Strachy przyszłości. GMO
Czy nadciągają czasy, w których ogródek z własną marchewką będzie jedynie zakazanym przez Władców Świata wspomnieniem utraconej wolności?
Pod tym skrótem kryje się to: genetically modified organism, czyli organizm zmodyfikowany genetycznie. Fraza, którą na bank słyszeliście setki razy. Choć może niekoniecznie wiecie, o co w tym wszystkim kaman. To szerszy temat. Ale najbardziej dotyczy tego, co jemy i co będziemy jeść niebawem.
Czy są powody do obaw? Czemu naukowcy nie mają na ten temat wspólnego zdania? I co na to szczury? O tym wszystkim już za chwilę.
Idea
GMO to organizm, którego genom został zmieniony metodami inżynierii genetycznej. Po co? Po to by:
- zmienić istniejące cechy fizjologiczne,
- uzyskać nowe.
Prawda, że lubimy twarde pomidory? Zwykle przebieramy w skrzynkach na stoiskach z warzywami odrzucając te sflapiałe, a wybierając jędrne i twarde. Producenci dobrze o tym wiedzą i stosując triki GMO hodują dzisiaj pomidory, w których zmniejszono aktywność genu odpowiadającego za proces dojrzewania i mięknięcia. To o to mniej więcej chodzi.
Początki
Sięgają roku 1973. Wtedy to powstał pierwszy na świecie GMO. Pierwsze polowe próby miały miejsce w 1986 roku i dotyczyły tytoniu. Pierwsze genetycznie zmodyfikowane rośliny zaczęto sprzedawać w 1994 roku, jednak 3 lata później zaprzestano. Dlaczego?
Wykarmić świat
Jest nas już siedem miliardów. Problem wykarmienia takiej gromadki nie jest problemem wyssanym z palca. Topnieją zasoby naturalne, a choroby i szkodniki niszczą plony. Do tego dorzućmy susze, ulewy i wojny. I mamy problem. Bo ludzi przybywa szybciej niż pokarmu, którym można by ich wykarmić. Tak to przynajmniej przedstawiają ci, którzy są ZA GMO.
Plusy
Po pierwsze wyższa produkcyjność. Rośliny GMO rosną bardziej, intensywniej, gęściej. Są bardziej odporne na szkodniki, choroby i gryzonie. To z kolei zmniejsza potrzebę użycia pestycydów, czyli całego tego świństwa stosowanego do ochrony roślin. Rośliny GMO lepiej podobno znoszą niekorzystne warunki pogodowe, jak choćby nadmiar słońca i niedobór wody. Brzmi zachęcająco.
Minusy
Ci, którzy niechętnym okiem spoglądają na poczynania specjalistów od GMO, uważają przede wszystkim, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć długofalowych skutków, jakie ludziom, zwierzętom i bioróżnorodności przyniesie takie majstrowanie. Mówimy oczywiście o skutkach negatywnych. Przypomina mi się tutaj scena z Parku Jurajskiego, kiedy grany przez Jeffa Goldbluma dr Ian Malcolm tak skomentował genetyczne ekscesy naukowców z Isla Nublar: wcześniej czy później wymknie się to wam spod kontroli. Nie mylił się. Czy przeciwnicy GMO też się nie mylą?
Minusów ciąg dalszy
GMO ma stwarzać zagrożenie dla owadów zapylających, typu pszczoły czy motyle. Uprawy GMO są bardziej odporne na herbicydy, czyli ustrojstwa do zwalczania chwastów. Przy uprawach modyfikowanych trzeba tymi herbicydami psikać mocniej, co nie służy reszcie roślinności i dzikiej przyrody. Przeciwnicy GMO uważają, że istnieje ryzyko skażenia i mutowania dzikich roślin. I wreszcie argument ekonomiczny – idea GMO zmusza rolników do kupowania nasion GMO, co otwiera szeroko bramę do nadużywania tej zależności.
