Muzyka etniczna świata – Afryka
Naszą etniczną podróż przez świat zaczniemy od kontynentu uważanego za najmłodszy. Czyli od Afryki. Skończymy rzecz jasna na najstarszym, czyli na Europie. Bo w jakimś sensie jest Afryka starsza od reszty świata…
Afryka to aż 54 państwa! Jest zatem z czego wybierać. Zaglądamy na Czarny Ląd i wybieramy z tego bogactwa to co moim subiektywnym zdaniem najciekawsze/najistotniejsze/najpopularniejsze.
To naprawdę fascynująca podróż. Na naszej planecie wciąż żyją obok nas, sformatowanych totalnie przez współczesną cywilizację ludzie, dla których czas zatrzymał się w miejscu tysiące lat temu. Ta podróż to w jakimś sensie podróż wehikułem czasu…
A było to tak…
250 milionów lat temu Ziemia wyglądała jak zupełnie inna planeta. Był jeden, duży superkontynent zwany Pangea. Około 200 milionów lat temu w miejscu, które dzisiaj nazywane bywa rajem na Ziemi, czyli w Wodospadach Wiktorii było piekło. Wulkany wypluwały tam gorącą, niszczącą lawę w ilościach, które trudno sobie wyobrazić. Miliony kilometrów sześciennych. To zmieniło Ziemię na zawsze. Pangea zaczęła rozpadać się na kawałki. Jednym z nich była dzisiejsza Afryka. Co ciekawe, Afryka jest najmłodsza geologicznie. Ale nie cywilizacyjnie. Bo to właśnie Afryka jest miejscem narodzin człowieka. Tak, od około 200 tysięcy lat to dom rodzinny naszego gatunku. Nie wiem co na to bibliści, ale zostawmy ten wątek…
Jakie te dźwięki?
Dzisiaj kulturowo Afryka to podział na dwie strefy. Północno-wschodnią, zdominowaną przez wpływy chamickie i arabskie, oraz resztę kontynentu, gdzie żyją głównie autochtoni ze swoją muzyką etniczną. I to drugie zdecydowanie bardziej nas interesuje. Korzenna muzyka Afryki jest różnorodna, ale i uboga. Przede wszystkim króluje tu rytm i wielkie bogactwo instrumentów perkusyjnych – bębny, tam tamy, ksylofony, idiofony, kotły, kalimby i inne takie cuda. Jak śpiew to prosty, monofoniczny (czyli jednogłosowy) oparty na pentatonice.
Co to pentatonika? Najważniejsza i najbardziej naturalna skala w muzyce. To właśnie ona leży u źródeł muzyki europejskiej klasycznej i amerykańskiej rozrywkowej. A do czego służyła muzyka afrykańskim plemionom? Do zbiorowego wykonywania, do wprawiania w magiczną ekstazę, której mogło towarzyszyć błaganie np. o deszcz albo o uzdrowienie. Gdybym miał jednym słowem streścić ludową muzykę Afryki, byłoby to słowo TRANS.
Do dzisiaj żyją w Afryce plemiona, które pamiętają czasy, kiedy jeszcze dinozaury żyły (żartuję) i skutecznie izolują się od śmiertelnych wpływów naszej cywilizacji. Odwiedźmy niektóre z nich.
Buszmeni
Jeden z najstarszych ludów świata. Zostało ich około 82 tysięcy. Afryka Południowa. Język urzędowy to khoisan, jeden ze 100 (!) języków występujących w Afryce. To jest dobre: języki tej rodziny reprezentują typ języków mlaskowych, których cechą charakterystyczną jest występowanie tzw. mlasków mających status fonemów.
Niektórzy Buszmeni czczą jedynego Boga, a niektórzy księżyc. Najważniejszy jest u nich rytualny taniec ze śpiewami i klaskaniem. Z odlotowym transem włącznie.
Himba
Zamieszkują północno-wschodnią Namibię. Podobno panowie z plamienia Himba mogą pochwalić się towarzystwem jednych z najpiękniejszych kobiet na ziemi. Sprawdzam.
A muzycznie Himba to przede wszystkim taniec. Radosny taniec. Taki przy akompaniamencie rytmicznego klaskania i śpiewopodobnych fraz.
Masajowie
Legendarne, odwieczne plemię, którego domem jest kultowa Kenia. Tak, dokładnie ta gdzie można odpalić równie kultowe safari. O, takie:
Masajowie słyną z tego, że są skutecznie szczepieni na cywilizacyjne nowinki oraz z arcybogatej kultury. Masajska muzyka tradycyjnie to rytm wyśpiewywany harmonijnie przez chór wokalistów, podczas którego przewodnik muzyki (olaranyani) śpiewa słowa. Kobiety śpiewają kołysanki, nucą piosenki i śpiewają pieśni pochwalne dla synów.
Cechą charakterystyczną masajskich piosenek struktura call-and-response. I tutaj uwaga! Na regule call-and-response zbudowana jest forma klasycznego bluesa! Czy to znaczy, że Masajowie są prapraprzodkami naszych rozrywkowych piosenek? Najprawdopodobniej.
Mursi
Pradawny lud pasterski zamieszkujący południową Etiopię. Konkretnie tereny Doliny Omo.
