Piosenka turystyczna - najlepiej smakuje na górskich szlakach, choć nie tylko!

Piosenka turystyczna. Amatorka czy zawodowstwo?

Są wakacje. To znaczy, że turystyczny gen nam się uaktywnia. A to znaczy, że tak zwana piosenka turystyczna rozbrzmiewa znacznie częściej niż zazwyczaj. I fajnie.

Żyje swoim życiem. Nie pcha się do mediów, ma gdzieś ilość wyświetleń, nie wstydzi się amatorki i prostoty. A mimo tego szczyci się zastępami wyznawców, którzy nie wyobrażają sobie bez niej życia. A już na pewno wakacji. Poznajmy bliżej ten fenomen. Panie i Panowie – oto piosenka turystyczna!

Świat równoległy

Odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule będzie nam znacznie łatwiej po wciągnięciu tego tekstu. Okazuje się bowiem, że nasz bohater to nie tylko piosenki. To także godni reprezentanci i zawodowe festiwale. Wgryzłem się w temat i powiem Wam, że… dzieje się!

To świat równoległy. Dla mnie piękniejszy od terroryzującej nas komercyjnej popkultury. Musimy bowiem wiedzieć, że dzisiaj nawet nasze gusta są pod kontrolą korporacyjnych maszyn kroczących. Ci, co w nich siedzą, już od dawna wiedzą, jak sprawić, by gawiedź masowo pokochała muzykę kogoś, kto aż tak na to nie zasługuje.

Turystyczna = górska?

Skąd to się bierze, że jak mówimy piosenka turystyczna, to od razu odpalają się nam obrazy dolin, szczytów, przełęczy, schronisk i oznakowanych jakże ukochanymi przez nas tabliczkami szlaków? No i gitara, rzecz jasna!

Odpowiedź jest bardzo prosta. Bo turystyka to nie statyka. To ruch, to wędrowanie, to aktywność. Znacie lepsze miejsce do magicznych i wymagających wędrówek niż góry? Ja nie. Ale to nie jest tak, że każda piosenka turystyczna musi być o górach.

Festiwale

Wrzucam garść festiwali, wykonawców i kawałków ze świata, co piosenką turystyczną się zwie.

Ogólnopolska Giełda Piosenki Turystycznej w Szklarskiej Porębie

Ponoć tutaj się to zaczęło. W 1968 roku nastąpił przełom, bez którego nie byłoby dzisiaj piosenki turystycznej w takim kształcie, w jakim jest. Grupa wrocławskich studentów spotkała się wtedy w Bazie pod Ponurą Małpą (Giełda do dzisiaj tam się odbywa). Chcieli wymienić się piosenkami i szukać nowych brzmień. Wariactwo, młodość, Mistrzostwa Świata w Spływie na Materacach Dmuchanych itd.

To wszystko zapoczątkowało nową epokę: epokę wędrownej turystyki z piosenką na ustach. Baza Pod Ponurą Małpą jest dzisiaj mekką nie tylko studentów, ale całej wszechpokoleniowej braci akademicko-turystycznej.

Danielka w Ujsołach

Najpierw impreza nazywała się Turystyczny Przegląd Piosenki Studenckiej Danielka. Wszystko odbywa się w Chałupie Chemików w Ujsołach. Chata gościła w latach 1986-1991 takie osobistości jak Krzysztof Myszkowski (tak, ten od Starego Dobrego Małżeństwa), Olek Grotowski czy Adam Drąg. Kameralność, mega klimat.

Tak o Danielce pisze Maciej Jędrzejko z Banana Boat: Jedna z najlepiej zorganizowanych plenerowych imprez muzycznych, na jakich byłem w życiu. Począwszy od toalet, miejsc do mycia, parkingów, poprzez pole namiotowe, punkt gastronomiczny, piaskownicę dla dzieci… skończywszy na świetnej scenie, odgrodzonej z boku, żeby się brać nie szwendała bez sensu. GENIALNE nagłośnienie, profesjonalni i dowcipni konferansjerzy i fantastyczna ekipa akustyków… Publiczność chętna do wspólnej zabawy z wykonawcami.

Tutaj Kuba Blokesz. Taki trochę Ed Sheeran polskiej piosenki turystycznej:

Gorcstok na Gorcu

Magia. Od 1994 roku. Plener dech w piersiach zapierający. Kiedy ten festiwal trwa, najwyższy szczyt Gorców jest masowo oblegany przez entuzjastów turystycznego śpiewania. Średnio kilkaset sztuk. Naturalny miniamfiteatr, stare rajdowe hity, górskie ballady i poetyckie opowieści o życiu i wędrowaniu. A wieczorem – ognisko i gitara. Raj na ziemi. Kiedyś byłem o krok, by tam zagrać. Niestety coś nie pykło. Ale nie tracę nadziei…

Festiwalu Piosenki Turystycznej Pod Słońce na Jamnej

Jamna to szczyt. Znów szczyt. Znów góry. W górach fajnie jest. Na równinach piosenka turystyczna też żyje. Ale w górach jakby bardziej. Jamna. Tam jest schronisko. W 2009 roku zagrała tam Grupa Pelton. Coś wtedy zaczęło fermentować. Rok później zorganizowano wydarzenie. Takie przy ostatnich promieniach słońca. Takie turystyczno-muzyczne. No i tak się zaczęło.

