Wakacyjne hity wszech czasów – Polska
To będzie podróż sentymentalna. Garść polskich hitów okołowakacyjnych, które tworzą historię. Naszych dziadków, naszych rodziców i często naszą własną - osobistą. Głównie klasyki. Wałki, które przez dziesięciolecia ze zwykłych piosenek przekształciły się w kultowe znaki czasów.
Było już o światowych hitach lata, teraz czas na nieco ojczystej nuty. Niektóre pieśni podobają mi się bardziej, inne mniej. Ale każda z nich ma swoje ważne miejsce w wakacyjnej (a często również pozawakacyjnej) historii Polski. I nie tylko.
Intro
Ta piosenka jest trochę poza głównym setem. To moja osobista wrzutka. Numer z 1981 roku, który ustawił mi przynajmniej jedne wakacje. To właśnie to nuciłem razem z całą Polską. Nie tylko, że nuciłem. Śpiewałem i grałem na gitarze! Majka Jeżowska do spółki z autorem tekstu Markiem Dutkiewiczem napisali najgenialniejszą piosenkę, jaką znam, opisującą zjawisko pierwszych, gorących szkolnych miłości.
Czerwone Gitary: Historia jednej znajomości. 1967
Absolutna klasyka gatunku. O Czerwonych Gitarach mówiono, że to polscy Beatlesi. Krajewski był McCartney’em, Klenczon – Lennon’em. Historię jednej znajomości napisał ten drugi do tekstu Jerzego Kosseli. To ballada w lennonowskim stylu. Jak na przykład If I Feel.
A z ciekawości posłuchajcie sobie Baby It’s You. Pachnie plagiatem…
Maciej Kossowski: Wakacje z blondynką. 1968
To kolejny praojciec wakacyjnych hitów. Kolejna klasyka gatunku. Maciej Kossowski, który od wielu lat mieszkał w Stanach Zjednoczonych, przemianował się na Mike Cossi. Zmarł w październiku 2022 roku w szpitalu na Manhattanie. Umierał w samotności. Historia smutna. Jedyny jego przyjaciel z tego okresu, Paul Radelat, tak pisał:
W chwili śmierci nie było przy nim rodziny, jedynymi osobami, które wiedziały, że przebywa w szpitalu, był lekarz i ja. Przez ostatnich 10 lat prowadził życie samotnika, a ja przez przypadek dowiedziałem się, że jestem jedyną osobą, z którą utrzymuje kontakt.
Anna Jantar: Tyle słońca w całym mieście. 1974
To jest hit! Wygrał kilka festiwali, coverowali go Anglicy, Czesi, Słowacy i Amerykanie. Posłuchajcie koniecznie Betty Dorsey w piosence Stay! Nie mówiąc oczywiście o coverowaniu przez Polaków, bo to prawdziwa plaga jest.
Przebój absolutnie ponadczasowy. Jarosław Kukulski, autor hitu i mąż Anny Jantar, tak pisał: piosenka, która zrodziła się z uczucia, którą chciałem podarować Ani, aby sprawić jej radość. Od początku w nią wierzyłem. I słusznie.
Happy End: Jak się masz kochanie. 1977
Idealna nazwa dla zespołu śpiewającego o Panu Jezusie! Ale tutaj mamy do czynienia z kapelą bardziej profanum niż sacrum. Swojego czasu jeden z najpopularniejszych polskich zespołów pop. To zdecydowanie ich największy przebój.
On – stęskniony – pisze do niej list, pyta jak się czuje i zagaduje o spotkaniu. Tak, śpiewała to cała Polska. Zwłaszcza na wakacjach.
2+1: Iść w stronę słońca. 1981
Muzyka: Janusz Kruk. Słowa: Andrzej Mogielnicki. Jeden z największych hitów 2+1 i jeden z evergreenów polskiej piosenki. Po prostu.
Formacja Nieżywych Schabuff: Lato. 1995
Kto wie, czy nie mamy tu przypadkiem do czynienia z największym polskim hitem letnio-wakacyjnym. Nie wnikam w statystyki, ale numer ma już prawie trzydzieści wiosen (raczej pór roku zwanych latem), a słucha się go, jakby powstał kilka dni temu.
