8 marca| Artykuły

Anonymous

Magazyn Time w 2012 roku zaliczył ich do 100 najbardziej wpływowych osób na świecie. Wszystko pięknie, bo ich wpływ na naszą rzeczywistość naprawdę jest spory, ale ani nie wiemy kim te osoby są, ani nawet ile ich jest.

Witajcie, obywatele świata. Jesteśmy Anonymous.

???

Anonymous to globalna, zdecentralizowana grupa aktywistów walcząca z ograniczaniem wolności obywatelskich, wolności słowa, korupcji, konsumpcjonizmowi, cenzurze i na przykład praktykom Kościoła … scjentologicznego. Dodajmy – frontem ich walki jest internet. Anonymous to nie jest jakaś konkretna osoba czy nawet grupa osób. Anonymous to idea. Nawet gdy złapią kogoś z nich (a zdarza się), to grupa działa dalej. Jak z pająkiem, któremu wyrwano jeden odwłok – dwłok odrasta i pająk żyje dalej jak gdyby nigdy nic. Swoją drogą dobre porównanie – Anonymous to prawdziwy pająk w sieci.

Trolle

Początkom Anonymousa nie przyświecały jakieś specjalnie szczytne idee. Zanim stali się walczącymi z imperialną Rosją haktywistami byli zwykłymi trollami. Początki grupy sięgają 2003 roku, ale pierwszą znaczącą akcję przeprowadzili w roku 2006. Akcja trollowana dodajmy. Czyli taka dla złośliwej beki. Związana była z popularnym wówczas serwisem Habbo, którego użytkownicy spotykali się w wirtualnym hotelu. Tak, to były pierwsze jaskółki przerażającego Metaversum! Cóż takiego zrobił wtedy Anonymous? Ano w ustalonym terminie setki anonimusów wybrało taki sam avatar (murzyn w szarym garniturze) i zablokowało dostęp do pływalni (wirtualna pływalnia???!!!) podając innym użytkownikom, że jest zainfekowana (pływalnia w sensie) wirusem HIV (sic!). Na przypieczętowanie numeru sterowane przez dowcipnisiów postacie uformowały wieloosobową swastykę. Ha, ha, ha…

Anonymous vs UFO

Ale jednym z pierwszych i najbardziej znanych poważnych ataków Anonymousa był ten wymierzony w Kościół scjentologiczny. Wszystko zaczęło się od pamiętnego wywiadu z Tomem Cruisem. Aktor powiedział wtedy kilka strasznych bzdur, które wychwycili i w swoich materiałach upublicznili inni internauci. Scjentolodzy zaczęli cenzurować internet i usuwać te kompromitujące ich treści. Wtedy do akcji wkroczył Anonymous. Odbył się zmasowany atak DoS na strony scjentologów, zapychanie ich skrzynek tak zwanymi czarnymi faksami i inwazja głupkowatych telefonów. To było zwrócenie uwagi świata na praktyki tego kościoła. Efektem była fala protestów przeciwko tej kosmicznej korporacji. Na całym świecie.

Pornoatak

W 2009 roku wsparli protestujących przeciw wyborczym fałszerstwom Irańczykom zakładając wraz z irańskimi hakerami stronę z międzynarodowym poparciem dla protestujących i umożliwiającą im wymianę informacji. W tym samym roku wkradli się na stronę Time i namieszali w sondzie mającej wyłonić 100 najbardziej wpływowych ludzi świata. Tak pokombinowali, że na pierwszym miejscu znalazł się niejaki moot, założyciel 4chana. Dostało się też po uszachYouTube’owi. Najpopularniejszy filmikowy serwis świata zaczął wtedy masowo usuwać (wciąż mamy rok 2009) teledyski. Nie spodobało się to Anonymousowi. Zaatakowali. Wrzucili do serwisu masę filmików pornograficznych, ale pod niewzbudzającymi podejrzeń tytułami. Akcja miała tytuł YouTube Porn Day.

Cios za ciosem

Chłopaki rozpędzają się z każdym rokiem, a ich akcje są coraz bardziej spektakularne. I ryzykowne. I kontrowersyjne. W 2010 odpalili akcję Titstorm – sprzeciw wobec planowanego przez rząd Australii ocenzurowania internetu z treści pornograficznych. Słaaaabe! W tym samym roku była głośna bardzo operacja Payback wymierzona w proceder nielegalnego rozpowszechnianie plików, za którym stały grube kancelarie prawnicze, producenci muzyczni i kampanie handlowe. A nawet Gene Simmons z KISS. Payback to też obrona wielkiego projektuWikiLeaks. W 2011 wspierają Arabską Wiosnę, uderzają w Bank of America i koncern Play Station. Tego samego roku zadarli również z bostońska policją, Pentagonem, FBI i NATO. A nawet z meksykańskim kartelem narkotykowym. Ufff…

Węgry, Chiny, Korea Północna, Watykan i inni

O coraz większej śmiałości Anonymousa niech świadczą wiadomości wysyłane tym, z którymi walczą. Mamy rok 2012.