Pod Słońce to kraina z potężną dawką łagodności, gdzie muzyka gitar oraz opowieści o górskich i ludzkich wędrówkach brzmią od rana do… rana!

Wykonawcy

Jest tego od groma. Nie wiadomo, co wybrać. Niesamowite jest to, że ja tam nikogo nie kojarzę. Ale czy to źle o nich świadczy? Żadną miarą. Raczej o mnie. To znaczy, że oni idą swoją ścieżką, wciąż odporni na to wszystko, czego wymagałby od nich Wielki Świat.

Ale to nie jest też tak, że zupełnie nie jestem w temacie. Bo znam ikony. Znam ten klimat, te brzmienia, tą poetykę, te akordy. Znam i kocham, bo sam kiedyś bujałem się po górach z gitarą. Zacznę od mojego odkrycia. A potem mała garść mistrzów piosenki turystycznej.

Zgórmysyny

Genialny start. Tomek i Paweł pojechali na Bieszczadzkie Anioły (jeden z festiwali piosenki turystycznej) jako słuchacze. Tam spotkali Olę. Okazało się, że ich fankę. I to śpiewającą. Zmieniła się koncepcja. Wbili na konkurs – we trójkę. Do domu wracali ze Złotym Skrzydłem, główną nagrodą Bieszczadzkich Aniołów 2002. Poszli za ciosem. Yapa, Bazuna, Szklarska Poręba, Kędzierzyn Koźle. Odwiedzili wszystkie duże festiwale w tzw. nurcie. Zawsze z tym samym skutkiem – powtarzającym się w werdyktach jury słowem: ZGÓRMYSYNY!

Nasza Basia kochana

Czas na klasyków. Ta nazwa to od przyjaciółki zespołu Barbary Bołtuckiej, co teraz w Australii siedzi. A urodzili się w 1975 roku podczas… Giełdy Piosenki Turystycznej w Szklarskiej Porębie! Świat to mały jednak jest. Już rok później na Festiwalu Piosenki i Piosenkarzy Studenckich w Krakowie wyczesali pierwsze miejsce śpiewając między innymi to:

Wolna Grupa Bukowina

Zaczęło się w 1970 roku w Busku-Zdroju. Uczeń miejscowego LO założył grupę, której pierwszym programem było „odkrycie i opisanie Bukowiny”. Cokolwiek znaczyć by to miało. I tak zaczęli wędrować po Sudetach – od Kotliny Kłodzkiej po Świeradów.

I dowędrowali do Szklarskiej Poręby. I gdzie zadebiutowali? No oczywiście, że na Ogólnopolskiej Giełdzie Piosenki Turystycznej! Zaczęło się.

A Skubikowski, zetknąwszy się z ich tekstami, tak napisał: Dopiero wtedy zrozumiałem, że polski tekst ma jakieś znaczenie. Słuchałem tekstów Bellona i widziałem, że ludzie to chłoną. Do tej pory uważałem, że jeśli śpiewać, to tylko po angielsku, a wszystkie polskie wypociny to bzdety.

Stare Dobre Małżeństwo

Ich już chyba przedstawiać nie trzeba. Klasyk absolutny. Ekstraklasa w tej kategorii. Zespół, który praktycznie nie istnieje w meinstreamowych mediach i elektronicznych muzodajniach totalnych. A jednak nie mają problemu, by zapełnić każdą porządną salę koncertową. Nie wspominając o klubach czy domach kultury.

Na ich piosenkach wychowało się kilka pokoleń. Dla mnie ideał piosenki turystyczno-poetyckiej. Najpierw był duet licealistów: Krzysztof Myszkowski (tak, to ten!) i Andrzej Sidorowicz. Lata 80. to były. W 1984 wystartowali do Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie. To wtedy uknuła się ich nazwa. Konferansjer, widząc dwóch facetów, wypalił: stare dobre małżeństwo. Wtedy zabrzmiało to jak dobry żart. Dzisiaj mogłoby być co najmniej dwuznaczne.

Wtedy w jury zasiadał akurat Wojciech Belon z WGB. Zauważył to coś. Potem to już historia legendy polskiej piosenki poetyckiej. I nie tylko.

Piosenki

Nie będę nic pisał. Po prostu zapraszam w podróż do krainy łagodności. Dajmy się porwać. Nie jest to muzyka, którą zwykle słyszymy w radiu. Tym piękniejsza. To moi absolutni faworyci w temacie.

Odpowiedź

Taka sytuacja: odpalając na YouTubie jeden z hitów piosenki turystycznej, najpierw uderzyła mnie agresywna żółta reklama ze śpiewającą znaną blondynką i grubym brodatym kolesiem w czarnych okularach. Poczułem się jak potraktowany kijem baseballowym. Tak smakuje sztuka tak zwanego głównego nurtu.

Na szczęście za chwilę popłynęły subtelne dźwięki gitary i lekka melodia ubrana w słowa, które są piękne i które coś znaczą. To było jak plaster najsłodszego miodu na moje uszy i duszę.

Odpowiedź na pytanie z tytułu brzmi: ZAWODOWSTWO!

Adam Szewczyk

Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.

WYDARZENIA Czytaj więcej
NAJNOWSZE WPISY: