Nielegalne jedzenie świni, czyli jak młodzi Papuasi (nie) uczą się oszczędzania
Papuasi to lud dość pomysłowy, szczególnie jeśli chodzi o oszukiwanie. Po kilku latach życia w tym kraju chyba już nic mnie nie zdziwi. Jednakże warto zauważyć, że beneficjentem oszukania kogoś nie jest jeden człowiek, ale cały klan. Przekonałem się o tym, kiedy na jaw wyszedł fakt nielegalnego jedzenia świni w Koge.
W naszej diecezji istnieje pewne stowarzyszenie o nazwie Mercy Works. Jego głównym zadaniem jest wspomaganie lokalnej ludności w rozwoju rolnictwa czy małych biznesów, jak np. przydrożny sklepik.
Pewnego weekendu grupa ta przyjechała do mojej parafii Koge, aby zaprezentować nowe metody uprawy słodkiego ziemniaka. Dodatkowo zostały zaprezentowane pomysły, jak stworzyć fundusz oszczędnościowy. Miałby on za zadanie uczyć Papuasów oszczędzania pieniędzy. Jak na razie wszystkie zarobione pieniądze Papuasi wydają na bieżąco.
Mercy Works zaprezentowało także różne ciekawe narzędzia, których ludzie tutaj nie znają w uprawie roli. Najciekawszym momentem tego kursu było wspólne przygotowanie potraw, a potem ich konsumpcja.
Na koniec wizyty zaprosiłem przybyłych gości do mnie na obiad. Tam dyskutowaliśmy o różnych pomysłach, które można by wprowadzić w Papui-Nowej Gwinei. Aż tu nagle pewna kobieta ze stowarzyszenia zapytała mnie o świnię. Wyraziłem zdziwienie, ponieważ temat ten był dla mnie nowy. Osoby te zaczęły mi tłumaczyć, że kilka miesięcy wcześniej na spotkaniu młodzieżowym w Kundiawa każda parafia otrzymała małą świnkę. Projekt ten miał na celu uczyć młodych Papuasów zarabiania pieniędzy.
Mała świnka po kilku miesiącach stałaby się wielka i mogłaby zostać sprzedana z zyskiem. Część zarobionych pieniędzy posłużyłaby do kupienia nowej małej świnki, a reszta mogłaby zostać użyta na potrzeby parafii. Musiałem poinformować moich gości, że pierwszy raz słyszę o takiej śwince i takim projekcie oszczędnościowym. Osoby ze stowarzyszenia zaczęły opowiadać, że były w innych parafiach i tam te podarowane świnki są już dość duże i ludzie przy parafii się o nie troszczą.
Po wspólnym obiedzie odprowadziłem moich gości do auta i wróciłem do domu. Postanowiłem zrobić śledztwo. Zapytałem kilku sąsiadów, czy słyszeli o podarowanej śwince. Okazało się, że tak. Następnie zapytałem grupę Legionu Maryi, czy słyszała o podarunku. Również słyszała. Byłem więc zdziwiony, że wszystko odbyło się za moimi plecami i nikomu nie przyszło do głowy wtajemniczyć mnie w ten plan.
W końcu poszedłem do grupy młodzieżowej. Oni także przyznali, że dostali świnkę, ale jednocześnie ze łzami w oczach stwierdzili, że świnka padła. Miała ponoć zachorować na afrykański pomór świń. Wytłumaczyłem im jednak, że nie zmienia to faktu, że powinni mnie o podarunku poinformować, a nie hodować świnię za moimi plecami. Następnie powinni mnie poinformować o chorobie, a tego nie zrobili. Oczywiście wszyscy kiwali głowami, że mam rację.
Pewnie w tej historii nie byłoby nic dziwnego, gdyby w całym powiecie nie zachorowała tylko ta jedna świnia. W związku z tym zacząłem dopytywać i na jaw wyszła prawda. Dorosła już świnia została upieczona we wsi i zjedzona w całości przez plemię szefa grupy młodzieżowej. Wszyscy myśleli, że zdołają ukryć to przed proboszczem parafii. Tymczasem dzięki moim pytaniom dowiedziałem się o nielegalnym jedzeniu świni.
Niestety, z planu oszczędzania i zarabiania na hodowli świń nici.
Papua-Nowa Gwinea. Dlaczego Rajska Wyspa nazywana jest „krainą nieoczekiwanych zdarzeń”?
ks. Łukasz Hołub
Od dziecka czuł, że ma zostać misjonarzem. W 2013 r. przyjął święcenia kapłańskie i został księdzem archidiecezji przemyskiej. Na pierwsze misje wyjechał w 2016 r. do Ekwadoru, gdzie spędził cztery lata. Od 2021 r. pracuje w Papui-Nowej Gwinei. Obecnie jest proboszczem parafii Koge w diecezji Kundiawa.