Olek Klepacz i Wojtek Wierus stworzyli tę piosenkę zimą 1993 roku. Jak mówią: jest to typowy przykład utworu napisanego z tęsknoty, w tym przypadku za piękną porą roku i beztroskimi wakacjami.
Ich Troje: Powiedz. 2001
Pamiętamy (albo nie pamiętamy) okres dominacji polskiej sceny rozrywkowej przez formację Ich Troje. Ekstremalnie megalomańskie zapędy, kosmiczne stawki koncertowe i święte przekonanie, że jest się nowym mesjaszem polskiej pop kultury.
Czas zweryfikował te zapędy. Okazało się, że to w dużej mierze solidnie nadmuchany balon i że na czerwonych włosach nie da się jechać w nieskończoność. Niemniej jednak tłum ich pokochał i swoje pięć minut mieli.
Łzy: Agnieszka. 2002
Adam Konkol autor tego największego hitu Łez pisze tak:
Pomysł na tekst Agnieszki zaczerpnąłem z własnego życia. Gdy miałem 16 lat, pojechałem na wakacje do Wisły, gdzie poznałem dziewczynę, co ciekawe o imieniu Ela, a nie Agnieszka, i pochodziła – tak samo jak obecna wokalistka zespołu Łzy Paulina Titkin – z województwa świętokrzyskiego. Spędziliśmy ze sobą fajny czas, dużo rozmawialiśmy, spacerowaliśmy i obiecaliśmy do siebie pisać po rozstaniu. Jednak z czasem „Agnieszka” przestała mi odpisywać. Rok później znów pojechałem na wakacje w to samo miejsce, jednak w moim sercu Agnieszka już nie mieszkała…
Wilki: Baśka. 2002
Robert Gawliński tak wspomina proces twórczy: Słowa refrenu powstały w toalecie, gdzie czytałem artykuł o Balzacu, bo zupełnie nie miałem pomysłu na tekst, więc szukałem go wszędzie. Balzac twierdził, że są trzy symbole piękna na świecie – fregata pod żaglami, koń arab w galopie i kobieta w tańcu. Potem wziąłem gitarę i zacząłem grać i śpiewać. Na co Monia: Dziwny ten tekst, a jakie będą zwrotki?. Nie wiem. Pamiętasz taki numer Billyego Joela – We Didn’t Start The Fire? No to chyba coś w tym stylu. Rzucę wyliczankę dziewczyn, a refren będzie już sytuacją bardziej literacką.
Baśka była wakacyjną pozycją obowiązkową.
Iwan i Delfin: Jej czarne oczy. 2004
Złe kilometry dzielą nas, lato umiera, jesieni czas. W blaszany daszek tłucze deszcz, a w mojej głowie wciąż ktoś jest. Więc gdy wspomnienia męczą Cię, wracają myśli, krótkie dnie, zobaczyć jeszcze raz…
Tu już ewidentnie czuć, że wakacje się kończą. Jak i czytany przez Ciebie tekst. Nic nie może przecież wiecznie trwać – śpiewała niegdyś nasza bohaterka z numerem 3. Pozostają nam wspomnienia i oczekiwanie kolejnych wakacji. No, ale nasze wciąż trwają, więc korzystajmy.
Epilog
Druga wrzuta osobista. Kiedyś jako dzieciak wracałem z dogorywających wakacji. Morze też było. Polskie morze. Najpiękniejsze. I wtedy usłyszałem ten kawałek po raz pierwszy. Oczy mi zwilgotniały. Nie wiedziałem, co się dzieje. Nigdy nie słuchałem takiej muzy. Takiej, wiecie… dla dziadkersów.
Byłem wtedy na etapie AC/DC chyba. A tu nagle Irena Santor rozwala system. Nie wiem… Jest w tej pieśni jakiś ukryty ładunek nostalgii, który trafia prosto w moje serce. No i trafia do dziś. Kocham wakacje, kocham Polskę, polskie morze i ten jedyny we wszechświecie klimat. Wy też?
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.