Jeff Beck nie żyje. Ludzie, bądźcie gotowi!
Nie ma na swoim koncie hitów na miarę "Layla", "Stairway to Heaven" czy "We Are the Champions". Ale za to był prawdziwym Edisonem gitary.
Rok 2005. Królowa Elżbieta spotyka się z czterema najbardziej wpływowymi szarpidrutami swojej epoki: Brianem Mayem, Jimmym Pagem, Erikiem Claptonem i Jeffem Beckiem. Tylko Hendrixa brakuje. No, ale on już wtedy nie żył. Królowa zagaduje z każdym z nich. Poza Beckiem. Wygląda, jakby kompletnie nie kojarzyła, kim jest. Choć jako gitarzysta swoich trzech kolegów razem wziętych wciągał nosem.
Życie
Jeff Beck, który w papierach nazywał się tak naprawdę Geoffrey Arnold Beck, urodził się 24 czerwca 1944 roku w Wallington. Absolwent Wimbledon College of Art. Miał żonę, która nazywa się Sandra Beck. I to w zasadzie wszystko, co wiemy o prywatnym życiu Jeffa Becka. Znacznie więcej wiemy o Józefie Becku, polskim byłym ministrze spraw zagranicznych. No, ale ten Beck akurat teraz nas mało interesuje.
Kariera
Zaczął na poważnie w 1964 roku. The Tridents oraz Screaming Lord Sutch and The Savages były jego pierwszymi profi-bandami. Ale ta naprawdę Wielka Historia zaczyna się, gdy Jeff Beck dołącza w 1965 roku do legendarnego The Yardbirds, zastępując samego Erica Claptona. Wytrzymał tu rok. W 1966 na jego miejsce wskakuje inna legenda sześciu strun – Jimmy Page. Ale ten jeden rok wystarczył, by stać się powszechnie znanym gitarzystą wybitnym. Wykorzystuje to najlepiej jak można i zakłada własny band pod nazwą The Jeff Beck Group. I tak – poza licznymi przygodami sesyjnymi – jest już do samego końca.
A TUTAJ pierwsze kroki Jeffa w The Yardbirds.
Osiągi
Po pierwsze jest globalną, niekwestionowaną ikoną gitary. Jednym z ojców rockowego grania. Wielką inspiracją dla kolejnych pokoleń. Kimś, kto zawsze był o kilka kroków do przodu. Sześć razy odbierał nagrodę Grammy. W 2003 roku został przez magazyn Rolling Stone sklasyfikowany na 14. miejscu listy 100 najlepszych gitarzystów wszech czasów. W 2011 wskoczył na miejsce 5. W 2009 wprowadzony do Rock and Roll Hall of Fames. Ale o jego wielkości najlepiej chyba świadczą opinie jego kolegów po fachu.
Inni o nim
Wraz ze śmiercią Jeffa Becka straciliśmy wspaniałego człowieka i jednego z najwspanialszych gitarzystów świata. Wszyscy będziemy za nim bardzo tęsknić. (Mick Jagger)
Był jednym z nielicznych gitarzystów, którzy grając na żywo, słuchali mojego śpiewu i na niego odpowiadali. Jeff, byłeś najlepszy. Dziękuję Ci za wszystko. Spoczywaj w pokoju. (Rod Steward)
Absolutny bóg gitary. Nikt go nie zastąpi. Od rocka, przez soul, po jazz, był najlepszym muzykiem we wszystkich gatunkach. Jedyny w swoim rodzaju. To okropne wieści, ale dziękuję Ci Jeff za wszystko, co nam dałeś. (Gary Kemp, Spandau Ballet)
Płomień, za którym podążanie było wręcz niemożliwe. Nikt nie grał na gitarze tak jak Jeff. Proszę, zdobądźcie dwa pierwsze albumy Jeff Beck Group i zobaczcie wielkość. Spoczywaj w pokoju. (Gene Simmons, KISS)
Straciliśmy jednego z najwybitniejszych gitarzystów świata. (Ron Wood, The Rolling Stones)
Gitarzysta absolutnie topowy. (Brian May, Queen
Zawiesił nam poprzeczkę niesamowicie wysoko. (Edge, U2)
Wojownik sześciu strun. Jego wyobraźnia muzyczna była wręcz nieograniczona, a my wszyscy, którzy zostaliśmy, jesteśmy bardziej śmiertelni od niego. (Jimmy Page, Led Zeppelin)
Bóg gra na gitarze rękami Jeffa Becka. (Steve Lukather, TOTO)
Guitar Shop
Dla mnie to najlepszy album artysty. To na nim Jeff najwyraźniej chyba zdefiniował styl swojej gry, na który składa się gra palcami i tak charakterystyczne dla niego wykorzystanie gitarowej wajchy vibrato. To na tym krążku znajduje się numer, który jest kwintesencją jego stylu. Dźwięki, jakie tutaj wydobywa z gitary elektrycznej, są jak z innej planety.
Brian May powiedział, że obok Little Wing Hendrixa to chyba najbardziej niesamowita partia gitary, jaka kiedykolwiek została nagrana. Sami posłuchajcie. Poezja:
Sesyjnie
Jako sidemean grał z tłumem gwiazd. Tina Turner, Eric Clapton, Rod Steward, John Bon Jovi, Mick Jagger, Roger Waters, Stevie Ray Vaughan, Stevie Wonder… i wielu innych. A propos Steviego – zobaczcie, co się się dzieje, gdy Wonder zaprasza Jeffa Becka na scenę:
People Get Ready
To w zasadzie jedyny globalny hit Jeffa. Choć nie jego. To cover. Autorem piosenki jest Curtis Mayfield. Ja też nie kojarzyłem. To jeden z przykładów na to, kiedy cover staje się bardziej znany niż oryginał. W tym przypadku o wiele bardziej znanym. Posłuchajmy oryginału:
Kiedy w swoje ręce wziął go Jeff Beck, dorzucił chwytający za serce motyw przewodni, zagrał feelingowe do bólu solo i zaprosił na vocal starego frienda Roda Stewarda, sukces zawisł w powietrzu. Tak urodziła się jedna z najpopularniejszych w latach 80 piosenek. Ale ten tekst…
Proroctwo?
Kiedy 10 stycznia 2023 roku świat obiegła wiadomość, że Jeff Beck nie żyje, od razu przypomniałem sobie tekst tej piosenki. Jest jak proroctwo. Nie tylko dla Jeffa. Dla każdego z nas. Bo czyż nie każdy z nas powinien być gotowy na przyjazd pociągu, na którym poza wiarą i wdzięcznością Bogu nie będzie potrzebny żaden bagaż ani bilet?
Jeff jest już tego pociągu pasażerem. My też będziemy. Nie wiadomo kiedy, ale wiadomo, że w końcu będziemy. Jeff jest już tam, gdzie cały jego ziemski bagaż, wielka sława, nagrody, złote płyty i genialne solówki nie mają już żadnego znaczenia. Tam liczy się już tylko wiara, nadzieja i miłość.
Ludzie, bądźmy gotowi, bo najważniejszy pociąg naszego życia zmierza ku nam!
Ludzie przygotujcie się. Nadjeżdża pociąg. Nie potrzebujecie bagażu, tylko wskakujcie na pokład. Wszystko czego potrzebujecie to wiara, żeby usłyszeć szumiącego diesla. Nie potrzebujecie biletu, tylko dziękujcie Bogu.
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.