Byłem na Festiwalu Życia
Kościół jednak żyje. No chyba, że to wszystko, co wydarzyło się w Kokotku między 4 a 10 lipca, było moim snem. Albo zbiorową halucynacją. Ale chyba jednak nie. Przeglądam sieć i widzę, że o Festiwalu Życia piszą niemal wszyscy. Z Onetem i Pudelkiem włącznie. I to dobrze piszą.
Dzień 0
3 lipca. Tuż przed godziną „0”. Uczestnicy (czyli ci, dla których całe to halo) zaczną zjeżdżać się jutro. W powietrzu unosi się zapach ostatnich przygotowań. Chórek ćwiczy. Ma co. Ponad 70 pieśni do ogarnięcia. Tak po ludzku, to nie da się tego do końca ogarnąć. No, ale Festiwal Życia to takie miejsce, gdzie ludzkie myślenie idzie trochę w odstawkę.
Pierwszy obiad. Pierwsza kolacja. Tak, dobrze tutaj gotują. Scena stoi. Wielka jak dom na Manhattanie. Inaczej niż rok temu. Ludzi też ma być więcej. Najwięcej. Gadam z o. Tomkiem. Wtedy jeszcze tego na 100% nie wie, ale przeczuwa, że to będzie najmocniejsza jak do tej pory edycja FŻ. Siedem dni później okaże się, że przeczucia go nie myliły. Idziemy spać. Jutro Wielki Start.
Dzień 1
Od rana inwazja młodych ludzi, którzy chcą przeżyć coś więcej niż tylko koncerty gwiazd polskiej sceny. Do rozległego ośrodka w Kokotku wbija ponad 1000 młodych ludzi. Pole namiotowe zapchane jak nigdy. Robią się imienno-zdjęciowe identyfikatory. Do każdego z nich bonus: ręcznie wykonana bransoletka – różaniec. Nie przypadek: w tym roku bohaterem wiodącym jest Ta, która powiedziała Amen. Hasło pierwszego dnia to Słucham. Bp. Suchodolski, który przewodniczył mszy inaugurującej Festiwal opowiadał o swojej drodze do kapłaństwa i o tym, że wsłuchując się w Boży głos wciąż zadawał sobie to pytanie: JA? Bóg czasem powołuje nas do tak wielkich rzeczy, że aż trudno nam w to uwierzyć.
Dzień 2
Trzymajmy Boga za Słowo! Trzymajmy się Jego Słowa. Bo Jego Słowo trzyma nas! On jest Jedynym, który zawsze dotrzymuje słowa. Nawet jeśli nie w ten sposób i nie w tym czasie, jakbyśmy sobie tego życzyli. Ania Bonk cudownie przekonywała na głoszonej konferencji, że Bóg jest wierny swoim obietnicom. I zachęcała, by dobrze rozeznawać swoje powołanie. Bo każdego z nas Bóg do czegoś powołał. Uzdolnił. Dramat, jeśli tego nie ogarniemy i będziemy na siłę szli w życiu drogą, która nie jest naszą.
Roxie była jakimś tam znakiem zapytania na tym festiwalu. Wysłuchałem całego koncertu. Przekonała mnie. Specjalnie dla Festiwalu Życia zaśpiewała standard uwielbienia Mój Bóg. A sfinalizowała wszystko wspólnie odśpiewanym Apelem Jasnogórskim (sic!). Widziałem w jej oczach błysk, kiedy patrzała na tych sfokusowanych na Jezusa młodych ludzi. Kto wie, być może to Roxie bardziej potrzebowała tego festiwalu, niż festiwal jej?
Dzień 3
Konferencja Modesta Amaro była chyba najbardziej komentowaną przez media częścią festiwalu. Z jednej strony zdecydowała o tym celebryckość mistrza kuchni. Ale z drugiej – jego radykalne deklaracje wiary. Dwa wątki zapamiętałem szczególnie: Wielu ludzi narzeka na Kościół, na księży, z tego powodu też z Kościoła odchodzą. Ja dziś wiem jedno: Jezusa odnajdziesz tylko w Kościele. I to: Najbardziej żałuję tego, że kuchnia i związany z nią sukces w pewnym momencie stały się dla mnie bożkiem.
Człowiek jest całkowicie zależny od Boga. Jest tylko jedna rzeczywistość, w której ta stworzona na Boże podobieństwo istota jest panem swojego życia: osobisty wybór drogi, którą pójdzie. Albo to, którego wilka będzie dokarmiała. Wieczorem śpiewała o tym z mocą Luxtorpeda.
Dzień 4
Wybór. To pod tym hasłem upływał dzień czwarty festiwalu. Wybór Maryi był spektakularny. Porzuciła drobnomieszczański komforcik, swoją wizję życia, osobiste plany. Wybrała propozycję Boga, która była (co tu dużo mówić) szalona! Pięknie mówił o tym ks. Marcin Paś. Odkrycie Bożego powołania i pójście za nim jest zwykle jakimś tam szaleństwem. Przede wszystkim dlatego, że oddajemy stery swojego życia Komuś innemu. To zgoda na pójście w nieznane. Wypłynięcie na głębię. Nasze ludzkie kalkulacje i zabezpieczenia tracą tutaj na znaczeniu. Na pierwszy plan wysuwa się zaufanie.
Czy bieg festiwalowicza może być obrazem takiego pójścia w nieznane? Jak najbardziej. To budzący szczególne emocje stały punkt programu. Bieg w nieznane. Na metę dolatywali wykończeni, brudni i totalnie szczęśliwi ludzie. Tak to jest, jak się chodzi Bożymi ścieżkami.
Dzień 5
Jest pewien paradoks w Bożym planie na odkręcanie przekleństwa grzechu. Tajemnica życia jest bowiem ukryta w … śmieci! Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne (J 12,25). Cytując jeszcze Luxtorpedę: Jeśli umrę zanim umrę, to nie umrę kiedy umrę. Śmierć w Chrystusie to zbawienna odtrutka. Jedyna na to świństwo, jakim jest grzech.
Wieczór uwielbienia był bez wątpienia centralnym punktem tego festiwalu. Tysiąc młodych ludzi potwierdziło wtedy, dla Kogo tak naprawdę tu przyjechali. Żaden koncert ani żadna konferencja nie zgromadziła takiego tłumu. Mimo deszczu i mroku umierali, adorując Życie ukryte w małej, białej hostii…
Dzień 6
Kto nie czeka, ten kaleka. Tak mój znajomy mawiał swoim dzieciom, kiedy te wszystko chciały mieć już tu i teraz. Czekanie to bardzo ważny punkt Bożego planu. Wszystko ma swój czas. Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w SWOIM CZASIE. Kto? Mąż, który ma upodobanie w Prawie Pana i nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą. Tego dnia do Kokotka wbił Bednarek, który rozbujał nas wszystkich do granic rozbujania. A na wieczorny deser swoje wrotki odpalił TAU. Bóg pozyskuje do pracy w swojej winnicy, kogo chce.
Dzień 7
Koniec. Zmęczenie. Radość. Rozesłanie. W dzisiejszych czasach siać Ewangelię to nie taka prosta sprawa. Ale mam wrażenie, by nie powiedzieć pewność, że ci młodzi po powrocie do swoich środowisk będą to robić. Tak, Kościół żyje, choć wydaje się, że umiera. To paradoks Ewangelii.
Z tego miejsca chciałem podziękować Wam wszystkim, którzy na Festiwalu Życia 2022 zarażaliście mnie swoim entuzjazmem wiary. Naprawdę. Była mi ta ewangelizacja potrzebna, że hej. Do zobaczenia za rok.
Szefc
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.