Tak, Mursi to jedni z najbardziej unikatowych ludzi na planecie. Zwłaszcza kobiety. Tutaj każdej dziewczynce wchodzącej w wiek dojrzewania montuje się w rozciętej dolnej wardze specjalny krążek. Z upływem czasu wymienia się go na coraz większy i większy. Rekordzistki są w stanie funkcjonować na co dzień z rozpychającym dolną wargę krążkiem rozmiarów talerza deserowego dochodzącym nawet do 35 cm średnicy! Po co to? Kultura. Oni mogliby zapytać, po co u nas faceci chodzą z dziwnym zwisem pod szyją albo kobiety z ostrą dzidką na pięcie.
Jedna z hipotez głosi, że te porozpychane wargi są po to, by zniechęcić facetów z sąsiednich wiosek do podbijania. No bo takiej kobiety to nie ma jak pocałować nawet. Muzycznie bez szału raczej. Znalazłem coś takiego. Może to nie rdzenni Mursi, ale na pewno coś z ich okolic, czyli z Doliny Omo.
Tuaregowie
Ależ ciekawy lud! Panuje u nich matriarchat, czyli że kobiety rządzą! To nie żart. Pozycja społeczna kobiet jest u nich mega silna. Teraz może ciut osłabła, ale kiedyś to panie trzymały łapę na kasie i to one wybierały sobie męża, a nie na odwrót.
Tuaregowie żyją na Saharze. To lud koczowniczy. Podróżują, hodują, handlują. Muzycznie jest u nich na bogato. Muzykę usłyszysz tam praktycznie wszędzie. Młodzi grają na gitarach, djembe lub calabasie. Kobiety tańczą i śpiewają. Zresztą zgodnie z ich tradycją to właśnie one w trakcie imprez grają na instrumentach. Np. na imzad, czyli na tuareskich skrzypcach z wygiętym smyczkiem z końskiego włosia. Albo na bębenku z koziej skóry zwanym tende.
A repertuar? Przebogaty. Głównie pieśni wychwalające albo ganiące czyny tuareskich facetów. Dodajmy – zamaskowanych facetów. Muzyka Tuaregów jest dzisiaj fascynującą fuzją ich tradycji ze współczesnymi wpływami. Posłuchajcie tuareskiego bluesa:
Wodaabe
Tutaj żyją podobno najpiękniejsi mężczyźni świata. Dbają o siebie jak… kobiety. Noszą bardzo strojne ubiory i makijaże, przy których chłopaki z KISS wyglądają jak tani kolędnicy.
Wodaabe to koczownicy wędrujący wzdłuż południowej Sahary. Plemię ultra stare. Liczy przynajmniej 5 tysięcy lat. Czyli, że pamięta ich epoka kamienia łupanego. Grubo. Wrześniami, pod koniec pory deszczowej, odbywa się u nich kilkudniowy konkurs piękności. Ale nie dla kobiet. Dla mężczyzn! Spośród około tysiąca pięknisiów, wystrojonych i wymalowanych jak pawie na randce, panie wybierają Mister of Village. Towarzyszy temu wszystkiemu bogata muzyka, tańce i śpiewy.
Zulu
Zulusi stanowią największą grupę etniczną w południowej Afryce. Jest ich gdzieś koło 13 milionów. To 1/3 Polski! A te afrykańskie języki to naprawdę spora egzotyka. U nich wygląda to tak: mówią językiem zulu z rodziny bantu zbliżonym do języka xhosa. Hm… Cokolwiek miałoby to znaczyć, w praktyce brzmi mniej więcej tak:
Zulusi nazywają siebie ludem niebios. Może wyjaśnieniem tej ksywy jest fakt (i tutaj mega zaskoczenie), że ponad 80 procent ich populacji to chrześcijanie (wow!) M
Panowie misjonarze – good job! Muzycznie kultura Zulu to przede wszystkim bębny. Czyli centralnie po afrykańsku. Bębny towarzyszą tańcom i śpiewom. Bogatym śpiewom. Tutaj też funkcjonuje metoda call and response, która leży u korzeni bluesa. Call and response, czyli ktoś rzuca zaśpiew – reszta odpowiada. Posłuchajcie.
Pigmeje
Na koniec naszej afrykańskiej podróży wbijamy do lasów tropikalnych Afryki Środkowej. Czy legendarni Pigmeje są potwierdzeniem tezy, która brzmi: małe jest piękne? Zobaczmy. Najnowsze badania donoszą, że praprzodek Pigmejów żył 54 tysiące lat temu. Dzisiaj jest ich jedynie około 100 tysięcy. Prowadzą koczowniczy tryb życia, nie mają wspólnego języka ani świadomości wspólnej historii, żyją w małych, odrębnych społecznościach i są totalnie zepchnięci na margines życia nie tylko Afryki, ale reszty cywilizowanego świata. Na to ostatnie zresztą chyba nie narzekają. A mimo to są jedną z najbardziej popularnych pradawnych nacji na globie. Czemu? Prawdopodobnie ze względu na wyjątkowo niski wzrost. Max to 140 – 150 cm.
A muzycznie? Najbardziej zaskakującą cechą ich muzycznej kultury jest polifonia. Czyli śpiewy, w których współbrzmią ze sobą różne głosy. Nie jeden śpiewany przez wszystkich (monofonia), ale wiele głosów brzmiących jednocześnie i tworzących jakąś harmonię. Do tego organiczna, rdzenna i bujająca rytmika. Zdumiewające, że tak prymitywna kultura zrodziła tak bogatą muzycznie rzeczywistość. Małe jednak potrafi być piękne. I tymi pigmejskimi, fascynującymi dźwiękami kończymy naszą etniczną podróż po Afryce.
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.