). Dla porównania: w USA mieszka zaledwie 4% ludzi świata, a produkują aż 12% globalnych śmieci. Chiny i Indie to 36% populacji, a śmieci produkują tylko 27%.
Plastik w wodzie
Szacuje się, że każdego roku do mórz i oceanów trafia od 5 do 13 milionów ton znienawidzonego plastiku. O przypadku bezludnej wyspy Hendersona trąbiono tu i tam. Na tej oddalonej od ludzkich skupisk o 5 tys. km małej wysepce doliczono się niespełna 38 milionów ton śmieci, które całkowicie pokrywały ten mały kawałek lądu.
Plastik zabija też zwierzęta, lądując w ich żołądkach. Coraz częściej oceany wyrzucają na plaże martwe wieloryby, które umierają na skutek tzw. szoku gastrycznego. W 2019 roku u wybrzeży Filipin znaleziono martwego walenia z 40-kilogramowym ładunkiem plastiku w środku. Plastik znajdywano też w układach pokarmowych żyjątek egzystujących na głębokości 11 km! Naukowcy szacują, że plastik jest częścią menu około 700 gatunków morskich stworzeń.
Plastik wraca
Morza i oceany zamieniają się nam powoli w plastikową zupę. Niestety, zupę, którą jedzą nie tylko morskie stworzenia. Bo to działa tak: wrzucamy plastikowe śmieci do wody, ryby i skorupiaki te śmieci chcąc nie chcąc wciągają, a potem my te ryby i skorupiaki łowimy. Po co? By je wciągać! No i koło się zamyka – owoce morza zjadamy z dodatkiem zaaplikowanego im wcześniej przez nas plastiku. Oznacza to tyle, że plastik, który tak beztrosko wrzucamy do wody, wcześniej czy później i w takiej czy innej formie do nas wraca.
Recykling
Najprościej rzecz ujmując, to działania mające na celu powtórne wykorzystanie odpadów. Typu: plastikowa butelka po Coca-Coli nie ląduje w morzu, tylko jest przetwarzana i robi się z niej np. skarpety. Skarpety po zużyciu zamiast na wysypisko śmieci trafiają do przetwarzalni i robi się z nich, dajmy na to, zakładkę do książki. I tak w kółko, aż z odpadu nie będzie się dało już niczego zrobić. To dlatego segregujemy śmieci, bo czym innym jest recykling plastiku, czym innym papieru i czym innym szkła. Idea recyklingu to oszczędność energii i ochrona środowiska.
O pomstę do nieba
Gdybym mógł, uczyniłbym marnotrawienie żywności jednym z grzechów wołających o pomstę do nieba. Z raportu ONZ wynika, że rocznie na śmietniku ląduje miliard ton żarcia. To tak, jakby każdy mieszkaniec globu wyrzucał do kosza dwie kanapki dziennie.
W samej tylko Polsce co sekundę wyrzuca się na śmieci ponad 150 kg żywności. To prawie 5 milionów ton rocznie. Dorzucę tylko, że na 60% tej niechlubnej statystyki zapracowały sobie nasze zwykłe gospodarstwa domowe. Na świecie z problemem niedożywienia boryka się prawie 700 milionów ludzi. Więc o co tutaj chodzi? Nie kupuję takiego świata. Coś tu nie działa tak, jak trzeba.
Co to będzie?
Czy czeka nas śmierć pod zwałami śmieci? W jakimś sensie tak. W jakimś sensie już teraz nasz świat umiera w wyniku bezmyślnej produkcji i równie bezmyślnej gospodarki odpadami. Cywilizacyjny rozwój i będący jego konsekwencją galopujący konsumpcjonizm są jak walec, który posuwa się do przodu, miażdżąc wszystko, co napotka na swej drodze. Owszem, świat robi co może, by nie ziściły się przerażające, śmieciowe wizje przyszłości. Świadomość wzrasta. Nawet McDonald przechodzi na eco-bio. Już teraz widzimy, że nie ma tam plastikowych słomek. Są z papieru. Taki pierwszy z brzegu przykład.
Man in the mirror
Problem śmieci na naszej planecie zaczyna się od nas. Od naszej najzwyklejszej codzienności. Od ruchów, które mogą nam się wydawać bez znaczenia dla planety. Może nam się wydawać, że wyrzucony niedopałek papierosa na chodnik, obstawienie urodzinowego party plastikowymi kubkami albo ładowanie po raz kolejny zakupów do klasycznej reklamówki nie ma większego znaczenia. Otóż ma. Wystarczy, by to, co robimy, pomnożyć razy kilka miliardów – i percepcja się zmienia.
I tą refleksją pożegnam się z Wami – jeśli chcesz zmienić świat, stań przed lustrem i zacznij od tego, kogo tam zobaczysz. W zasadzie nic więcej zrobić nie możesz.
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.