Rozważanie Ewangelii na wtorek, 5 lipca
Mt 9,32-37 Przyprowadzono do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha niemy odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: «Jeszcze […]
Mt 9,32-37
Przyprowadzono do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha niemy odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: «Jeszcze się nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu». Lecz faryzeusze mówili: «Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy». Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce niemające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo».
Na widok tłumów Jezus litował się, a właściwie był poruszony aż do głębi – oto bardziej odpowiednie tłumaczenie terminu „splanchnizomai”. Ważniejszy jest jednak fakt, że do takiej reakcji jest zdolny tylko Bóg. W Nowym Testamencie to słowo pada kilka razy i prawie zawsze opisuje stan Jezusa na widok ludzkiego cierpienia. Uzupełnienie stanowią bohaterowie trzech przypowieści: pan darujący dług, miłosierny Samarytanin i ojciec syna marnotrawnego – czyli postaci obrazujące Boży sposób reagowania i postępowania. Nowy Testament wyraża zatem myśl, że nikt nie przejmuje się losem człowieka bardziej niż Pan Bóg.
Czy jednak w tym aspekcie mam w sobie choćby odrobinę z Boga? Ile we mnie wrażliwości na los otaczających mnie ludzi?