9 marca| Artykuły

Wojna i pokój #5

,,Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy". (Mt 6, 31-34) A jednak troszczymy się. Zbytnio.

Świrujemy

Statystyki alarmują. Najpierw islamiści. Potem pandemia. Teraz ta zasrana wojna. Te wszystkie treści wpompowywane są intensywnie w nasze serca i mózgi jak krew podczas transfuzji. Bo się na to godzimy. Wciąż mamy prawo wyłączyć telewizor i wyrwać kabel z internetem. Ale tego nie robimy. I mamy pandemię lęku, depresji, samobójstw. Intensywność i ciężar informacji przytłacza. Nie musimy wiedzieć wszystkiego. Nie musimy wiedzieć już teraz. Znajomy przyznaje się, że pierwszą rzeczą jaką robi po otwarciu oczu nie jest ani znak krzyża, ani przytulenie leżącej obok, śpiącej jeszcze żony czy nawet aromatyczna kawa. Pierwszą rzeczą jaką robi po przebudzeniu jest zaaplikowanie sobie porcji strachogennych informacji z Onetu. Bardzo zły pomysł.

Jezus dobrze gada

Skoro Jezus mówi żeby nie pałować się potencjalnymi problemami jutra, to znaczy, że nie powinniśmy tego robić. Zbytnio. Powiedzieć NIE zamartwianiu się nie jest przejawem znieczulicy albo nieodpowiedzialności. Jest przejawem mądrości. W polskich domach telewizory są włączone non – stop. Ten czy inny info – kanał przeprowadza 24 godzinny nalot dywanowy. Owszem, szukamy tam nadziei. Pocieszenia. Ale nie znajdziemy ich tam. Pocieszenie daje Kto inny.

Ja – media – prawda

Takiego mema obrazkowego widziałem wczoraj: trzy strefy. Najpierw ludzie, potem solidna tama z napisem MEDIA i za tamą duży błękit z napisem PRAWDA. Jakoś tak by to było. Bo kto nam gwarantuje, że stan naszej świadomości wykuty przez rodzime młoty medialne jest zgodny z prawdą? Rosjanie (przynajmniej niektórzy) są przekonani, że to misja absolutnie pokojowa, że Ukraińcy witają ruskich z kwiatami i generalnie to wszystko po to by niebiesko – żółci byli szczęśliwsi. Skąd pewność, że nasze mózgi też nie są prane? Przynajmniej trochę. A w każdym razie bardziej niż nam się wydaje.

Antyamerykańska analiza amerykańska.

John Mearsheimer jest amerykańskim profesorem, politologiem, twórcą teorii realizmu ofensywnego, wykładowcą nauk politycznych na uniwersytecie w Chicago. Słowem kumaty koleś. Udzielił publicznego wywiadu na temat tego co teraz dzieje się na świecie. Trochę stiltowałem jak tego posłuchałem. Jego zdaniem wojnę wywołali … Amerykanie (sic!). A przynajmniej ją sprowokowali. Nie wnikając w szczegóły, bo to temat na osobny tekst (a nawet trzy) zadaję sobie i wam pytanie:

czy prawdą jest, że Ameryka jawi się nam jako dobry, bogaty wujek zza oceanu, który pilnuje porządku na świecie?

Odpowiadam za siebie – tak, to prawda. Począwszy od serwisów informacyjnych po popkulturę trudno oprzeć się wrażeniu, że Amerykanie to ci good people. Pytanie nr 2 –

skąd ta pewność?

Głupota masowa

Za ruską granicą ludzie są zupełnie inaczej sformatowani. Dla nich to właśnie armia Putina jest choroszije ljudi. Czy naprawdę można sądzić, że Rosja to jedyny kraj o imperialnych zapędach? Po co o tym piszę? Żeby dać kolejny powód do wyłączenia mediów. Ja to od tygodnia stosuję. Efekty miałem od razu. Zwiększyłem dawkę modlitwy, muzykuję i troszczę się o tych, których Bóg mi powierzył. A naprawdę jest o kogo i o co się troszczyć. Staram się żyć tu i teraz. Robić swoje. Mam pełną świadomość, że nie mam mocy zakończyć tej wojny i przekonać Putina, by odpuścił. Zarzynać się tym, na co nie ma się wpływu to głupota. Ale jednak ulegamy jej masowo.

Co ma być to będzie

Oczywiście, jestem świadomy, że za chwilę i w mój dom może pieprznąć bomba. Że przetoczy się przez moje miasto horda uzbrojonych gwałcicieli. Że będzie wielkie cierpienie. Że nie będzie gdzie mieszkać i co jeść. Oczywiście, że jestem świadomy widma śmierci. Że świat beze mnie będzie istniał dalej jak gdyby nigdy nic. Ostatecznie kimże jestem, by moja śmierć miała cokolwiek zmienić? Wczoraj jeszcze mnie nie było. Jutro już mnie nie będzie. I tylko to moje nadęte ego każe mi pałować się niesłychaną doniosłością własnego istnienia. Ja to wszystko wiem. Ale chcę się tym martwić dopiero wtedy, gdy to nadejdzie. Gdy naprawdę będzie trzeba się z tym zmierzyć. A tak, cóż -trzeba żyć i robić swoje. Nade wszystko kochać.

Miłość silniejsza niż śmierć

Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainie zawarto ponad 4 tysiące małżeństw i dokładnie tyle samo urodziło się dzieci. Miłość i życie są silniejsze niż wojna i śmierć. Zawsze tak było. I będzie. Mamy wielką szansę przypomnieć sobie o co tak naprawdę chodzi w życiu. Najważniejszym parametrem życia nie jest komfort, bezpieczeństwo czy brak problemów. I tutaj mam złą wiadomość: życie nigdy takim nie było i nigdy takim nie będzie. Jego najważniejszym parametrem jest piękno. Dobra wiadomość jest taka, że nawet najstraszniejsza wojna nie jest w stanie przekreślić szans na to, by życie pięknym było. Zawsze może takim być. Więc nie troszczmy się zbytnio o jutro. Jak najpiękniej żyjmy. Tu i teraz.

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.