Czy gitara elektryczna na Mszy to grzech? [FELIETON]
Najbardziej kontrowersyjne przypadki łamania norm liturgicznych.
Jest furtka, jak się okazuje. W 2017 roku kościelni dostojnicy odpowiedzialni między innymi za dobór repertuaru tudzież instrumentarium uchwalili, co następuje:
Według zasad dotyczących gry na organach, mogą rozbrzmiewać w liturgii również inne instrumenty. Jednak nie każdy instrument odpowiada godności świątyni i jest w jednakowym stopniu zdatny do wzmacniania ducha modlitwy. Nie wolno używać w liturgii instrumentów przeznaczonych do wykonywania muzyki świeckiej (np. gitara elektryczna, perkusja, fortepian, syntezator). Zawsze decydujące znaczenie ma sposób wykorzystania instrumentu oraz wysoka jakość artystyczna wykonania z troską o szlachetne piękno muzyki sakralnej.
To jak to jest, wolno czy nie wolno?
Spór o formę
To zdanie bardzo mnie przekonuje. Zresztą sam je sobie wymyśliłem:
Lepiej dla zachowania treści poświęcić formę, niż dla zachowania formy poświęcić treść.
W kontekście muzyki liturgicznej, a zwłaszcza wykorzystania współczesnych instrumentów do jej wykonywania, pojawia się mnóstwo pytań i wątpliwości:
- Co zbawia człowieka – śpiew starych pieśni przy akompaniamencie organów czy Jezus?
- Czy tradycyjna muzyka liturgiczna musi każdego w takim samym stopniu pobudzać do ducha modlitwy i zwracać jego myśli ku Bogu?
- A co, jeżeli organowe pieśni wypędzają ludzi (szczególnie młodych) z kościoła?
- Czy mam prawo oczekiwać zmian w muzyce liturgicznej dokładnie na tych samych zasadach, na których z duchem czasu zmienia się architektura sakralna? Skoro współczesne kościoły buduje się w oparciu o nowoczesne, aktualne w dzisiejszych czasach projekty i estetykę, to dlaczego nie może za tą naturalną tendencją podążyć także muzyka liturgiczna i dlaczego niektórzy upierają się, że ona wciąż musi być taka sama jak sto lat temu?
- Co bardziej pomaga wychwalać Boga – kiepski organista na kiepskich organach kiepsko pobudzający do śpiewu wiernych czy czujący ducha uwielbienia pieśniarz akompaniujący sobie na pięknie brzmiącej gitarze akustycznej, porywając tym samym ku uwielbieniu resztę ludu? Naprawdę to drugie w czasie Mszy świętej musi by profanacją?
- Co z tego, że w kościołach XXI wieku będą brzmieć organy i odwieczne pieśni, skoro te kościoły będą pustoszały, bo ludzie nie odnajdują w nich znaków i form bliskich sobie?
Czy da się choć w niewielkim stopniu odpowiedzieć na powyższe pytania?
Muzyka a moralność. Powiedz mi, czego słuchasz, a powiem ci, kim jesteś
Ksiądz Zarzycki i chorał gregoriański
Wykładowca muzyki kościelnej w Wyższym Seminarium Duchownym w Radomiu, ks. Andrzej Zarzycki, na temat zatwierdzonej przez Konferencję Episkopatu Polski instrukcji o muzyce kościelnej powiedział tak:
Cieszę się, że wiele miejsca w tym dokumencie poświęcono chorałowi gregoriańskiemu.
Powiedział też, że we wszystkich kościołach katedralnych, bazylikach i sanktuariach powinny być sprawne i wartościowe pod względem brzmieniowym organy piszczałkowe, zatrudniony organista po szkole I stopnia, chór kościelny prowadzony przez kompetentnego dyrygenta oraz odprawiana Msza Święta w języku łacińskim z udziałem scholi gregoriańskiej.
Trzeba lat pracy, by takie schole gregoriańskie powstały. Nie jest to łatwe zadanie, ale możliwe do realizacji.
A liturgista ks. Tomasz Herc dorzuca:
W seminariach duchownych powinien być realizowany program nauczania muzyki kościelnej zgodnie z przyjętym Ratio studiorum. Należy też prowadzić systematyczne ćwiczenia śpiewu gregoriańskiego. Zaleca się także organizowanie diecezjalnych kursów dla psałterzystów i kantorów.
Wszystko ładnie, pięknie. Ale co, jeśli młode pokolenie, które lada moment całkowicie wymieni to stare, kompletnie nie będzie się jarało ani chorałem gregoriańskim, ani psałterzami, ani starymi pieśniami z akompaniamentem kościelnych organów piszczałkowych? Nawet takich, na których będzie grał organista po szkole I stopnia. Będziemy ich zmuszać, by pokochali to, za czym nie przepadają? Nie lepszym jest pomysłem dać młodym muzykę, którą czują i która przyciągnie ich do kościoła?
Czy Kwiat Jabłoni wystąpi na Festiwalu Życia i dlaczego (raczej) nie?
Jestem za pięknem i profesjonalizmem
Nie mam nic przeciwko organom i starym pieśniom. Wręcz przeciwnie. To piękny instrument i piękne pieśni. Jedna bardziej, inne mniej, ale jednak piękne. Nie mam też obsesji na punkcie wprowadzania w obszar liturgii na siłę współczesnych piosenek i gitar elektrycznych. Jestem za tym, by muzyka w kościołach:
- była piękna i możliwie najlepszej jakości (jedno z drugiego wynika),
- była sprofilowana do konkretnej grupy wiernych.
I jestem za tym, żeby ewentualna i przez wielu oczekiwana reforma muzyki kościelnej była przeprowadzona na najwyższym poziomie i przez najlepszych fachowców.
Cytowany wyżej ksiądz Zarzycki powiedział i to:
Generalnie muzyka powinna towarzyszyć człowiekowi w czasie liturgii, a nie dominować czy nawet przeszkadzać. Jeśli chodzi o grupy formacyjne. Trudno, by bębny były akceptowane przez starsze pokolenie, wychowane na liturgii przedsoborowej. Dlatego dobrym rozwiązaniem jest używane tych instrumentów w czasie Mszy Świętych, w których udział biorą członkowie tych wspólnot.
Da się? Da się.
Czy to już profanacja Mszy Świętej?
Na koniec wrzucam kilka kontrowersyjnych muzycznych przykładów z życia Kościoła. Bez komentarza. Ciekawy jestem, jakie jest Wasze zdanie. Czy to już profanacja, czy jeszcze nie?
Bodaj najbardziej znany popowy „występ” księdza na Mszy Świętej:
Rockowe solo na ślubie:
Nabożeństwo z błogosławieństwem gitarą akustyczną:
Schola z gitarą i część stała:
Msza Święta na rockowo:
Adam Szewczyk
Gitarzysta, kompozytor, aranżer, felietonista. Człowiek o wielkiej ciekawości świata patrzący na rzeczy racjonalnie i przez pryzmat wiary. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Wieloletni jej wykładowca.