Halloween czy Wszyscy Święci? Rozwiążmy to raz, a dobrze
Subiektywne wrażenie mówi mi, że jesteśmy powoli zmęczeni coroczną kłótnią o Halloween i Wszystkich Świętych. W przestrzeni medialnej powtarzają się te same artykuły, podobne memy. Już nawet nagłówki nie robią na nas wrażenia. Pogadajmy zatem o śmierci i… rozwiążmy to raz, a dobrze.
Może znamy na pamięć wszystkie konteksty, rozumiemy kulturowo, skąd się to święto wzięło oraz to, dlaczego niektórzy podkreślają, że sposób przeżywania Halloween ma potencjał stać się zagrożeniem duchowym (niektórzy wprost powiedzą, że nim jest). Może jesteśmy już w swoich obozach i oceniamy nawzajem postawy „tych drugich”. Ktoś, kto się bawi i urządza imprezę – jest poganinem i zszedł na złą drogę. Ktoś, kto bojkotuje Halloween – jest zacofany i się nie zna. Prawdopodobnie to i tak dość delikatne sformułowania.
Przy tego rodzaju bitwach umyka nam coś ważnego. Kolejny raz mamy temat zastępczy, by nie musieć konfrontować się z tym, że jesteśmy śmiertelni. Kolejny raz tracimy okazję, by na serio zmierzyć się z tematem przemijania, odchodzenia, śmierci i… wieczności.
Kiedyś nadejdzie koniec
Kiedy byłam dzieckiem bardzo poruszała mnie liturgia Środy Popielcowej i słowa: „Prochem jesteś, w proch się obrócisz”. To one pierwsze uświadamiały mi ograniczoność, skończoność… to, że kiedyś umrę. Pogrzeby, na których zdarzało mi się być, wprowadzały mnie w ten moment żegnania, odprowadzania zmarłych. Kontakt z osobami starszymi, przyglądanie się przemijaniu i odchodzeniu były dla mnie bardzo wychowawcze. To wszystko oswajało mnie z tematyką śmierci i otwierało na wiarę w zmartwychwstanie.
Śmierć nie jest zabawna. Może wywoływać w nas opór, może sprawiać, że czujemy trudne do przeżycia emocje. Natomiast nie jest to powód, by ją deprecjonować. Nie jest to powód, by o niej milczeć. Nie jest to powód, by ją trywializować. Wiara chrześcijańska niesie w sobie nadzieję. Uczy żyć, a równocześnie pamiętać o śmierci.
Skończmy z tabu śmierci
Tomasz Stawiszyński w książce „Ucieczka od bezradności” porusza między innymi temat śmierci, żałoby, depresji. Stwierdza, że występuje pewna zależność między nieprzeżytą stratą a paraliżem emocjonalnym. Pisze też o dojmującej samotności, która staje się udziałem wielu ludzi oraz o tym, że coraz mniej dajemy sobie przyzwolenia na smutek i bezradność. Pisze:
„Niezgoda na własną słabość, zaślepienie ideałami sprawności, aktywności i optymizmu prowadzą nie tylko do braku tolerancji dla własnej bezradności – zamykają nas również na bezradność cudzą. Niszczą empatię. Zamieniają nas w zawsze uśmiechnięte, zawsze produktywne, zawsze gotowe do działania, ale zarazem też fundamentalnie samotne cyborgi, które na każdy przejaw niedoskonałości, bezwładu, przypadku, słabości albo zagrożenia – czyli w ogóle braku kontroli – reagują podszytą lękiem racjonalizacją”.
Wyrzucając z powszechnej perspektywy wszystko, co wiąże się ze słabością, skończonością i trudem, odbieramy sobie element człowieczeństwa. Próbujemy oszukiwać się, że jesteśmy wszechmocni i nieśmiertelni. Wszelkie dowody na to, że jest inaczej, traktujemy jako zagrożenie. Tymczasem śmierć potrafi zaskoczyć. Nie zawsze przychodzi w naturalny sposób. Często pojawia się niemal znienacka. Każdy człowiek przechodzi ją samotnie i samodzielnie, nawet jeśli jest otoczony bliskimi ludźmi. To przejście zdaje się być jedną z największych tajemnic.
Jako Kościół mamy narzędzia, aby wnosić w nią promień pokoju i miłości! Jako Kościół mamy moralną odpowiedzialność i zadanie, by o tym mówić, by o tym świadczyć!
Umieram z Chrystusem
Uroczystość Wszystkich Świętych oraz Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych (Dzień Zaduszny – 2 listopada) przypominają nam, że my ciągle jesteśmy w drodze do nieba oraz że istnieje komunia między Kościołem Chwalebnym a tym wciąż pielgrzymującym. Ponadto, że potrzebujemy komunii ze zmarłymi (por. KKK 958), w której uświadamiamy sobie potrzebę modlitwy za tych, którzy odeszli. Nasza modlitwa może im pomóc, a w konsekwencji później ich wstawiennictwo za nami staje się skuteczne. Katechizm przypomina nam, że aby zmartwychwstać z Chrystusem, trzeba z Nim umrzeć (por. KKK 1005).
Jedno z moich ulubionych zdań w Katechizmie brzmi:
Ja nie umieram, ja wchodzę w życie.
W perspektywie wiary śmierć jest włączona w wydarzenia Paschalne. Staje się „tylko” końcem ziemskiego życia, bramą do życia, w którym czeka nas pełnia szczęścia, bliskość z Bogiem. Pamięć o śmierci pozwala owocniej przeżywać czas, który wciąż mamy na ziemi. Śmierć jest powołaniem do przebywania z Bogiem. W liturgii pogrzebu ujawnia się chrześcijańska wizja śmierci: „Albowiem życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie”.
Popularność Halloween może być nie tylko okazją do pogłębionej refleksji dotyczącej życia wiecznego, lecz także impulsem do przypomnienia, że istnieje świat duchowy. Chrześcijanie mają uczyć się „rozpoznawać/rozeznawać duchy”, że szatan jest stworzeniem i nie stanowi partnera dla Boga, że każdy z nas czegoś się boi, a dzięki wszczepieniu w Chrystusa i Kościół mamy szereg możliwości, by te lęki konstruktywnie przeżywać.
Chrystus, będąc Synem Bożym, przeszedł przez cierpienie oraz śmierć – ponieważ był w pełni człowiekiem. On również odczuwał strach przed śmiercią (nawet trwogę konania), a równocześnie przyjął ją w posłuszeństwie i wolności. Owocem Jego postawy jest to, że śmierć, będąca wcześniej przekleństwem i konsekwencją grzechu, stała się dla nas błogosławieństwem.
Wszyscy Święci i Święte Boże – módlcie się za nami!
Agata Rujner
Doktor teologii moralnej, pracownik Akademii Katolickiej w Warszawie. Prowadzi kanał „Prawie Morały” na YouTubie i w mediach społecznościowych. W przystępny sposób wyjaśnia moralność katolicką. Jest wrażliwa na piękno i muzykę.