Mucha i pająk
Mamy dwa kultowe przykłady genetycznej modyfikacji znane z kina. We Fly koleś wchodzi do teleportera razem z muchą. Oczywiście nie wiedząc o tym. Teleporter robi genetyczny misz-masz i wypluwa człowieka-muchę GMO. Jaki to dało efekt końcowy, wszyscy wiemy. A jak nie wiemy, to sobie zobaczmy klasykę kina SF. No i oczywiście Spider Man. Facetowi niezauważenie dziabniętemu przez pająka zostaje zaaplikowana spora dawka pajęczych genów. I robi nam się kolejny filmowy GMO. Wiem, to w sumie głupie filmy i nie są może najlepszymi argumentami w dyskusji. Ale z drugiej strony historia pokazuje, że wielokrotnie intuicja twórców popkultury okazywała się trafiona.
Szczury i krowy
To już argument z realu. Słyszałem o tym lata temu. Szczury znane są z tego, że jedzą wszystko i potrafią przetrwać w każdym środowisku. Dlatego badania przeprowadzane właśnie na nich są tak cenne. Szczury karmione GMO tracą płodność. 50-70 % szczurów wciągających soję GMO zdechło w ciągu 3 tygodni od urodzenia. Dla porównania – w grupie karmionej normalną żywnością zdechło jedynie 9%. I największa petarda: szczury wcale nie chcą tego jeść! Gdy mają wybór, zawsze wybiorą żywność naturalną. Nawet wtedy gdy nasiona GMO zostają wymieszane z tymi naturalnymi, szczury wybierają tyko te drugie! Krowy mają tak samo. Zawsze gdy mogą wybierać między kukurydzą GMO i naturalną, wybierają naturalną. Jakieś wnioski?
Dlaczego?
Dlaczego spora część naukowców, producentów i hodowców nie widzi żadnego problemu w GMO? Odpowiedź jest bardzo prosta: bo albo naprawdę tego nie widzą (co jest mało prawdopodobne), albo mają z tego hajs. To stary jak świat mechanizm – jeśli coś daje ci korzyści/spore korzyści/gigantyczne korzyści, to nie będziesz z tym walczył. Nawet jeśli wiesz, że z tym czymś jest coś nie halo. Proste jak budowa cepa.
Gilles-Eric Séralini to jest konkretny gość. Profesor biologii molekularnej na Uniwersytecie w Caen od 1991 roku. Prezes i przewodniczący rady CRIIGEN. Jego prace i publikacje dotyczące GMO wywołują duże kontrowersje. On akurat uważa, że GMO wcale takie fajne nie jest i próbuje ludziom powiedzieć dlaczego.
Na horyzoncie
GMO to w sumie nie jest już strach przyszłości, bo to dzieje się tu i teraz. Ale sytuacja jest rozwojowa i wszystko zmierza w kierunku coraz bardziej niefajnym. Koncerny, które trzepią światem, mają zapędy, by przejąć całkowitą kontrolę nad tym co, gdzie i jak siejemy, hodujemy i jemy. To trochę tak, jak z paleniem w kominku drewnem albo jeżdżeniem autem na benzynę. To trochę tak, jak z tym co, gdzie i czym kupujemy. Albo z tym czy cokolwiek będzie naszą własnością i czy będziemy mieli na cokolwiek wpływ.
Utopia globalistów zatacza coraz szersze kręgi. I wbrew pozorom to wcale nie musi być taka odległa przyszłość. Historia kołem się toczy. Zawsze tak było, że własny ogródek z własną marchewką był czymś fajnym. Czy nadciągają czasy, w których taki ogródek będzie jedynie zakazanym przez Władców Świata wspomnieniem utraconej wolności?
GMO ma swoje racje. Świat się zmienia i trudno by człowiek na to nie reagował. Ale GMO to w sumie poprawianie Pana Boga. A takie poprawianie nigdy dobrze się nie kończy. Smacznego.
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.