Do internetowego oficjalnego wydania preambuły do węgierskiej konstytucji dorzucili swoje 3 grosze:

Dyktatorzy są tylko przejściowym wynaturzeniem historii i powinni mieć się na baczności, ponieważ obywatele mają prawo kiedykolwiek obalić tyranię i zbuntować się przeciw swoim dyktatorom.

Na shakowanych przez nich stronach rządu Chińskiej Republiki Ludowej umieścili takie oto proroctwo:

Drogi rządzie Chin, nie jesteś wieczny, dziś padają strony internetowe, jutro upadnie zgniły reżim.

Kościół scjentologiczny to, jak się okazuje, nie jedyny kościół, którego nie lubią. Benedykt XVI dostał od nich na rok przed swoją rezygnacją twarde pouczenie:

Dzisiaj Anonymous postanowił dokonać oblężenia waszej strony w odpowiedzi na doktryny, liturgie i absurdalne, anachroniczne przykazania, które propaguje i szerzy na świecie wasza organizacja.

A Kim Dżong Un musiał przeżyć prawdziwy szok autoimmunologiczny, kiedy na stronie swojego świetlanego rządu zobaczył własny wizerunek ze świńskim ryjem i wytatuowaną na tłustym brzuchu Myszką Miki.

Czytam dalej o ich akcjach. Dużo tego. I grubo. Nie boją się niczego i nikogo. Walą we wszystko co im podpadnie. Trudno ich ocenić jednoznacznie. Jedno jest pewne – potrafią robić zamieszanie.

V jak Vendetta

Globalnym znakiem rozpoznawczym Anonymousa jest maska. Maska, którą wszyscy kojarzymy. Ale pewnie nie wszyscy kojarzymy skąd się wzięła. A wzięła się z filmu. Z filmu V jak Vendetta. To ekranizacja komiksu pod tym samym tytułem z Hugo Weavingiem i Natalie Portman w rolach głównych. Ale na długo przed komiksem był Guy Fawkes. To brytyjski katolik, który w 1605 roku planował spisek. Chciał wysadzić parlament i zamordować protestanckiego króla Jakuba I. Spisek nie wypalił, a Guya skazano na śmierć przez powieszenie i poćwiartowanie. Maski nie nosił. Nie musiał. Jego facjata stała się bezpośrednią inspiracją dla maski z V jak Vendetta. No i dla Anonymousa. Sami zobaczcie:

Nazwa

Na początku działalności (2004 – 2006) byli ultra – aktywni na serwisie 4chan. Tam jest tak, że autorzy wpisów nie podpisują się w żaden sposób. Serwis z automatu nazywa każdego takiego … Anonymous! Na to już wiemy. Bez zaskoczeń. Chcą być anonimowi i tyle. Ale nie zawsze im się udaje. Masę hakerów z Anonimousa udało się namierzyć i osądzić. Ale niech nikt nie łudzi się, że to ich powstrzymało. Nic z tych rzeczy.

Bić Moskala!

Najnowsza odsłona ich wolnościowej misji wydaje się przyćmiewać wszystkie inne. Zaangażowali się na maxa w wojnę Rosji z Ukrainą. Oczywiście stanęli murem za tymi drugimi. Wydaje się, że ich działania to nie tylko złośliwe, propagandowe haker-ataczki. Pamiętajmy, że dzisiaj wojna nie toczy się tylko w realu. W cyberprzestrzeni też. A może przede wszystkim tam. Propaganda, formatowanie umysłów i zalewanie kłamstwem całych narodów dzisiaj może zdecydować o wyniku takiej wojny. Anonymous to wojownicy sieci. Cyber – snajperzy. Niepokorni. Wywrotowcy, którzy nie boją się nikogo. Od papieża po Putina. Od Ameryki po Chiny. O ich akcjach na tej przerażającej i absurdalnej wojnie poczytajcie sobie. Robi wrażenie. Są jak Zorro. Zamaskowani, skuteczni, odważni. Choć znak Zorro (duże Z) od tej wojny trochę źle będzie się kojarzyć…Niestety. Ktoś nam ukradł tęczę. Teraz ktoś nam ukradł Z : – (

Chcesz się dołączyć?

W zasadzie każdy może być jednym z nich. Nie trzeba żadnego CV i listu motywacyjnego. Musisz być informatycznym snajperem i działać zgodnie z ich ideałami. Ale jeśli ukrywając się pod maską Guya Fawkesa zaczniesz robić coś, co im nie przypadnie do gustu to (delikatnie mówiąc) możesz mieć problemy z internetem. Ja bym nie ryzykował.

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.